Barcelona.

Duma i stolica Katalonii, drugie co do wielkości miasto Hiszpanii.

Port śródziemnomorski nad Morzem Balearskim, które jest częścią Morza Śródziemnego, położony w północno – wschodniej części kraju, ok. 120 km od Pirenejów i granicy z Francją.

 

Miasto założone przez Fenicjan, jako kolonia Cesarstwa Rzymskiego w III wieku p.n.e. Po upadku Cesarstwa zdobyte przez Swebów i Wandalów, a potem przez Wizygotów. Od 712 roku n.e., przez ponad 100 lat pod panowaniem Maurów. Od XIII w stolica Aragonii. W czasie wojny domowej stawiało opór frankistom, zdobyte przez nich w 1937 roku. Od tamtej pory, aż do upadku Generała Franco – centrum oporu republikanów i ośrodek świadomości Katalończyków, po dzień dzisiejszy. W 2014 roku Katalonia chciała przeprowadzić referendum w sprawie oderwania się od Hiszpanii, ale ostatecznie do niego nie doszło.

Gospodarz dwóch wystaw światowych – Expo – w 1888 i 1929 roku i letnich igrzysk olimpijskich w 1992.

Ważny ośrodek kulturalny, turystyczny, naukowy, przemysłowy i portowy na mapie Europy.

Piąte miejsce na świecie pod względem ilości organizowanych kongresów.

Niecałe 2 mln mieszkańców, ale w tzw. obszarze miejskim już prawie 5 mln.

 

Po co tam jechać ?

Powodów jest wiele :

  • zobaczyć piękne miasto, napawać się jego atmosferą, wolnością, otwartością
  • obejrzeć zabytki, odwiedzić muzea
  • pójść na mecz na Camp Nou – stadion FC Barcelona, jednego z najlepszych klubów piłkarskich na świecie
  • powspominać pamiętny koncert Freddiego Mercury z Montsserat Caballe z 1988 roku z utworem Barcelona
  • połazić po dobrych restauracjach, a tych tam do koloru i do wyboru. W Katalonii są 53 restauracje oznaczone gwiazdką Michelina, z najsłynniejszą, uznawaną pięć razy pod rząd za najlepszą restaurację na świecicie – El Bulli, w Roses (prowincja Girona), z mistrzem kuchni molekularnej – Ferran’em Adria, niestety już zamkniętą, ale gdzie rezerwacje trzeba było robić 6 miesięcy przed czasem, czy też inną niemniej znaną – El Celler de Can Roca
  • no i oczywiście…. pograć w golfa

 

Miałem okazję już być w Barcelonie i to nawet parę razy, więc wspaniały secesyjny kościół La Sagrada Familia, którego budowa rozpoczęła się w 1882 roku i trwa do dziś, widziałem wcześniej. Rok po rozpoczęciu budowy tego kościoła – będącego jednym z symboli Barcelony – odpowiedzialność za dokończenie przejął jeden z najsłynniejszych architektów hiszpańskich Antonio Gaudi. On jednak również go nie skończył i jak ostatnio czytałem, budowa ma być ukończona dopiero w 2026 roku, po 144-ech latach od rozpoczęcia. To chyba będzie rekord na skalę światową długości czasu budowy i znacznie przebije czas budowy błękitnego biurowca przy Placu Bankowym w Warszawie, który przecież ukończono już po 15 latach….  Kościół La Sagrada Familia ma on osiągnąć wysokość 170 m, stając się najwyższym kościołem na świecie.

Antonio Gaudi to nie tylko architekt wielu wspaniałych budynków, którymi szczyci się Barcelona, ale także twórca ogrodów – Park Guell – zbudowanych, na obrzeżach Barcelony na zamówienie przemysłowca o tym nazwisku.

Byłem na Placu Hiszpańskim, głównym placu w Barcelonie, przeszedłem się La Rambla, najsłynniejszą aleją w mieście łączącą Plac Kataloński z kolumną Krzysztofa Kolumba, górującą nad portem – gdzie jest wszystko : mimowie uliczni, turyści, zakochane pary, złodzieje, bary, fajne sklepiki, stragany z bibelotami, świeże kwiaty, ruch, gwar.

Pamiętam, że podczas pierwszego pobytu, ogromne wrażenie zrobił na mnie bazar w centrum miasta, pod dachem, z super wystawionym na straganach jedzeniem, o którym w początkach lat dziewięćdziesiątych w Polsce, można było tylko pomarzyć i z licznymi knajpkami w środku, gdzie można było zjeść m.in. świeże owoce morza.

