Money makes the world go round, śpiewała Liza Minnelli w kultowym filmie Kabaret.

Money, money, money must be funny in the rich man’s world, słusznie przypuszczała Abba. Money it’s a gas. Grab that cash with both hands and make a stash. New car, caviar, four star daydream. Think I’ll buy me a football team, to fragment jednej z najsłynniejszych piosenek Pink Floyd – Money.

Czy naprawdę kasa rządzi światem?

W zawodowym sporcie – tak. Szczególnie w golfie, tenisie, koszykówce, piłce nożnej, F1, hokeju i pewnie jeszcze w paru innych dyscyplinach sportowych. To jest oczywiście niesprawiedliwe, bo dlaczego dobry gracz NBA zarabia  kilkanaście milionów dolarów rocznie, a najlepszy siatkarz ledwo dociąga do miliona? Dlaczego lekkoatleta cieszy się z wygranej rzędu 100 tys. €, a Robert Lewandowski zgarnia 20 mln € rocznie, choć nie jest najlepiej zarabiającym piłkarzem? Dlaczego w statystykach pomija się zarobki kolarzy, wioślarzy, skoczków narciarskich, choć przecież pracują i trenują nie mniej od kolegów z innych dyscyplin?

Odpowiedź jest trywialna. Po pierwsze w życiu nie jest sprawiedliwie – tak uczył mnie Tata i taka jest prawda – a po drugie o wszystkim decyduje telewizja i liczba osób oglądających dany mecz, zawody czy turniej. Ważne jest także, ilu amatorów uprawia daną dyscyplinę, choć nie jest to takie oczywiste we wszystkich sportach. Łatwo to wytłumaczyć w golfie – 80 mln zarejestrowanych golfistów i prawie drugie tyle „niedzielnych graczy”. W tenisie, gdzie korty są na co czwartej ulicy, a liczba graczy na świecie jest niewiele mniejsza niż w golfie. Ale na przykład co do F1, jest już trudniej, bo ilu z nas jeździ bolidem po torze, choć prawie każdy ma samochód, a dodatkowo myśli, że jest bardzo dobrym kierowcą…

Konia z rzędem temu, kto wymieni nazwisko i zarobki najlepszego triathlonisty, gimnastyka,  saneczkarza, a przecież nazwiska: Tiger Woods, Roger Federer, Lewis Hamilton znają wszyscy, no może prawie wszyscy…

Winowajcą jest telewizja.

Aktora teatralnego (mimo że to pojęcie powoli umiera), choćby nie wiem jak bardzo wybitnego, obejrzy na scenie kilka tysięcy ludzi, ale wystarczy, że zagra w kasowym filmie z widownią liczoną w milionach, a za kolejną rolę w produkcji z Hollywood zażąda 20 mln $ i raczej te pieniądze dostanie.

Siła przekazu, wielkość widowni. Nie ma tu żadnej tajemnicy.

Golf jest bardzo popularny na świecie. Grają wszyscy: koronowane głowy, celebryci, przedsiębiorcy, lekarze, prawnicy, ale również kelnerzy, kierowcy taksówek, technicy, gospodynie domowe. Wiek, płeć, zawód, budowa ciała, grubość portfela nie mają znaczenia, no może poza tym, że niektórych stać na członkostwo w elitarnych prywatnych klubach, a inni grają na polach publicznych za kilkanaście dolarów za rundę.

Niektórzy „ścigają się” z sobą samym, inni rywalizują z kolegami i przyjaciółmi, są i tacy, co po prostu grają, bo lubią, bo wynik jest wtórny, a sam czas spędzony na polu golfowym daje im przyjemność.

Większość z nich lubi jednak patrzeć na grę mistrzów, pomimo tego, że nigdy w życiu sami tego poziomu nie osiągną.

Wielkie nazwiska, duże turnieje przyciągają ludzi, widzów jak magnes. Lubimy oglądać rywalizację sportową, walkę najlepszych, a jeśli jeszcze bierze w tym udział reprezentant naszego kraju, to potrafimy zarwać noc, żeby poczuć dumę narodową.

W ciągu czterech dni Ryder Cup czy The Open na polu golfowym pojawia się 160 tys. obserwatorów, a telewizyjną transmisję śledzi kilkaset milionów telemaniaków na całym świecie.

