Ostatni mój artykuł spotkał się ze sporym zainteresowaniem, dziękuję 🙂 Wasze komentarze oraz to, co piszecie do mnie w wiadomościach, jest po prostu niesamowite. Wasze osiągnięcia, wygrane, nowe pomysły, inspiracje – jesteście wielcy! Dziękuję, że jesteście.

            Temat pewności siebie będzie nam się przewijał jeszcze nie raz, gdyż wg mnie to właśnie pewność siebie jest najważniejszym kluczem do sukcesu. Możesz mieć dużą wiedzę i umiejętności, ale na nic się one zdadzą, jeśli nie będziesz wierzył w siebie. Powrócę jeszcze do tego tematu, gdyż bardzo wierzę w moc pewności siebie. Jak to ja, opowiem Wam pewną historię 🙂 Historia ta ma celu uświadomić, jak ważna jest pewność siebie. Kto wie, czy nie najważniejsza. Potraktujcie Kochani tą historię z lekkim przymrużeniem oka,  w każdej bajce jest ziarnko prawdy, a dobra bajka kończy się morałem. Ta historia wydarzyła się naprawdę i niewątpliwie posiada morał.

            Kilka lat temu byliśmy paczką na Cyprze. Hotel, w którym spaliśmy, był bardzo dobrym hotelem. Jedną z zasad obowiązującą w ów hotelu, było to iż na kolację goście byli mile widziani, ale tylko w długich spodniach. Jeden z kompanów mojej podróży, na kolację nie założył długich spodni. Pan, który wpuszczał na stołówkę, wpuścić go nie chciał. Dość dobitnie tłumaczył gościowi z Polski, że nie ma możliwości, by wszedł. Gość z Polski języka angielskiego ni hu hu 🙂 Domyślał się jednak, o co się rozchodzi. Długo się nie zastanawiając, stanowczym, męskim głosem oraz z niezwykłą pewnością siebie zaczął szybko powtarzać: „Dobre mleko, dobre mleko, dobre mleko…”. I tak kilkanaście razy:) Pan z obsługi zrobił ogromne oczy. Jego cała dotychczasowa determinacja spadła, troszkę jakby się zgarbił. Po czym grzecznie wpuścił Pana na stołówkę, przepraszając go kilkukrotnie. Nie polecam kłótni z obsługą żadnego hotelu, czy łamania zasad. Historia ta jednak pokazuje, że pewność siebie połączona z determinacją potrafią zburzyć niejeden mur i otworzyć niejedne drzwi, niekoniecznie do hotelowej stołówki 🙂

            „W twoim umyśle nie ma miejsca na negatywne myśli. Im bardziej jesteś zajęty szczegółami oceny uderzenia i wykonaniem, tym mniej pozwolisz  sobie na grzebanie się w emocjach. To absolutna intensywność”. Jack Nicklaus, golfista.

Jestem głęboko przekonana, że wysoki poziom lęku powoduje, że ludzie osiągają w wielu dziedzinach dużo mniej, niż mogliby. Jestem też głęboko przekonana, że lęk wyrwał z ręki niejednemu torbę z marzeniami. W sporcie roi się od takich ukradzionych toreb. Dobrym przykładem są, chociażby rzuty karne, ciężar odpowiedzialności sprawia, że zawodnicy, nie radzą sobie z presją i strzelają niecelnie. W 2004 r. w meczu wyjazdowym z Portugalią w ćwierćfinałach mistrzostw Europy David Beckham strzelając karnego, posłał piłkę nad poprzeczkę. Wejdźmy w jego skórę, choć na chwilę.  Patrzą na Ciebie miliony, dźwigasz na swych barkach nadzieje całego narodu. Co jest przyczyną tej niecelności? Komentatorzy nazywają to „dławieniem się”. Dławienie to bardzo potężny objaw niepokoju, pojawiający się, gdy sportowcy za bardzo skupiają się na zastosowaniu umiejętności, zamiast pozwolić, by te umiejętności przepływały swobodnie, bez świadomego wysiłku. Ważność imprezy, wpływ publiczności, oczekiwania sukcesu, to tylko niektóre ze stresorów natury psychologicznej.

