Wybrałem się. W podróż się wybrałem. Daleką. Przez kraj w ruinie. To znaczy, w rozkwicie kraj, od czterech lat w rozkwicie. Ale ja trafiłem do kraju gdzie dobra zmiana nie dotarła. W pomorski kraj nie dotarła. Warmińsko Mazurskie przenikające w Pomorskie to dla zmotoryzowanego golfisty prawdziwy komunikacyjny horror.
Golfowy czteropak – część pierwsza
Ale artykuł nie o zakorkowanej Polsce, a o czterech polach golfowych w bliższej i dalszej okolicy Trójmiasta.
Dzisiaj o polu, które na golfie zarabia i to, o dziwo, w Polsce zarabia. A miało nie zarabiać, jak to pola w ojczyźnie dobrej zmiany. Oczywiście dobra zmiana do pól golfowych nic nie ma, bo nawet nie wie, że coś takiego jak golf istnieje. Grałem kiedyś z senatorem z tej opcji, ale jak się w golfie rozsmakował, to opcję zmienił. A może z niego zrezygnowali ? Nie pamiętam.
No więc jechałem i jechałem i jechałem. 500 km jechałem i skokami jechałem, bo taki mam samochód. Samochód, który co 200 km każe robić przerwę na kawę. Robiłem w Gnieźnie, a potem w Biskupinie i zwiedzałem i piłem tą kawę, a to wszystko, żeby zagrać na polu golfowym Sand Valley. Nie dojechałem, serce od double espresso nie wytrzymało i się zatrzymało. Nie, nie, nie w szpitalu, w myśliwskim dworku moje serce się zatrzymało. Pruskim dworku, niedaleko Elbląga. Dworek za dawnych czasów był własnością pruskiego ciemiężyciela i służył do polowań. Przed złożeniem się do łóżka w tymże dworku z epoki wąsatych junkrów, wypiłem w salonie, przy otwartym kominku, też z epoki, czerwone wytrawne, wziąłem prysznic z dziurawej konewki i umościłem się na słomianym sienniku. Rano umyłem się w miedzianej misce, usiadłem na drewnianej desce, a potem zjadłem śniadanie na pokrytej patyną czasu porcelanie. Fajnie tak się przenieść w czasie. Co za czad, jak mawiają golfiści, których zaczadziło !
Sand Valley Golf Resort
Krótka rozmowa z właścicielem pola. Długa jest w przedostatnim numerze Golf & Roll. Antti Pohjonen twierdzi, że Sand Valley 43 w Europie, że 80 % przychodów to golfiści z zagranicy i twierdzi, o dziwo, że przychody są i to rosną lawinowo, aż trudno liczyć.
Antti porywa, włosem, długim, jasnym, surfingowym włosem. Okiem błękitnym, skandynawskim i biznesową otwartością. Czy w naszym kraju, cudu gospodarczego kraju, ktoś przyzna się do tego, że ma się nieźle i że zarabia ponad ? Desperat się przyzna, normalny nie. Antti się przyznaje!
A może tak coś o polu ?
Z tym jest kłopot. Kłopot, bo się nie spodziewałem, że to będzie taki pozytywny kłopot. Po pierwsze, nie spodziewałem się., że to jest Links. Bezdrzewnie, trawiasto, piaszczyście. Ale jak pięknie, jak niespodziankowo i te greeny !. W Sobieniach jest taki jeden green, osiemnasty, taki falisty. Tu falistych jest osiemnaście.
Przed grą Antti ostrzegał, uważaj na approache, greeny są małe, wywyższone, trudno na nich zatrzymać piłkę. Nie bujał. Przebijałem, potem udawałem, że umiem chippować i ponownie byłem z drugiej strony greenu. Po pięciu dołkach się poddałem i już nie udawałem, że cokolwiek umiem. Chippowałem putterem z trzydziestu metrów i to pomagało mi skończyć dołek par cztery w siedmiu. Czy mnie to martwiło ? Nie! Cieszyło, że nie skończyłem w dziewięciu.
To co jest z tym polem?
Jest dobrze i to super dobrze. Takie pola to klejnot i to klejnot podobny do mnie. W czuprynie podobny. Pole jest nieuczesane. Jak moja głowa. W środku pusto, to znaczy gładki farway, a po bokach tony włosów, czyli wysoko – trawiasty rough, pożerający nadzieję na znalezienie piłki. Trochę się z tymi porównaniami zagalopowałem. Gdyby piłka walnęła mnie w moje boczne włosy, to Caddie znalazłaby ją bez problemu, tyle tylko, że ja już bym nic nie napisał. A piszę, więc nie walnęła.
Grajcie na Sand Valley. Kochajcie to pole, bo ono Was nie pokocha i kochajcie Antti. On Was przytuli po nieudanej rundzie, a wierzcie mi, będzie nieudana, ale jak pięknie nieudana.
Głosujemy z Caddie. Najpiękniejszy Links w Polsce. A jeżeli ktoś twierdzi, że to nie Links. To i tak najpiękniejszy.