Trafiłem do szpitala. Głupstwo. Pewnie trzy dni i do domu.

Jacek Nowicki, właściciel portalu Golf Guru, napisał, jakiś czas temu, maila „Jacek, pisz dla mojej strony, cokolwiek, może być luźno związane z golfem, ale pisz. To co robisz jest genialne”. A może wcale tak  nie napisał. Muszę jakoś wytłumaczyć, skąd wziął się ten artykuł, który niby nie o golfie, a jednak o golfie.

Więc trafiłem do szpitala. Z pola golfowego trafiłem. Przyjął mnie młody, bardzo miły i wykształcony doktor w czarnej koszulce. Protest był, a doktor, mimo, że nie rezydent, solidaryzował się. Wychudzony nie był, taki w sam raz. Zaopatrzył mnie i do domu. Po trzech dniach ponownie trafiłem  do szpitala i była bardzo miła pani doktor, też wykształcona i delikatna i mnie zaopatrzyła i do domu. Po kolejnych dwóch dniach ten sam oddział i wyrok. Operacja.

Żeby była operacja, to trzeba przejść przez poradnię przyszpitalną. Przeszedłem, trzy godziny siedziałem i przechodziłem. Uratowała mnie potęga telefonu komórkowego. Najpierw nauczyłem się swingu, potem przeszedłem do chippowania i już miałem zacząć puttować, kiedy usłyszałem swoje nazwisko.

Wizyta pięć minut i do kolejnego pokoju wypełniać papiery. Tu już znacznie dłużej. Pani wrzucała do komputera, a komputer zeznania wypluwał na zewnątrz. Zanim wszystko wypluł dowiedziałem się, że jestem w grupie geriatrycznej. To komputer zakwalifikował mnie do tej wstydliwej grupy. Pani twierdziła, że aż tak źle nie wyglądam. Jak geriatryczny to trzeba wypełnić ankietę geriatryczną. Pytanie po pytaniu zawstydzały i zabijały moje ego. Ja super golfista, sportowiec, że hej hej i pytanie : kim był Jan Paweł II?, jaki dzisiaj mamy dzień?, czy jest pan samodzielny w jedzeniu?, czy zapina pan guziki bez pomocy osób trzecich?. Proszą przeczytać adres : Gruszkowa 54, przeczytałem. Najgorsze dopiero miało nastąpić : miałem się przyznać, czy nie popuszczam.

I nagle uświadomiłem sobie, że zamiast obrażać się na pytania, powinienem być dumny, że umiem na nie prawidłowo odpowiedzieć i że nie popuszczam.

Ostatnie pytanie brzmiało : jaki adres był podany w ankiecie? Gruszkowa 24 wykrzyknąłem z dumą! Jestem wersją geriatryczną!

Trafiłem na oddział. Byłem na nim 30 lat temu. I go poznałem. Co za ulga. Nic się nie zmieniło. Wróciłem w czasy młodości. I co najdziwniejsze, wszyscy na tym oddziale zarabiają tyle samo co wtedy. Siostra niewiele więcej od salowej, lekarz niewiele więcej od siostry. Ordynator niewiele więcej od lekarza.

I po co te strajki.

Na oddziale, wszyscy mili, uśmiechnięci, i kolejne papierki. Podpisałem, że nie będę rościł, pobrano mi krew i na salę. Była godzina 12,00. Łóżko, łóżko, łóżko. Bolą plecy. Krzesło, krzesło, krzesło boli d… Telewizor wrzutowy. Po co wrzucać. Pewnie mają TVP. Dzwonię do rodziny, nie dzwonię, uciekam z oddziału. I do domu i wielki krokiet w mięsem i mocna, czarna kawa. Z szafy plecak, a w plecak : laptop, tablet, słuchawki przewodowe i bezprzewodowe, ładowarki i książka, o golfie książka. Dobra. I na oddział. Nie zauważyli.

Wizyta wieczorna.

Pan z jakim problemem, miło zagaja doktor, nie rezydent, doktor. A to proszę jutro na czczo.

Oglądam odcinek „Jak robi się muzykę rozrywkową” – to na Planete +. Polecam. I spać. Ale jak spać? Trzech chłopa i każdy z pretensjami do chrapania. Materac owinięty ceratą – wszak leży na nim pacjent z grupy geriatrycznej. Może popuszczać.  Poduszka  „fafuła”.

Na wszystko jest jednak sposób. Bierzemy tabletkę nasenną, przełamujemy na pół i połykamy pół. O drugiej w nocy, jak się obudzimy, a się obudzimy, bierzemy drugą połówkę. I mogą sobie chrapać. Śpimy.

O szóstej rano budzi nas, przy pełnej iluminacji świetlnej, strzał w czoło. Tak mierzą temperaturę. Taki postęp.