            Jedno jest pewne i wg mnie optymistyczne, lęk jest częścią naszej natury. To normalne, że każdy go odczuwa. Jeśli byśmy go nie odczuwali, można by się wtedy zacząć martwić 🙂 Lęk dostaliśmy poniekąd w spadku. Co prawda nie przypominam sobie bym ów spadek w jakikolwiek sposób przyjmowała, ale jest. Jest on naturalną reakcją wypracowaną przez rodzaj ludzki, w celu zwiększenia szans na przetrwanie gatunku. Skoro już jest, trzeba nauczyć się z nim świadomie żyć 🙂 Tym razem nie podam magicznych rymowanek, nie podam też super narzędzi do pozbycia się całkowicie strachu. Gdybym była w ich posiadaniu, prawdopodobnie byłabym już jedną z najbogatszych osób na tej ziemi. Można natomiast lęk ograniczyć 🙂 I to jest niewątpliwie dobra wiadomość.

Mało dziś w moim artykule słowa golf, ale o golfa też tu chodzi. W zasadzie wiedza, którą się podzielę, jest tak uniwersalna, że przyda się w wielu dziedzinach życia. Przyda się przed turniejem czy rundą golfa, ale przyda się również przed ważnym egzaminem czy nawet ślubem.

Zacznijmy zatem od początku. Ustaliliśmy, że lęk jest naturalną reakcją wypracowaną przez rodzaj ludzki. Kiedy jesteśmy poddani stresowi, uaktywnia się autonomiczny układ nerwowy, który może działać pobudzająco bądź hamująco na nas. Objawy fizjologiczne, jakie towarzyszą stresowi to np. podwyższone tętno, zwiększenie napięcia mięśniowego oraz wyrzut adrenaliny. I o ile stres w życiu prywatnym, związanym z pracą czy sytuacją rodzinną może stanowić niebezpieczeństwo dla naszego zdrowia, zarówno psychicznego, jak i fizycznego, o tyle w sporcie nie jest on groźny. W sporcie stres definiuje się jako niespecyficzne reakcje fizyczne organizmu na wymaganie przed nim stawiane. Stres w sporcie może mieć bardzo pozytywny wpływ, jeśli będziemy go postrzegać jak wyzwanie. Jeśli jednak stres będzie widziany oczami pesymisty, wywoła lęk. Zatem pierwsza lekcja jest taka, żeby stojące przed Tobą wymagania i możliwości postrzegać optymistycznie. Wiem, że nie zawsze jest to łatwe. Wiem, że sport jest bardzo niepewny. Gdy golfista podnosi kij, efekt jest nieznany. Właśnie dlatego golf oraz każdy inny sport jest tak uwielbiany. To jedna wielka niewiadoma, która przyciąga rzesze i sprawia, że często obgryzamy paznokcie przed telewizorem. Jak świat, światem, ludzi zawsze ciągnęło w nieznane. I właśnie dzięki temu polecieliśmy w kosmos czy odkryliśmy Amerykę. Kolumb też się bał, na pewno. Ja też się czasem boję. Ty też. Jest to naturalne i zdrowe. Teraz tylko trzeba to przekuć na korzyść dla siebie samego. Pomyśl sobie, ze stres jest bronią. Uwaga! Będzie drastycznie 🙂 Stoisz, naprzeciwko Ciebie stoi „złe coś”, boisz się jak cholera. Masz dwie opcje, możesz wykorzystać broń i zabić siebie, ale możesz zabić przeciwnika. Co robisz? No ba 🙂 Chyba jasne! Zabijasz siebie… Żartowałam 🙂 Wiadomo co robisz. Trzeba tylko się nauczyć wykorzystywać tą broń, którą dostaliśmy na swoją korzyść. Jak? Znacie mnie już chwilkę i wiecie, że jeśli o czymś piszę, to potem zawsze podaję praktyczne narzędzia. Bardzo skuteczną metodą wali z lękiem opracował brytyjski psycholog Graham Jones. Stworzył on nowy sposób patrzenia na lęk rywalizacji. Metoda ta jest bardzo łatwa i logiczna, dlatego zyskała wielką popularność wśród trenerów. Generalnie chodzi o postrzeganie możliwości kontrolowania swojego otoczenia i samych siebie, które będą determinować reakcję stresową. Do rzeczy 🙂 Jeśli więc wierzysz, że poradzisz sobie z konkretną sytuacją np. podczas turnieju golfa, swoje cele będziesz próbował osiągnąć z nadzieję na sukces. Pozytywne oczekiwania dadzą z kolei dużo większą pewność siebie, w rezultacie zadanie wykonasz, najlepiej jak potrafisz. Zobacz ważne elementy, tego co napisałam:

Po pierwsze – wiara. Wiara czyni cuda, że się uda.

