Golfistom nie muszę tłumaczyć, oni wiedzą dlaczego tak jest.
Ale jak mam przekonać was, tych którzy tego jeszcze nie zaczęli grać w golfa ?
Wszystkich powodów nie wymienię, za mało czasu i miejsca, ale spróbuję.
Otóż :
- Sport czy rekreacja. Niewiele jest sportów, czy dyscyplin, gdzie rekreacja łączy się lub zamienia w sport i odwrotnie. W golfie niewątpliwie tak jest. Można grać wyłącznie dla przyjemności : samemu, z rodziną czy przyjaciółmi; co więcej można nawet nie liczyć sobie ilości wykonanych uderzeń, znajdując czystą przyjemność w lekkim wysiłku wśród otaczającej przyrody, miłym towarzystwie czy wyłączeniu się choć na chwilę z pędu dnia codziennego. Jeśli jednak grając rundę w kolegą zaczynamy liczyć uderzenia, to rekreacja przeplata się już ze sportem, bo zwracamy uwagę na osiągnięty wynik – nasz i naszego partnera, patrzymy więc kto jest lepszy, kto lepiej zagrał. Jak decydujemy się na udział w zawodach – turnieju golfowym (nawet będąc absolutnym amatorem), to pojawia się stres, adrenalina, presja na wynik – a to już jest sport w najczystszym wydaniu. Oponenci (a ich nigdy nie brakuje) zaraz krzykną : przecież tak samo jest w tenisie, koniach, kolarstwie, nartach czy nawet bieganiu. Tak, w niektórych aspektach tak, ale tylko w niektórych. I to z wielu różnych powodów.
- Poziom umiejętności. Nie ma sportu na świecie, w którym dwóch zawodników o różnym poziomie umiejętności i zaawansowania może ze sobą rywalizować, lub w którym amator może grać razem z zawodowcem i co więcej może z nim wygrać. Dzięki handicapowi – systemowi przyznającemu każdemu zarejestrowanemu golfiście określony, ale zmieniający się w czasie, handicap (HCP) będący, mówiąc w skrócie : odniesieniem do jego umiejętności i jego poziomu gry. System ten stosowany i uznawany na całym świecie pozwala nie tylko grać ze sobą w jednym flight’cie (drużynie) ludziom o różnym poziomie umiejętności, ale daje realne szanse amatorowi na pokonanie zawodowca. Wyobrażacie sobie coś takiego w tenisie czy slalomie gigancie ?
- W golfie ma niewielkie lub wtórne znaczenie. Grałem z kolegą i jego dziećmi – jedno w wieku sześciu lat, drugie siedmiu, grałem z 78-ośmio letnim Holendrem – przegrałem, grałem z 91-o letnią Amerykanką – na szczęście wygrałem J. Niewiele jest takich dyscyplin gdzie ramię w ramię grają dziecko i mocno starsza osoba, a wynik nie jest przesądzony. I nie mówię tu tylko o sporcie amatorskim, nie tak dawno, na początku marca tego roku, w dużym turnieju PGA – Mexico Championship – na podium stanął Phil Mickelson, w wieku 48-u lat, zgarniając nagrodę główną w wysokości 1,7 mln dolarów i każąc obejść się jej smakiem paru dwudziestolatkom. Równie dobrze mógł jednak Phil trafić na Guan Tianlang’a, Chińczyka, który w 2013 roku, w wieku 14 lat zagrał w Masters (jeden z wielkoszlemowych turniejów w golfa), przeszedł cut’a (cut, czyli odcięcie, to ograniczenie po dwóch dniach liczby grających w turnieju zawodników na ostatnie dwie rundy finałowe) i zajął ostatecznie bodajże 58-e miejsce na 76 zawodników. To i tak nic, bo rekord (choć w odwrotną stronę) należy do Jerry’go Barber’a, który zagrał w turnieju PGA Buick Invitational w 1994 roku w wieku 78 lat. Drugiego dnia zawodów zagrał jedno uderzenie poniżej par pola i do przejścia cut’a zabrakło mu jednego zaledwie uderzenia, podobnie jak Michelle Wie – chyba najlepszej golfistce na świecie – która zaczęła starty w zawodowych turniejach w wieku 14 lat w 2004 roku w Sony Open, na Hawajach i choć też drugiego dnia zawodów zagrała fenomenalnie – 4 uderzenia poniżej par pola, również cut’a nie przeszła. O ile szesnastolatkowie startują już w mistrzostwach świata w różnych zawodach pokażcie mi siedemdziesięcio-latka nawiązującego z nimi równorzędną walkę.