Widowisko jest najważniejsze. Zmagania starożytnych atletów oglądało kilka tysięcy ludzi ściągających z całej Grecji i okolic. Koloseum w Rzymie zapełniało się do ostatniego miejsca, gdy walczyli gladiatorzy. Potem, na prawie 1000 lat, sport, widowiska, zmagania prawie zniknęły z życia ludzi. Prawie, bo jednak rycerze toczyli między sobą turnieje, a gawiedź uprawiała zapasy lub rzucała podkową – kto dalej. Najpierw świat pogrążył się w mrokach średniowiecza, a dla kościoła ważna była wiara i władza, a nie sport i rekreacja (pojęcia wówczas nieznane). Następnie państwa walczyły o terytoria i granice, a ludzie większą uwagę zwracali na sztukę. Dopiero Pierre de Coubertin, pod koniec XIX w., przywrócił  ideę zawodów olimpijskich i zmagań sportowców z całego świata.

Poza nowożytnymi olimpiadami zaczęły się pojawiać różnego rodzaju zawody sportowe. Golf, tenis, walki zapaśników czy bokserów, krykiet, wyścigi konne, a nawet wyścigi samochodowe od końca lat dwudziestych XX w. stawały się coraz bardziej popularne.

W miarę rozwoju cywilizacyjnego uświadamialiśmy sobie w coraz większym stopniu, że w zdrowym ciele zdrowy duch. A zdrowe ciało to ruch, wypoczynek, rekreacja, a także sport.

Zaczęto budować stadiony, areny sportowe, aby umożliwić jak największej grupie ludzi obejrzenie na żywo zmagań ich bohaterów.

Dopiero jednak telewizja, transmisje na żywo spopularyzowały sport na świecie, a tak naprawdę stało się to dzięki telewizji satelitarnej, kablowej i internetowi.

Nie tak dawno przecież, jeszcze w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku, mieliśmy w Polsce dwa programy telewizyjne (TVP 1 i TVP 2), nadające po kilka zaledwie godzin dziennie, a transmitowane były jedynie olimpiady lub mistrzostwa świata i to wtedy tylko, gdy brał w nich udział nasz zawodnik lub reprezentacja.

Minęło trzydzieści lat i choć nie wiem do końca, ile mam kanałów w swoim telewizorze, to z pewnością na którymś z nich znajdę interesujące mnie zawody, nawet jeśli żaden z rodaków nie bierze w nich udziału. A nawet jeżeli nie znajdę tego w telewizji, to obejrzę w Internecie.

Cóż więc się dziwić, że walkę znanego boksera, finał Ligi Mistrzów, turniej golfowy, czy tenisowy, mistrzostwa świata w danej dyscyplinie ogląda na żywo kilkaset milionów ludzi, a czasem nawet miliard!

Za prawa do transmisji trzeba słono zapłacić, ale potem sprzedaje się je z zyskiem do iluś tam krajów, stacji telewizyjnych, nie mówiąc o wpływach z reklam nadawanych w przerwach zawodów. Co tam, nadawca telewizyjny wymusza na organizatorze zawodów nawet godzinę ich rozpoczęcia, żeby zwiększyć oglądalność, biorąc pod uwagę strefy czasowe. Kiedy Formuła 1 (za czasów pierwszego Kubicy) startowała w Singapurze, to wymyślono, że wyścigi będą się odbywać wieczorem przy sztucznym oświetleniu (mimo że bolidy nie posiadają przecież własnych świateł), byśmy w Europie mogli to oglądać live w środku dnia, a w Ameryce o poranku.

Wielkie widowiska to wielcy bohaterowie tych zmagań. Jeśli więc mecz Rogera Federera z Novakiem Djokovicem, Realu Madryt z Bayernem Monachium, Tigera Woodsa z Brooksem Koepką ściągają przed telewizory setki milionów widzów – czytaj: gigantyczne pieniądze – to ich główni aktorzy też muszą dużo zarabiać.

