Pełna Mobilizacja. Zastanawia Państwa tytuł ?

Nie powinien. Przecież to portal golfowy. Oczywiście czasy są jakie są i więcej na ten temat przeczytamy w młodym żołnierzu lub krótkofalowcu ale od początku … Miejsce Mobilizacji – Lokalny bar w śródmieściu Warszawy ul Szpitalna.

Czas – bardzo późno. O tej porze prawdziwi sportowcy śpią ale na szczęście nie wszyscy …

Panowie , wakacje się kończą …

Tomek ma rację – Przerwałem – pijmy szybciej , Mateusz mógłbym do jutra…. …Jedzmy na jakiś golf może – skończył zdanie Tomek . …..późno jest , nic nie będzie widać … – To co powiedziałem rozśmieszyło nawet kolegę Leszka.

A to już sztuka. Problem w tym ,że ja mówiłem poważnie. Dochodziła 4 rano. Reszta wieczoru zaginęła mi jak pro-v ka w semi rafie. O wszystkim dowiedziałem się dopiero z porannej fejsbukowej konwersacji ukrytej grupy o tajemniczej nazwie czarny łabądź. Łabędź .Nie pamiętam. Mniejsza z tym .

Tak żeby nie wyjść na głupka zgodziłem się na wszystko . No bo nie pamiętałem na co zgadzałem się dzień wcześniej a nikt nie chciałby wyjść na niesłownego . Tego wymaga etykieta w końcu . Ja rozumiem zapomnieć oddać pożyczkę . W środku nocy wysłać sms do żony kolegi . Ale nie na boga ojca być niesłownym jeżeli chodzi o męski wyjazd golfowy!

Boże chroń królową i mnie od shank’a .

No więc zgodziłem się jechać . Od razu. Następnego dnia. Samochodem.

Kierunek – Słowacja. Cel – Pole golfowe Black Storke !

Drogę pominę z prostej przyczyny. Nie palę papierosów. Koledzy a i owszem. Jaka była pogoda po drodze nie było widać . W aucie – eche – była mgła. Trzech palących i ja . Aha ! Mateusza żona nie wie że on pali więc powiedzmy ,że dwóch paliło tylko …

Dojechaliśmy po 6 godzinach . Był późny wieczór a ja twarz miałem w kolorze green’u. Jedyne co pamiętam to głos Tomka. Kooozak! – byłem tak zadymiony że myślałem że chodzi o but.

Sztos – dołożył Leszek . W recepcji powitała nas bardzo ładna pani. To już pamiętam lepiej. Górskie powietrze robi swoje. Próbowałem przedstawić się po angielsku ale jedyne co umiem po angielsku to wyjść z wesela ze świadkową .Na szczęście pani recepcjonistka wiedziała kim jesteśmy. Byliśmy gośćmi pani Danki (menadżerki pola)…….. I czuliśmy się jak goście.

Ostatni raz czułem się tak jak zacząłem rundę od tripla na jedynce a potem było już tylko gorzej. Wtedy znajomy nawet mi powiedział… Wojtek Ty to jesteś gość .

Tylko teraz się jakoś lepiej z tym czułem. Pokoje dwa podwójne. Małżeńskie łoża ale nic nie było … Wygodne. Okna na Łomnicki szczyt. Strasznie wysokie Tatry. Nie pamiętam ile metrów ma ale łatwo sprawdzić wpisując w Google – Łomnica tatry . Leszek wie ile ma ten szczyt ale Leszek zna cały Internet.

My z Tomkiem umiemy blefować więc jak Leszek powiedział ile to ja odjąłem parę metrów , Tomek dodał tak żeby była możliwa polemika. Potem zgodnie stwierdziliśmy ,że może jednak Leszek wie lepiej a my dokładnie nie pamiętamy już tego ze szkoły . Ja to nawet szkoły nie pamiętam prawdę mówiąc a co dopiero takich metraży .

W ogóle nie było się o co spierać Tak samo z wieczornym wyjściem do sauny i na bicze wodne. Poszliśmy wszyscy . Ja wróciłem bo w połowie korytarza okazało się ,że nie mam kąpielówek. Godzinne oglądanie golf Channel w łóżku zabrało mnie do krainy snów. Krainy easy parów. Meleksów. Słońca . Krainy w której nie znajdziesz bałwana ani na polu ani na scorecardzie.

Dzień drugi

Budzik zadzwonił o godzinie 8 nad ranem. W całym swoim życiu – a razem mamy prawie 160 lat – nikt tak wcześnie nie wstał. Chłopaki poszli na practice green ,ja na śniadanie. Nic dziwnego zasnąłem przed kolacją. Podobno byli wczoraj jeszcze sprawdzić green’y. Zawodowcy.

Znaczy nie. Zawodowcy bo zawodowo się z nimi gra. Mamy sprawdzony flajt. Takim flajtem możemy nawet trzy dni z Placu Zbawiciela nie wracać do domu i nudno nie będzie. Mateusz ma najgorzej w tej sytuacji bo ma 3 dzieci. Ja jedno . W zasadzie dzięki nam na każdego w tym flajcie przypada dziecko …

Po 7 parówkach jakie zjadłem i dwóch mrugnięciach – jeden po drugim – do hotelowej kelnerki, mogliśmy wreszcie ruszyć na t-boks. Cieszyliśmy się ,że tam jesteśmy i trudno nam było to ukryć. Wszyscy goście których mijaliśmy, uśmiechali się do nas. Personel klubu także pomimo tego że mamy więcej atramentu na rękach jak teesów w standbagach .

Później było jeszcze lepiej.

Wymieniać ?

Widoki ? 6 punktów w skali 1-5 ( chwile była mgła której nie zamawialiśmy ).

Przygotowanie pola ? 7 .

Infrastruktura ? 8 – Woda mineralna co parę t-boksów .

Hotel plus obsługa – 9( aha jak ktoś będzie tam to proszę o przekazanie tej rudej pani z baru na dole że przyjadę we wrześniu znowu ) .

Jedynym zgrzytem o którym nie chciałbym pisać był wynik jaki zagrałem ale to chyba dlatego ,że grając par pola miałbym cholerny niedosyt że tak mało oddałem uderzeń ….

 

Wojtek Friedmann

hcp 14.3

Ahoj.

You may also like

1 Comment

  1. Boskie 😉

Comments are closed.