- Budowa ciała, waga. Kolejny fenomen w golfie, który na poziomie zawodowym jest niezwykle wymagającym fizycznie sportem, ale gdzie niekoniecznie tężyzna organizmu jest najważniejsza. Czy gra toczy się wśród zawodowców o nagrodę miliona dolarów, czy wśród amatorów o puchar za 25 zł, a waga, postura i wzrost są drugorzędne. Jedenasto-letnia, drobna dziewczynka potrafi lepiej uderzyć niż dorosły, wysportowany mężczyzna, a niski facet z dużą nadwagą ograć młodszego, szczuplejszego i wyższego (wyższego czyli z dłuższym zasięgiem ramion, z dłuższą dźwignią, czyli teoretycznie z mocniejszym – dłuższym uderzeniem) kolegę. Kevin Stadler zawodnik PGA ważył prawie 113 kg, a Mark Calcavecchia ponad 110. To prawidłowy swing, koordynacja i szybkość ruchu decydują w większym stopniu o precyzji i długości uderzenia niż inne walory fizyczne. I nie mówię tu o zdolnościach mentalnych, umiejętności koncentracji, woli walki, bo te nie są przecież zależne od budowy fizycznej naszego ciała.
- Jest parę sportów, które dają poczucie kontaktu z przyrodą z naturą, wyzwalając w nas całą masę endorfin. Wind, czy kite surfing, galop na koniu po stepie, jazda na nartach ze szczytów Alp w słoneczny dzień z panoramą i majestatem gór przed nami, spływ kajakiem górską rzeką, itp. Nieczęsto jednak możemy tego doświadczać, jeśli nie mieszkamy Tignes, Val Thorens, na pampie argentyńskiej, czy nad brzegiem morza. Z golfem jest w tym względzie dużo łatwiej, bo jeśli nie mieszkamy w Afganistanie, czy za kołem podbiegunowym to z dużą dozą prawdopodobieństwa do najbliższego pola golfowego mamy kilka czy kilkanaście km. Nie obiecuję wam, że najbliższe was pole roztoczy przed wami widoki srebrzyście połyskującego jeziora, czy widocznych w oddali ośnieżonych szczytów gór, ale poranny śpiew ptaków, rosa na soczystej, zielonej trawie, czy rechot żab przed zachodem słońca jest na wyciągnięcie ręki. I mówię tu tylko o kontakcie z otaczającym nas światem, czasem zaledwie 30 min jazdy samochodem od waszego domu, czy od centrum miasta. Zieleń trawy i lasu, błękit wody i nieba, widok bociana, żurawi, biegnącego zająca czy sarny, to dotknięcie przyrody. To jest wspaniałe, to daje oddech i poczucie wolności i jedności z naturą.