Pisałam już o tym, w poprzednim artykule, jednak będę to wałkować do końca świata i jeden dzień dłużej 🙂 Dobrze wiem, że mimo iż wiemy, jak ważna jest wiara w siebie, przychodzi nam ona z trudnością (podobno 80% ludzi nie wierzy w siebie). Skoro trening czyni mistrza, będziemy wiarę w siebie trenować 🙂 Będziemy ją wałkować. Będziemy ją oswajać. Będziemy sobie dużo o niej mówić. Tak, wiara w siebie. Wiara w siebie. Wiara w siebie. A teraz weź małą karteczkę, taką samoprzylepną. Napisz na niej np. Wierzę w siebie, Jestem Super golfistą, Dam radę. Kto? Jak nie ja, Fajna z Ciebie babka, Jestem dobrym człowiekiem. Przyklej ją w miejscu, na które codziennie spoglądasz (np. rant ekranu laptopa, lustro w łazience). I po prostu oswój się z tym, że tak jest. Pomimo, iż się nie znamy. Ja wiem, że tak jest. I zapewniam Cię, nie jestem wróżką. Nie obchodzi mnie czy znasz język angielski, czy skończyłeś studia. Mam to w d… Jeśli tego nie zrobiłeś, to znaczy, że tego nie czułeś. Mogę Ci pogratulować, że tego nie zrobiłeś. Nie każdy miałby odwagę. Umiesz za to świetnie jeździć na rolkach. Umiesz za to dbać o innych. Umiesz porządnie sprzątać. Brawo Ty! Każdy, zapamiętaj każdy, na tej planecie jest wielką wartością. Również Ty. I nie zaprzeczaj, bo jak się spotkamy kiedyś na polu golfowym, to Cię bardzo mocno uściskam i powiem: Brawo Ty! (Dałeś radę czytać moje gnioty). Żarcik kosmonaucik 🙂 Mimo wszystko, pilnuj się 🙂 Bo ja o Ciebie zawalczę. I nie będzie łatwo. Będzie natomiast warto.

Po trzecie – nadzieja.

            Postawiłeś sobie za cel wygranie 5 turniejów golfowych. Z czego wygrywasz trzy i to z niewielką przewagą. Od zakończenia ostatniego turnieju minął tydzień. Przed Tobą kolejne turnieje. Co robisz? Czynnikiem decydującym okazuje się być tu nadzieja. Gracze o wysokim poziomie nadziei będą więcej trenować i zastanawiać się jak podnieść swoje wyniki. Gracze ze średnim poziomem nadziei, będą myśleli o przeróżnych sposobach poprawienia oceny, jednak wykażą mniej zdecydowania w dążeniu do celu. Gracze o niskim poziomie nadziei, poddadzą się. Psycholog C.R. Snyder z Uniwersytetu Kansaskiego, który przeprowadził szereg badań z udziałem nadziei. Porównał on rzeczywiste osiągnięcia studentów pierwszego roku, którzy odznaczali się wysokim oraz niskim poziomem nadziei. Snyder odkrył, iż poziom nadziei pozwala lepiej przewidywać oceny, niż działoby się to za sprawą porównywania ich na podstawie testu SAT (SAT ang. Scholastic Assessment Test – ustandaryzowany test dla uczniów szkół średnich w USA. Bada kompetencje i wiedzę przedmiotową). Okazało się, że przy mniej więcej takich samych zdolnościach intelektualnych, kluczem decydującym o różnicach ocen jest nadzieja. I chciałabym Kochani, abyście zapamiętali do końca świata i jeden dzień dłużej takie zdanie: Nadzieja jest czymś więcej niż tylko beztroskim patrzeniem w przyszłość i życzeniem, że wszystko będzie dobrze. Wg Snydera nadzieja to również: “przekonanie, że ma się zarówno wolę, jak i możliwość osiągnięcia zamierzonych celów, bez względu na to, na czym one polegają”.

            Nadzieja nic nie kosztuje, a zwiększa szanse na wygraną wielokrotnie. Miejcie więc nadzieję.