Od pra wieków każdego pacjenta w Polsce, nawet umierającego, dotyka ten idiotyczny rytuał. Szósta rano pobudka. Kiedyś termometr pod pachę, teraz egzekucja w czoło. A że jesteś chory i mógłbyś jeszcze trochę pospać, przecież wizyta lekarska o 8,30 – nieważne. Pielęgniarka schodzi z dyżuru o 7.00. Musi więc strzelić o 6,00, żeby zrobić raport dla tej, która przychodzi  o 7,00. Pacjent? Wyśpi się w dzień.

Wizyta poranna.

Pan ordynator na czele, za nim wianuszek doktorów. Decyzje : Pan z wklęśniętym czołem, to po spotkaniu ze słupem, do Poznania. Pan z łóżka obok do operacji, na czczo i do anestezjologa.  Pan doktorze, to do mnie, relanium z atropiną w tyłek i do zabiegu. Spróbujemy załatwić pana argonem.

Samo spróbujemy już mnie zmroziło, czyli może nie wyjść, ale wiadomość, że argonem, zwaliła mnie zupełnie.  Jak nic stracę nos.

Na salę zabiegową marsz, zakomunikowała miła , źle opłacana, siostra i ruszyłem. Nie dość, że nie miałem okularów, to relanium działało. Trochę mną miąchało, jakbym schodził do lądowania przy  tajfunie Grzegorz. Doszedłem. I położyli na fotelu stomatologicznym. I wszedł – kosmita wszedł. Ni to zamaskowany przybysz z innej galaktyki, ni to górnik z lampką czołówką. Jak nic kosmita. I przemówił głosem ciepłym i spokojnym, a ja rozpoznałem. To mój ukochany pan ordynator. Jestem w dobrych, kosmicznych rękach, pomyślałem i się rozluźniłem.

Siostro proszę sondę, rozpylimy argon na uszkodzone naczynie, argon zamieni się w plazmę, ma plus 1000 stopni i skoagulujemy źródło problemu, tłumaczył doktor i czekał na sondę. Dostał, nacisnął pedał i argon wypłynął. Ale w plazmę się nie zamienił i nie skoagulował. Siostro proszę inną sondę. Podłączyli, doktor nacisnął i ponownie nic. Kolejna sonda przybyła z innego oddziału. I nic. Plazma nie pojawiła się. Dwa miesiące nie mieliśmy argonu, a jak mamy to nie działa, narzekał pan ordynator, a ja trząsłem się ze strachu. Nie ze strachu, że będę torturowany, ze strachu, że zabieg się nie odbędzie i jeszcze raz będę musiał przez to wszystko przechodzić.

Zabieg się odbył. Metodą tradycyjną, średniowieczną, wypalaniem ogniem. Miałem szczęście, że na oddziale nie hodowali smoków, jak w Grze o Tron. Jak nic odpalili by mi głowę. A tak wypalili miejscowo, delikatnie i bez bólowo i skutecznie.

I jestem zdrowy. Czego wszystkim golfistom życzę.

Po słowie :

Mamy wspaniałych, bardzo dobrze wykształconych lekarzy, którzy w stworzonych przez naszych polityków bieda realiach potrafią dokonywać cudów. Protest rezydentów chciał pokazać, że tak dalej się nie da. Zasługujemy, my społeczeństwo, na inny komfort przebywania w oddziałach, szybszą i skuteczniejszą diagnostykę, leczenie.  Lekarze powinni więcej zarabiać, to oczywiste. Jesteśmy w ogonie Europy jeżeli chodzi o nakłady na służbę zdrowia.

Z podwyżkami, jest jednak  problem. Dla rządu problem. Jak rząd da, to lekarze mogą nie chcieć dorabiać. A jak zadowolą się pracą na jednym etacie, to wszystko w sekundę się rozpadnie.

Więc nie dadzą, bo wiedzą , że siedzą na minie. A Konstanty? Taki sam jak i poprzednicy. Ani lepszy, ani gorszy. Po prostu polityk.

Wasz poharatany super golfista jacek zaidlewicz

Smacznego!

You may also like

2 Comments

  1. Zdróweczka Jacuś życzę !!!

  2. Na izbę przyjęć oddziału chirurgicznego szpitala przychodzi geriatra-golfista ze skierowaniem dotyczącym operacji stawu biodrowego. Pielęgniarka informuje że jest to możliwe w roku 2025. Pacjent z rozterką w głosie pyta jakby sam siebie……. tylko czy ja dożyję do tego czasu? Proszę się nie martwić odpowiada sympatyczna pielęgniarka. Na wszelki wypadek wpiszę pana ołówkiem. Jakby co, to będzie można wygumkować.
    Dużo zdrowia Jacku.

Comments are closed.