- Są pola ładne i brzydkie, ciekawe i nudne, trudne i łatwe. Wszystko zależy od trzech rzeczy :
- naturalnego otoczenia : łąka, las, jeziora, góry, morze
- projektanta : ukształtowania poszczególnych dołków, rozmieszczenia bunkrów, umiejscowienia green’ów, wkomponowania stawów, jezior
- dbałości i nakładów na utrzymanie pola
Szczególnie ten trzeci czynnik ma znaczenie estetyczne. Klomby drzew, czy krzewów, kwiaty, porządne dróżki miedzy dołkami, mostki nad wodą, obramowanie stawów i bunkrów, ład, czystość i porządek. Można oczywiście powiedzieć, że natura sama w sobie jest już wystarczającym pięknem, uwierzcie mi jednak, że to trochę tak jak z ogródkiem przydomowym – jeden posieje trawę i nie bacząc na chwasty, kopce kretów i niewielkie błotko po małym deszczu będzie zadowolony, a drugi wybuduje ścieżki, dróżki, posadzi kwiaty, zrobi oczko wodne, tu postawi ławeczkę, a tam zasadzi krzewy i stworzy takie małe cudeńko. Z polem golfowym jest tak samo i pomijam to co jest poza polem czyli np. morze czy góry. Dlatego biorąc pod uwagę ukształtowanie, architekturę pola i otoczenie dookoła dołków, dbałość o detal, szczegół, jedne pola są piękne, a inne byle jakie. Z tego zapewne wynika, że budowa, stworzenie jednych pól kosztuje 6 mln złotych, a innych 230 mln dolarów, a ich utrzymanie waha się między 500 tys. zł, a 5 mln $ rocznie, a jedna runda kosztuje albo 40 zł, albo 500 USD. No cóż, takie jest życie, nie oczekujmy że kupimy nowego mercedesa za cenę skody. Ale nie to jest istotne, ważne jest to, że ciągle jesteśmy młodzi, ciągle chcemy wiedzieć co jest za rogiem i ciągle mamy nadzieję, że zagramy na najpiękniejszym polu na świecie. Wielu z nas żyje w miastach, ucieczka na łono natury w pięknie zaaranżowane krajobrazy czyni z golfa sport, który daje taką możliwość.
- Pieniądze. No tak, takie mamy czasy. Szczytne ideały barona de Coubertina trochę się zdezaktualizowały. Pieniądz rządzi światem. Czym lepszy sportowiec, czym większe sukcesy, czym więcej widzów tym więcej pieniędzy na nagrody, organizację zawodów, marketing, media. Sukces buduje sławę, sława daje pieniądze, kasa przyciąga widzów i naśladowców. I tak w kółko. Wiemy, przynajmniej od pewnego wieku, że nie będziemy jeździć samochodem jak Sebastien Loeb czy Paweł Przybylski, śmigać na nartach jak Bode Miller czy na snowboardzie jak Mateusz Ligocki, grać w kosza jak James LeBron czy Marcin Gortat, kopać piłkę jak Leo Messi czy Robert Lewandowski, wiemy ale próbujemy. Współczesny sport to wielkie medialne widowisko, show, a my chcemy być jego częścią. Jedziemy na Hungaroring licząc, że Kubica wygra, stoimy na mrozie pod Wielką Krokwią ściskając kciuki za Adama Małysza, czy Kamila Stocha, patrzymy jak oni strzelają bramki, jeżdżą na rowerze, zbijają piłki nad blokiem przeciwników, a potem sami tak chcemy. Wielkie nazwiska, międzynarodowe sukcesy są jak paliwo do popularyzacji sportu i konkretnej dyscypliny. To dzięki takim nazwiskom jak Jack Nicklaus, Tiger Woods, czy Rory McIlroy miliony ludzi zaczęły grać w golfa. Chcemy być tacy jak oni, nawet jak ma to wymiar wygrania turnieju w przysłowiowym Pcimiu. Dla nas amatorów pieniądze są wtórne, a nawet są zabronione do przyjmowania, bo stracimy wtedy status amatora, ale sprawiły one że miliony ludzi na świecie chce grać jak przysłowiowy Tiger, który być może jest pierwszym człowiekiem na świecie, który na sporcie zarobił ponad miliard dolarów. To przyciąga ludzi, zachęca ich do uprawiania danej dyscypliny – w tym wypadku golfa.