Nic więc dziwnego, że reprezentacja kraju zdobywającego mistrzostwo świata w piłce nożnej zgarnia kilkadziesiąt milionów dolarów, że zwycięzca tegorocznego US Open w tenisie weźmie sam do swojej kieszeni prawie 4 mln $. Ale to nic, to małe miki w porównaniu do PGA Tour Championship 2019 w golfie. Sponsorzy z FedEx na czele dali organizatorom budżet w wysokości 60 mln dolarów, z czego zwycięzca weźmie 15 mln.

Można by powiedzieć: szok i niedowierzanie. Cztery rundy golfa (od czwartku do niedzieli), na tym samym polu – w tym roku East Lake Golf Club, Atlanta, Georgia, USA – i jeden człowiek zarobi tyle, ile +/- 7,5 mld ludzi na świecie nie zarobi przez całe życie.

Easy money, money for nothing  jak śpiewał Mark Knopfler z Dire Straits.

Ale to oczywiście nie jest prawda. Bez względu na to, ilu ludzi na świecie gra w tenisa i w golfa, to zarabia zaledwie promil z nich. Dopiero znalezienie się w pierwszej setce w rankingu pozwala myśleć o dochodach przewyższających ponoszone koszty (trener, masażysta, fizjoterapeuta, dietetyk, manager, coach mentalny, podróże, hotele itp.). Grube pieniądze trafiają już tylko do elity, do kilkunastu ludzi. A żeby było jeszcze bardziej niesprawiedliwie, to nie dość, że zgarniają milionowe nagrody za wygrane zawody, to jeszcze biorą kasę za firmowanie czy reklamowanie różnych produktów.

Tu są dopiero prawdziwe konfitury. Tiger Woods przez 10 lat zarabiał z nagród za wygrane turnieje około 10 milionów dolarów rocznie. Na koniec 2017 roku jego wszystkie zwycięstwa dały mu ponad 110 mln. Szacuje się jednak, że wart jest on między 1,2 a 1,5 mld $, które to pieniądze zarobił na sprzedaży swego wizerunku w reklamach.

Nie jest jednak łatwo dobrać się do miodu.

Wytrwałość, ciężka praca, wiele godzin spędzonych na ćwiczeniach, konsekwencja, wyrzeczenia, życie poświęcone jednemu celowi. Czy to wystarcza?

Oczywiście, że nie. Przecież w ten sposób postępuje wielu sportowców. Czego więc im brakuje? No, takiej jednej rzeczy, która nazywa się talent. To coś, ten błysk geniuszu, ten dar losu, to czym natura nas obdarzyła, co jest niepowtarzalne, jedyne. Choć po namyśle muszę napisać o jeszcze kilku elementach, chrakteryzujących mistrzów, tych jedynych, wybranych, uznawanych za najlepszych. Są to: żelazna psychika, wola walki i umiejętność wygrywania.

Banalne? Może tak, ale tylko te wszystkie połączone cechy charakteru poparte latami treningów dają przywilej bycia numerem jeden, a co za tym idzie – kasę liczoną w milionach, nie, przepraszam, w miliardach dolarów.

Dlaczego golf?

Przecież duże pieniądze, naprawdę duże, są dostępne i dla hokeistów, i koszykarzy, i tenisistów, i piłkarzy, i kierowców F1.

Forbes co roku publikuje listę 100 najlepiej zarabiających sportowców. W roku 2018 byli na niej przedstawiciele 23 krajów, z tego 65 pochodziło z USA. Reprezentowali zaledwie 11 różnych dyscyplin sportowych, a zarobili łącznie 3,8 mld dolarów, 23% więcej niż rok wcześniej.

Absolutnym rekordzistą w tym zestawieniu jest Floyd Mayweather (bokser), który za jedną walkę z Conorem McGregorem zainkasował …275 mln $!!!

Lista „płac” jest jednak dość krótka, biorąc pod uwagę setki tysięcy osób zawodowo uprawiających sport.

W pierwszej setce najlepiej zarabiających sportowców jest pięciu golfistów: Tiger Woods, Phil Mickelson, Jordan Spieth, Rory McIlroy, Justin Thomas.

A bywały lata, że w pierwszej dziesiątce było ich trzech.

O ile jednak kariera bokserów, piłkarzy, koszykarzy, tenisistów trwa nie dłużej niż kilkanaście lat, to golfiści grają do „późnej starości”. Bernhard Langer, 62-letni niemiecki, ciągle aktywny golfista, zarobił w tym roku już prawie 4 mln $.