Po drugie – miłość. Pozytywne oczekiwania wobec siebie.

            Podczas, gdy się boisz, w głowie pojawiają się różne myśli. Nie uda mi się, boję się, piłka wypadnie na OB… Itd., itd… Nie będę tu przywoływała zbyt wielu negatywnych myśli, gdyż nawet w sytuacji pisania artykułu, nie chcę mieć z nimi nic wspólnego. W każdym razie chodzi o to byś np. przed ważną dla Ciebie rozgrywką, turniejem czy nawet grą partnerską wypisał sobie swoje pozytywne oczekiwania. To, czego naprawdę byś chciał dla siebie. A chcesz dla siebie jak najlepiej, prawda? Tak z miłości do siebie. Zero skromności. Cele te nawet mogą Cię delikatnie zawstydzać. Wypisz je sobie na tydzień przed wydarzeniem i codziennie czytaj. Twój turniej zacznie się siedem dni wcześniej dla Ciebie, niż Twojego rywala. Widzisz, jaką masz przewagę? 🙂

            Dałam Wam Kochani trzy narzędzia w walce z lękiem. Jakkolwiek nie wydają się one proste, są skuteczne. Często powtarzam, że w dobie zaawansowanych technologii szukamy skomplikowanych rozwiązań. Czasem niepotrzebnie. I tak mamy sporo na głowie, szukajmy więc prostych rozwiązań. Język moich artykułów może wydać się dziecinny. Taki był mój cel, by w prostych słowach, mówić o rzeczach trudnych. Krótkie zdania i proste przekazy są łatwiej zapamiętywane, a więc i skuteczniej można je wdrożyć.

            Ten artykuł jest również troszkę krótszy niż pozostałe. Ostatnio wiele się szkolę z zakresu treningu mentalnego, jednocześnie prowadząc swój biznes i realizując jeszcze jeden inny, ważny projekt. Wszystko to, co robię, zaowocuje wspaniałymi artykułami w przyszłości, które mam nadzieję, z przyjemnością czytacie. I jeśli wyciągniecie dla siebie, choć mały procencik (nie z lodówki 🙂 ) to znaczy, że było warto pisać.

Artykuł ten dedykuję Super Golfiście.

Do następnego 🙂 Buziaki 🙂

You may also like

10 Comments

  1. Wiara , nadzieja i miłość …
    Jak widać mogą się sprawdzić w wielu sytuacjach ?

  2. Dokładnie tak. Wierzę w to mocno. Największe prawdy są z nami od niepamiętnych czasów, dlatego warto je przypomnieć:) Serdecznie pozdrawiam:) Aneta:)

  3. Wydaje mi sie ze taki lęk moze byc wtedy gdy są zbyt wygórowane oczekiwania wobec zawodnika. Nie zróbmy tego z Adrianem. Jak bedą zbyt wygórowane oczekiwania to moze sie bać ze ich nie udźwignie

  4. Dokładnie tak. To jeden ze stresorów. Ufam, że strona mentalna tego zawodnika będzie wspierana, tak samo mocno jak trening umiejętności.

  5. Cześć Aneta – to ja twój super golfista
    Przede wszystkich kocham się nad miarę. Jestem lwem. Wszystkie życiowe wyzwania realizuję w 100 procentach, na miarę swoich możliwości.
    Co tam jeszcze było ? Wiara – nie wierzę (tu powinien być buziaczek) – nie mam. Tak więc wierzę, że co zacznę to i skończę. Przynajmniej tak dobrze jak premier Miller. To gdzie mam problem. Wiary, nadziei , miłości własnej starcza mi na 9 dołków.A potem……….wyłazi zmora i kąsa. I na par trzy robię osiem. Nie da się siebie kochać.Oj nie da.
    Mam rymowankę do lęku “leć piłeczko leć, idźcie lęki precz.
    pozdrawiam i zapraszam do lektury artykułu. Myślę, że w przyszłym tygodniu. A tytuł jego jest !!! ” Low Budget Story…..”
    Nie mam zdjęcia do komentarza. Opisuję : stoję w kapeluszu oparty o wózek golfowy.