- Język. Bez względu jakiej jesteś narodowości, gdzie mieszkasz i jakim językiem posługujesz się na co dzień, na polu golfowym dogadasz się na całym świecie. Wszyscy wiedzą co to jest par, birdie, slice, rough, green, fairway, tee off, driver, iron, wood, putter, buggy, shank, bunker, hazard, dogleg, club house, proshop itp., itd. I nawet jak Włoch powie „buca”, Czech „jamka”, Polak „dziurka”, to i tak wszyscy wiedzą, że chodzi o hole. Ten specyficzny język określający rodzaje kijów, miejsce na polu golfowym, czy rodzaj uderzeń jest zrozumiały na całej kuli ziemskiej. To łączy ludzi. To ich zbliża. Czują się częścią jakiejś grupy, kasty, gdzie innym wstęp jest wzbroniony, albo przynajmniej utrudniony. To zawsze poprawia nasze samopoczucie. Czyż nie ?
- Zasady, reguły, etykieta. Zostały opracowane przez Brytyjczyków, a w zasadzie przez Szkotów w XVII i XVIII w i choć nieznacznie stale modyfikowane nie uległy zasadniczym zmianom. Niewiele jest sportów z tak długą tradycją. Oczywiście, już starożytni Grecy urządzali Olimpiady, rzucali oszczepem, biegali, uprawiali zapasy. To piękne, że te sporty przetrwały i dalej możemy obserwować zmagania atletów. Nigdy jednak nie stały się sportami masowymi, no może poza uprawianiem biegów. Golf jest specyficzny, bo łączy tradycję ze współczesnym trybem życia. Uczy zasad, fairplay, kultury, uczciwości, a nie dzieli na biednych i bogatych, na „miastowych” i „wsioków” – grać mogą wszyscy. Uczy też pokory i poszanowania zasad i partnerów. Z jednej strony walczysz sam ze sobą – nie ma znaczenia jak czysto technicznie uderzasz, jaki masz swing, jaką postawę, jak drogie kije kupiłeś i ile wydałeś na modny strój – w efekcie końcowym liczy się tylko to w ilu uderzeniach umieściłeś piłkę w dołku. Z drugiej strony grasz obok innych graczy i siłą rzeczy ich postawa, zachowanie, gra i wyniki na poszczególnych dołkach wpływają na twoją psychikę, a co za tym idzie na grę. Nie ścigasz się więc z nikim, nie siłujesz, nie walczysz, a jednocześnie robisz to. Nie fizycznie, ale mentalnie.
- Życie towarzyskie i klubowe. Dom klubowy, nawet jak jest to mały drewniany domek, a nie designerska budowla za miliony dolarów, to nie tylko miejsce do zmiany ubrania, wypicia kawy, czy zjedzenia posiłku. To miejsce gdzie spędzasz czas z przyjaciółmi, z innym pasjonatami tego sportu. To miejsce nie kończących się nigdy dyskusji o grze, zagraniach, przypadkach, przygodach, zdarzeniach i opowieściach. Golfiści tworzą swojego rodzaju kluby towarzyskie. Nie znam takich miejsc i takich sportów gdzie po grze gromadzą się uprawiający daną dyscyplinę i potrafią godzinami rozmawiać o swojej grze. To również często miejsca będące swoistym wyznaczeniem statusu społecznego, czy materialnego, a czasem nawet (jak w USA) wyznania. Dobry country club, którego częścią jest club house to miejsce przeznaczone dla lokalnej elity, grupy właścicieli domów z danego osiedla czy kompletnie zamknięte miejsce dla ludzi z zewnątrz. Golf & Country Club szczyci się swoją historią, tradycjami, członkami i zawodnikami. Dostać się tam jest czasem wręcz niemożliwe. Jak by nie patrzeć oznacza to pewnego rodzaju elitarność. Tak, ale to elity wyznaczają trendy, sposób bycia, zachowania i kultury. I super, bo za nimi idą masy. Tak było i jest w przypadku golfa i chyba dobrze, bo nikomu nie przeszkadza, że na członkostwo w Augusta National czeka się dwadzieścia lat, a drugiej strony dwa kilometry dalej jest pole publiczne, gdzie runda kosztuje 20 dolarów, a czasem mniej. Ważne, żeby znaleźć się w tej grupie, jak w kółku różańcowym, czy na niedostępnym spotkaniu loży masońskiej, albo zamkniętym dla innych pokazie nowego filmu. To nobilituje.