Dlaczego tak jest?

Wynika to z popularności tego sportu. Część z nas grała, szczególnie w młodości, w piłkę nożną, w kosza, a nawet w hokeja. Lata jednak nieubłaganie lecą, zdrowie, szybkość, wytrzymałość już nie te co kiedyś. A tenis, i szczególnie golf, można uprawiać do późnej starości.

Generalnie zarobki sportowców można podzielić na 4 kategorie:

  1. Kontrakty klubowe. Dotyczą głównie przedstawicieli sportów zespołowych. Prym wiodą gracze w baseball, koszykówkę, piłkę nożną, football amerykański, hokej. Obecnym rekordzistą jest gracz w baseball Mike Trout (czyli Michał Pstrąg, mówiąc po naszemu) z kontraktem ze swojego klubu Los Angeles Angels na 430 mln $ zawartym na 12 sezonów (2019–2030) co daje prawie 36 milionów rocznie.
  2. Nagrody pieniężne za wygrane zawody / turnieje / pojedynki. To dotyczy głównie sportowców indywidualnych. Na czele są golfiści, tenisiści, bokserzy. Rekordem na dziś jest trwający właśnie PGA Tour Championship z nagrodą główną dla zwycięzcy w wysokości 15 mln $.
  3. Kontrakty reklamowe. Duże firmy szyjące ubrania sportowe, jak Nike, Adidas, Under Armour płacą za noszenie ich strojów. Któż by nie chciał grać w golfa jak Tiger Woods, a skoro on gra w koszulce Nike, to jak ja też będę w niej grał, to raz, że poczuję się jak Tiger, a dwa, że nie tylko będę dobrze wyglądał, to jeszcze poprawię umiejętności. Psychika jest bardzo ważna. Banki, ubezpieczyciele, producenci samochodów, maszynek do golenia, szamponów, a nawet żywności, firmy o zasięgu globalnym dbają, by ich logo kojarzone były ze zwycięzcami. Nie wiem, ile KPMG płaci Philowi Mickelsonowi za umieszczenie swego znaku na jego czapeczce, ale od wielu lat widzę i zwracam uwagę na ten napis, a Phil, chociaż nie mieści się aktualnie nawet w najlepszej trzydziestce golfistów, przewodzi im na liście płac w tym roku. Głośny przed paru laty super kontrakt reklamowy, zawarty na 10 lat z Rory’ym McIlroy’em na 200 mln dolarów przez firmę Nike został już parę razy pobity.
  4. Mecze pokazowe. Dotyczą głównie golfistów i tenisistów. Firmy, sponsorzy, organizacje, a nawet prywatni ludzie są gotowi wyłożyć grubą kasę za pokazowy pojedynek sław tenisowych lub rundkę golfa z wielkim nazwiskiem.

Rekordem była ubiegłoroczna runda golfa między Tigerem Woodsem i Philem Mickelsonem, gdzie po niecałych 4 godzinach walki Phil „przytulił” 9 mln $.

Nie myślcie jednak, że każdy golfista to milioner.

Po pierwsze, golfiści dzielą się na amatorów i zawodowców. Ci pierwsi, a są ich miliony, w ogóle nie mogą przyjmować nagród pieniężnych. W turniejach za tzw. pudło dostaje się nagrody rzeczowe: torbę golfową, zestaw kijów, piłeczki, koszulkę, butelkę dobrego alkoholu, telefon komórkowy, wyjazd na weekend do dobrego SPA itp. To jest miłe i fajne łącznie z pucharem, ale ważniejsza jest satysfakcja z wygranej!!!

Zdarzają się jednak bardzo wartościowe nagrody, jak choćby samochód za trafienie na wybranym dołku hole in one, czyli wbicie piłeczki do dołka w pierwszym uderzeniu, pobyt w luksusowym hotelu, przelot liniami lotniczymi w klasie biznes.

Zawodowcy grają o prawdziwą i to niemałą kasę. Zależy to jednak od rangi turnieju i „ligi”, czy raczej należałoby powiedzieć: cyklu, w którym biorą udział.