  6. Hej, miło czytać o kimś kto realizuje wyzwania na 100%, wierz mi, że niewielu jest takich ludzi. Brawo! Problem? To nie problem. To wyzwanie. Jeśli ta sytuacja pojawia się nagminnie, jest to blokada mentalna. Trzeba tylko zdiagnozować, czym spowodowana. Do tego trzeba by już indywidualnie wniknąć, a zatem trening mentalny indywidualny by się przydał. Czasem potrzeba nawet kilku miesięcy by znaleźć przyczynę. Pierwsze co zauważam, zdanie: “Nie da się kochać. Oj nie da”. Da się, wszystko się da. Jesteś lwem, jako król wiesz dobrze, że da się. Więcej wiary! Jeśli ta sytuacja pojawia się cały czas na tym samym dołku, to widzę tu nawyk niecelności na ów dołku. Po prostu raz się nie udało, drugi, trzeci… Weszło to w nawyk. Teraz tylko trzeba się go pozbyć. Może warto pojechać np. na inne pole. Odpocząć od tamtego. Rymowanka “the best”, chyba niebawem będziemy razem pisać artykuły, jak tak dalej pójdzie:) Artykuł przeczytam na pewno, z wielką chęcią:) Dobrego wieczoru:)

  7. “Jeśli wiara czyni cuda, trzeba wierzyć, że się uda” – powtarzam sobię tą maksymę w każdych krzakach przy greenie i choć w większości przypadków wybieram bezpieczne uderzenie “na stratę jednego uderzenia” to czasem ponosi mnie fantazja i staram się wykorzystać gałęzie do gry. Jak mam dobry nastrój na polu to czasem nawet coś niesamowitego z tego wyjdzie i jest przedmiotem dyskusji na 19 dołku 😉

    Bardzo lubię Twoje artykuły, staram się stosować Twoje rady w praktyce i jak zawsze czekam na więcej. Pochłaniam je kilka razy by dobrze zapamiętać to co chcesz przekazać. Takie bullet pointy wyłapać, by nie powtarzać tych “ton treści” cały czas, trzeba w końcu jeszcze trenować. Przez ostatnie dwa tygodnie byłem na urlopie bez kijów golfowych, nie miałem specjalnie dostępu do internetu, więc w sobotę na turnieju memoriałowym, na jednym z moich ulubionych pól (Siemianowice) wiara i nadzieja będzie moim najcięższym orężem w walce z kompromitacją czy raczej w dążeniu do jej ograniczenia (2 tygodnie to jednak kawał “zmarnowanego czasu). Ostatnio moc dała radę, więc zakończę “niech moc będzie ze mną w sobotę, a wena i siła z Tobą” by mentalnie się na następny sezon lepiej przygotować, gdyż ten coraz większymi krokami przechodzi już do historii.

  8. Hej, brakowało mi Ciebie 🙂 Ale jak czytam, że był to urlop bez telefonu i nawet kijów golfowych, poniekąd się cieszę. Wiesz takie wywietrzenie głowy, może być Twoim najlepszym orężem. Ja jak czuję, że coś jest mentalnie nie tak ze mną. Jestem zmęczona, czy nagle coś mi nie sprawia przyjemności np. praca czy nawet golf, zostawiam to. Po prostu wyłączam się, nawet czasem dając sobie czas na nic nie robienie przez kilka dni. Nauczyłam się nie nazywać tego marnowaniem czasu, a ładowaniem baterii. Pomaga:) Trzeba się nauczyć pozytywnie, egoistycznej bezczynności, bez wyrzutów sumienia:) A ja jak zawsze będę mocno trzymała kciuki:) Nie wiem czy dam radę w tym tygodniu przygotować artykuł, gdyż przygotowuję się do wywiadu z Adrianem Meronkiem, którego efekty poznacie już niebawem. Stale jednak myślę i wspieram pozytywnymi myślami:) Sobota – trzymam kciuki bardzo mocno:) I standardowo czekam na feedback 🙂

  9. Tym razem bez specjalnych sukcesów 😉 jednak 3 tygodnie bez golfa to bardzo dużo, ale jak się w końcu dobrze rozgrzałem to i pamięć ruchowa wróciła i się dobrze grało. Najważniejsze jednak, że atmosfera we flajcie była super to i słoneczko także zaświeciło 🙂

  10. Pięknie:) Ważne, że wszystko w dobrym nastroju. Tak trzymać 🙂

Comments are closed.