- Życie społeczne i rodzinne. Golf to gra gdzie wspólnie spędzają czas przyjaciele, rodziny i koledzy. Nie stawia barier wiekowych, nie każe grać regularnie, nie wywiera presji na wynik. Pozwala na relaks na łonie natury, zdrowo oddychając tlenem, bez specjalnego ryzyka kontuzji, ciesząc się z otaczającej przyrody, ale także podróżować po świecie. Bo każde pole golfowe jest inne, nie ma dwóch takich samych, a jest ich kilkadziesiąt tysięcy w ponad stu krajach. To wspaniały pomysł na zwiedzanie świata, poznawanie nowych miejsc, kultur, innych ludzi. To swego rodzaju way of life. To też jeden z niewielu sportów, które mogą uprawiać ze sobą całe rodziny, zacieśniając więzi, rozwiązując problemy, znajdując wreszcie czas na rozmowę i wspólne przebywanie. Jest miejsce na zabawę, jest na rywalizację, jest na zbudowanie lepszych, bliższych relacji z synem, córką, tatą, czy wnukiem.
- Golf uczy pokory. Uczy jak walczyć z własnymi słabościami, jak cieszyć się nawet z jednego dobrego uderzenia i jak znosić gorycz porażki. Kształtuje w pewien sposób nasze podejście do życia, do rodziny, do innych ludzi. Żyjemy w czasach wyścigu szczurów, pędu, kariery, zdobywania pieniędzy. Nie wszyscy, ale w większym czy mniejszym stopniu, duża część z nas. Trzeba się umieć czasami oderwać od tego. Trzeba, albo powinno się znaleźć swego rodzaju dystans do otaczającego nas świata i jego problemów. Ale trzeba też przestrzegać prawa, zasad, norm i reguł. Golf tego uczy.
Oczywiście, można wsiąść na rower, można pójść biegać, można uprawiać triathlon, czy grać w squasch’a, a nawet w bridge’a. Ale czy nie lepiej pójść na pole golfowe i oderwać się od rzeczywistości, miasta, smogu i spróbować wygrać z kolegą, znajdując jednocześnie czas, żeby z nim porozmawiać ? Czy nie lepiej nauczyć syna, czy córkę, że są w tej grze standardy i że warto, że należy je stosować na co dzień, przez całe życie ?
- Zdrowie. Jak kiedyś powiedział mój przyjaciel : nic i nikt nie wyciągnie mnie na 6 – 7 kilometrowy spacer, ale bez problemu, co więcej, z przyjemnością przejdę ten dystans po polu golfowym, nawet ciągnąc za sobą wózek z torbą i kijami i nawet jak będę klął jak szewc z powodu swojej słabej gry. Nie wyobrażam sobie żebym zadzwonił w sobotę, czy niedzielę do Basi, Krzysia czy kogokolwiek innego i zaproponował im cztero-godzinny spacer po parku, czy lesie. Jak już gdzieś razem pójdziemy (rzadko, ale to się jednak zdarza) to siądziemy w najbliższej knajpce i zamówimy kawę, ciastka, albo piwo. A z golfem nie ma problemu – idę natychmiast, czy z kimś kogo zaprosiłem, czy będąc zaproszonym i żeby było śmieszniej – jestem zadowolony, nawet jak kiepsko zagram. Ruch, wysiłek rozłożony w czasie, adrenalina, przyjemność (czasem frustracja), tlen, drzewa, ptaki wszystko gra i mi się podoba. I taka jest prawda. Pracują 192-a mięśnie, pracuje głowa. Tlen jest regularnie pompowany do naszego organizmu, a jak dodatkowo dobrze zagramy, to poziom naszego szczęścia i wzrost samooceny przełoży się na wszystkie inne aspekty naszego życia.
To wszystko i jeszcze wiele innych rzeczy uczyniło z golfa tak popularną rekreację i tak wielki sport wyczynowy na całym świecie.