W golfie najbardziej prestiżowy jest PGA Tour. To taki odpowiednik piłkarskiej Champions League, ATP Tour w tenisie czy NBA w koszykówce lub NHL w hokeju. Marzeniem każdego golfisty jest dostać się do PGA Tour. To jest ekstraklasa golfa. Pierwsza liga to European Tour, a w Azji Asian Tour.

Sezon turniejowy w PGA zaczyna się z początkiem października, a kończy w sierpniu. Wrzesień to wakacje po całym roku turniejów (w sezonie 2018/2019 było ich 48).

Finałem cyklu jest właśnie zakończony wczoraj – 25.08.2019 – PGA Tour Championship (FedEx Cup), gdzie gra tylko 30 pierwszych golfistów z listy rankingowej. Tiger Woods nie załapał się w tym roku na ten turniej, bo kończył sezon na 42 miejscu. W fantastycznym stylu wygrał Rory McIlroy, 30-latek z Irlandii Północnej.

Aż 143 golfistów grających w PGA i European Tours zarobiło tylko z nagród ponad 1 mln $, wobec zaledwie 49 tenisistów w ostatnim sezonie.

Jak się tam dostać?

Można by powiedzieć, że tak jak w znanym dowcipie – na ulicy mały chłopiec podchodzi do dorosłego przechodnia i grzecznie pyta: „Proszę pana, jak się dostać do filharmonii?”. Mężczyzna chwilę myśli, zastanawia się i odpowiada: „Ćwiczyć chłopcze, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć.”.

Pewnie jest dużo prawdy w tym poglądzie, ale żeby zostać mistrzem, wirtuozem, trzeba czegoś więcej. I tylko nieliczni to coś mają. I tylko nieliczni zgarniają dużą kasę.

Czy pieniądze są ważne w życiu?

Tak, bo znacząco je ułatwiają.

Nie, bo nie są gwarancją szczęścia, zdrowia i miłości.

Są istotne, bo w jakimś stopniu pozwalają realizować marzenia, przekładają sukces sportowy na komfort codziennego bycia.

Nie liczą się specjalnie dla tych, co zgromadzone majątki liczą w setkach milionów dolarów, bo dla nich ważniejsza od kasy jest ambicja, wygrana, pokonanie przeciwnika, zapisanie się w historii.

Trzeba też nauczyć się, jak zarządzać swymi dochodami.

Mike Tyson tego nie potrafił i będąc kiedyś na szczycie list najbogatszych sportowców, po prostu zbankrutował, a lista powszechnie znanych i wielbionych przez tłumy sportowców, którzy pod koniec życia nie mają się z czego utrzymać, jest dużo dłuższa.

Wielu znanych golfistów po zakończeniu kariery sportowej zajęło się projektowaniem pól golfowych i dopiero wtedy zaczęli zarabiać duże pieniądze.

Kiedyś Sam Snead, jeden z najlepszych golfistów na świecie, zarabiał w sezonie 30 tys. dolarów, a działo się to 60-70 lat temu. Dziś, ci z pierwszych miejsc, potrafią w jednym roku zarobić ponad 100 mln.

Gdzie jest granica?

Chyba nie ma, bo jeśli samochód sportowy kosztuje ponad 2 mln $, za penthouse w NY trzeba zapłacić 135 milionów, a suknia dla ukochanej na jeden wieczór, projektu np. Diora, warta jest 100 tys., to sky is the limit.

Inflacja robi swoje, ale liczba widzów rośnie szybciej, popularność golfa wzrasta na świecie, przekaz satelitarny dociera do coraz większej grupy ludzi, więc zarobki sportowców rosną i będą rosły. A reklama produktów z ich wizerunkiem będzie to jeszcze bardziej nakręcać.

W takim świecie żyjemy, tak go wykreowaliśmy i tak go konsumujemy.

Co robić?

Nic.

Wziąć rodzinę lub przyjaciół i iść na rundkę golfa na najbliższe pole.

Kasy z tego nie będzie, ale przyjemność i zdrowie gwarantowane.

Bo golf to piękny sport.

 

Pozdrawiam

 

Pasyn

 

Instagram: Traveling4golf

Facebook: Fanpage – Pasyn travelling4golf

Twitter: Pasyn1

E-mail : w.pasynkiewicz@upcpoczta.pl

 

 

 

You may also like

Comments are closed.