 

Byłem w Museu Picasso i w muzeum mojego ulubionego Joan Miro Fundacio.

Knajpki, bary, drogie restauracje, nocne kluby, to kolejna odsłona Barcelony, którą może się miasto poszczycić. Do wyboru, do koloru, w zależności od smaku, preferencji i zasobności portfela.

 

No, ale tym razem cel wizyty był inny : golf.

Od dawna namierzałem się do zagrania PGA Catalunya, jak czytałem w opisach i recenzjach – najlepszego pola w Hiszpanii i jednego z najlepszych w Europie.

Zdecydowałem więc, że ten resort golfowy pójdzie na pierwszy ogień, a w pozostałe dwa dni zagram : Real Club de Golf El Prat i Club de Golf de Barcelona – Masia Bach Course.

 

Na hotel wybraliśmy W Hotel, kilkudziesięcio piętrową szklaną wieżę, z panoramicznymi oknami od sufitu do podłogi, stojący nad samym morzem, niedaleko portu, niedaleko mariny, w dość nowoczesnej, rozrastającej się dzielnicy miasta, tuż przy plaży, nad nadmorską promenadą i z licznymi knajpkami w okolicy. Polecam.

 

  1. PGA Catalunya Resort – resort golfowy położony na północny wschód od Barcelony, jakąś godzinę jazdy samochodem i około 15 min przed Gironą. Co ciekawe, teren początkowo był przeznaczony pod budowę toru Formuły 1. Po zmianie przeznaczenia pierwsze otwarte pole – Stadium Course, początkowo zwane Green Course, miało być gotowe na Ryder Cup w 1997 roku. Pola jednak nie ukończono i turniej rozegrano ostatecznie w Valderrama GC w Sotogrande.

Dwa pola golfowe : Stadium Course i Tour Course, hotel, domy na polu (niektóre do wynajęcia), dwie dobre restauracje i brasserie.

Sam resort opromieniony licznymi nagrodami : za najlepszy w Europie development golfowy, za najlepszy resort, za najlepsze pole – Stadium. Uznawane za 77-me pole na świecie, 3-e w kontynentalnej Europie i 1-e w Hiszpanii.

Bardzo byłem ciekaw jak to wygląda w rzeczywistości.

Okazało się, że jest to bardzo piękne pole golfowe, na niewielkich wzgórzach obrośniętych dość gęstym lasem. Ładnie i ciekawie zaprojektowane dołki. Trochę przewyższeń, fairway’e często skręcające w lewo lub w prawo, niektóre trochę pofałdowane. Kilka blind holes. Jakościowo bez zarzutu : fairway’e, green’y, bunkry – wszystko jak trzeba – zielono, miękko, albo „piaszczyście” – tak jak należy. Porządne tee off. Dołki z „wyzwaniem”, trzeba chwilę pomyśleć przed uderzeniem, jaki kij wybrać i co chcemy osiągnąć. Druga dziewiątka zdecydowanie ładniejsza z pojawiającą się na paru dołkach wodą. Szczególnie podobały mi się dołki 11-y, par 3 i 13-y, par 4 z greenem za wodą. Dookoła las, przyroda, cisza, z niektórych dołków widoczne na horyzoncie góry. Niestety na paru dołkach linie wysokiego napięcia. Dobre, porządne, bardzo dobrze utrzymane pole. Duży dom klubowy, ogromny pro shop, smaczne jedzenie, taras i nienaganna obsługa dopełniają całości. Ale powiem Wam szczerze : grałem wiele ładniejszych i lepszych pól w Europie. Nie to, żebym tam miał się do czegoś przyczepić, raczej trudno o to, ale nie ma tam nic, z drugiej strony, co byłoby spektakularne, co bez wahania pozwoliłoby powiedzieć – to najlepsze pole w Hiszpanii i jedno z najlepszych w Europie. Byłem, zagrałem, chętnie tam wrócę, ale czytając opisy przed wyjazdem, przed grą – no może nie byłem zawiedziony, czy rozczarowany, ale spodziewałem się czegoś Wow, a było super, godne polecenia pole…. jakich wiele innych na świecie.