To dlatego gra w tę grę prawie 150 mln ludzi na całej kuli ziemskiej.
To piękna gra. W wymiarze towarzyskim, sportowym i rekreacyjnym. Zdrowa, dająca wyzwanie, adrenalinę, ucząca cierpliwości i dająca dużo przyjemności i zadowolenia. Miła towarzysko i ucząca zasad, umiejętności koncentracji, a jednocześnie stawiająca wyzwanie i pozwalająca mierzyć się z innymi.
Pewnie mógłbym jeszcze długo pisać o zaletach golfa.
Część z was mi uwierzy i spróbuje, część nie. Trudno, takie jest życie.
Ale dajcie mi i tej grze jeszcze jedną szansę.
Nie ma wiele filmów o golfie, ale jest jeden, ten jeden jedyny, który oddaje jej ducha i piękno.
„Legend of Bagger Vance” – po polsku : „Nazywał się Bagger Vance”
Amerykański film z 2000 roku z Will’em Smith’em, Matt’em Damon’em, zjawiskową Charlize Theron i z narracją niezapomnianego Jacka Lemmona („Pół żartem pół serio”) w reżyserii Roberta Redforda.
Obejrzyjcie ten film.
Zmieni on wasze nastawienie do golfa i zmieni wasze życie, bo zacznie grać.
Jestem tego pewien, bo golf to jedna z najpopularniejszych i najfajniejszych gier na świecie i nigdy nie jest za późno żeby zacząć w nią grać.
Uwierzcie mi.
Pozdrawiam
Pasyn
Wojciech Pasynkiewicz
Instagram : travelling4golf
Facebook : Wojciech Pasynkiewicz
Facebook / fan page : Pasyn travelling4golf
Twitter : Pasyn1
w.pasynkiewicz@upcpoczta.pl
“……. bo golf to jedna z najpopularniejszych i najfajniejszych gier na świecie i nigdy nie jest za późno żeby zacząć w nią grać.
Uwierzcie mi.”
Cudny artykuł!:)
Polecam również przepiękny film, który trzeba zobaczyć z różnych względów nie tylko golfowych!
„Najwspanialsza gra w dziejach” – film sportowo-biograficzny produkcji USA wyreżyserowany przez Billa Paxtona w 2005 roku. Opowiada o młodości golfisty-amatora, Francisa Quimeta, żyjącego na przełomie XIX/XX wieku.
Reżyseria: Bill Paxton
Na podstawie: The Greatest Game Ever Played: Harry Vardon, Francis Ouimet, and the Birth of Modern Golf
Do Autora.
Dziekuje za bardzo fajny artykuł.
Do listy argumentów, które Pan przytoczył, a które przemawiają za tym najpiękniejszym ze sportów, dodałbym koniecznie jeszcze jeden:
INKLUZJA
Nie ma chyba innego sportu (aktywnego ruchowo), który nie zna podziału na sportowców i parasportowców.
Tysiace (tak zwanych) niepełnosprawnych golfistów gra wspólnie z golfistami „normalnymi”.
W golfie nie ma podziału na tych, którzy mają nogi i tych, którzy grają na protezach. Nie ma podziału na dwurękich i jednoręcznych, na tych inteligentnych i tych z lekkim opóźnieniem i nie ma wielu jeszcze innych podzialów.
Wszyscy gramy na tych samych zasadach i bez podziału na klasy.
Wszystkich nas dotyczą te same regóły, ta sama etykieta. Mamy tą samą ilość uderzeń handicapowych i nie ma „taryfy ulgowej”.
„Niepełnosprawni” golfiści swoje handicapy (czy to np. 4,6; 10,4, 16,2 czy jakiekolwiek inne) osiągają na tych samych turniejach co Ci „sprawni”. Wielu „niepelnosprawnych” gra lepiej niz większoćć pełnosprawnych.
Golf nie zna podziałów. I to jest też jeden z najpiękniejszych aspektów golfa.