 

 

  1. Real Club de Golf El Prat – historia klubu jest długa i dość skomplikowana.

Początki sięgają roku 1912, kiedy to Książę Charruca otworzył Barcelona Golf Club, przemianowany później na Pedralbes Golf Club z dodatkiem Real (Królewski) po wizycie Króla Alfonso XIII. W początkach lat 50-tych, z uwagi na rosnącą liczbę golfistów z jednej strony, a rozrastające się miasto Barcelona, z drugiej strony, w porozumieniu z innym klubem Sant Cugat wybudowano nowy klub między El Pratt de Llobregat, a morzem, zaprojektowany przez Javier Arana i otwarty w 1955 r. W 1997 roku rozrastające się lotnisko zmusiło klub do ponownej zmiany lokalizacji. Tym razem klub przeniósł się na około 26 km na północ od Barcelony do Bon Villar pomiędzy Terrassa i Sabadell. Pięć dziewięcio-dołkowych pól, w tym jedno pitch and putt,  daje jakby możliwość gry na sześciu różnych osiemnastkach. Pole zaprojektował Greg Norman – The Shark i otwarto je po raz pierwszy dla klubowiczów na gwiazdkę w 2003 roku. To porządne, ładne pole. Położone na dość płaskim terenie (szczególnie pierwsza dziewiątka), z krzakami i niewielkimi drzewami otaczającymi fairway’e. Front nine bardziej otwarta z kilkoma dołkami pozwalającymi na niewielkie błędy w otwarciach, choć z gęstym rough’em po bokach fairway’ów. Druga dziewiątka, jak dla mnie, ładniejsza, zdecydowanie bardziej pagórkowata, wchodząca bardziej między drzewa z kilkoma wymagającymi dołkami. Mnie podobały się : 10 dołek – par 4, grany lekko w dół między drzewami , a potem lekko w prawo na wyniesiony green, chroniony aż sześcioma bunkrami i 16-ty z greenem opadającym w dół, w prawo, otoczonym wodą z prawej strony. Dość dobra jakość fairway’ów i green’ów. Ładnie utrzymane bunkry z dobrym  piaskiem. Praktycznie, poza niewielkimi wyjątkami nie ma wody. Aż 7 różnych tee off. Nowoczesny w kształcie i formie dom klubowy, nienajgorszy pro-shop, dobry driving range dopełniają całości. Nie ma tam spektakularnych dołków, ani super jakości, ale to porządny klub, dobrze utrzymany. Warto tam zagrać.

 

  1. Club de Golf de Barcelona – Masia Bach Course. Położony 27 km na

północny zachód od Barcelony. Niezłe pole, na pagórkowatym terenie z ładnymi widokami nieodległych gór i trochę przeszkadzającymi domami, na paru dołkach. Ciekawie zaprojektowane. Dużo przewyższeń, trudne dołki. Jakość pozostawia trochę do życzenia, zarówno fairway’ów jak i green’ów. Bunkry w miarę porządne, bez rewelacji, tee off podobnie. Nie zdążyłem zagrać całego pola – tylko back nine. Podobał mi się dołek 11-y, par 5, grany z góry w lewo, a potem w prawo pod górę, trochę w kształcie litery S, oraz 12-y, par 4, również grany z góry, w lewo w dół, z długim bunkrem po lewej stronie. Dookoła fairway’ów dużo krzaków i niewielkich drzew. Dość trudne technicznie pole. Duży dom klubowy, ale nie w moim stylu, trochę przerost formy nad treścią. Niewielki pro-shop. Nie chcę wyrokować o całym polu, mając doświadczenie tylko z drugiej dziewiątki. Ta mi się podobała technicznie, nie do końca jakościowo.

 

 

Trzy pola w trzy dni. Było fajnie. Wieczorami był czas, żeby sobie połazić po okolicy i zjeść całkiem smaczne jedzenie w knajpkach koło mariny.

 

Barcelona to nie jest destynacja golfowa  z wyboru. Jest więcej miejsc, gdzie jest dużo więcej pól, dużo większy wybór.

Ale to ładne i ciekawe miasto, gdzie golf może być dopełnieniem mile spędzonego weekendu.

Szczególnie w październiku, gdy pogoda w Polsce już niepewna, a tam jednak ciepło i słońce

Znajdźcie czas na golfa, połaźcie sobie po mieście, a będziecie zachwyceni.

 

Pozdrawiam Was golfowo

 

Wojciech Pasynkiewicz

 

Pisz do mnie na w.pasynkiewicz@upcpoczta.pl

 

 

 

You may also like

Comments are closed.