W Hiszpani Andaluzja i Marbella, w Portugalii Algarve i Faro. Takie mekki golfowe na południu Europy, gdzie tak naprawdę sezon zaczyna się w październiku, a kończy w kwietniu, bo potem robi się za gorąco…

W Portugalii jest jednak jeszcze drugie miejsce, gdzie pól golfowych w bród, a innych atrakcji i ciekawych miejsc jeszcze więcej.

To Lizbona.

Położna nad ujściem rzeki Tag do Oceanu Atlantyckiego jest najbardziej wysuniętą na zachód stolicą europejską. Pierwsze wzmianki o tym miejscu sięgają czasów Cesarstwa Rzymskiego. W VIII w. miasto zajęli Maurowie z Afryki Północnej, a pozostałości ich kultury i budownictwa widoczne są do dziś. W XII w. król Alfons I Zdobywca przy pomocy krzyżowców odzyskał miasto, a kolejny władca Alfons III przeniósł tu z Colimbry stolicę kraju.

Portugalia to nieduży kraj, ale z bardzo bogatą historią.

W roku 1097 w ramach Galicji i Leónu wydzielono hrabstwo Portucale z Porto jako ośrodkiem centralnym. W roku 1139 hrabia Alfons Henryk (znany potem jako Alfons I Zdobywca) przyjął tytuł króla Portugalii. Aż do XIII wieku trwała rekonkwista zachodniego Półwyspu Iberyjskiego. W 1249 Portugalia objęła obszar obecnego terytorium i od tego czasu nie miały miejsca większe zmiany granic.

Kraj stał się potęgą morską w XIV i XV w. Portugalskie wyprawy inicjowane m.in. przez Henryka Żeglarza zapoczątkowały epokę odkryć geograficznych oraz europejski handel niewolnikami afrykańskimi. Portugalczycy kolonizowali wyspy: Azory, Maderę, Zielonego Przylądka. W 1498 Portugalczycy jako pierwsi Europejczycy dotarli do Indii. W 1500 r. portugalska wyprawa odkryła Brazylię, rozpoczynając jej kolonizację.

W 1580 król Hiszpanii Filip II narzucił unię personalną. W 1640 Portugalia odzyskała niezależność, jednak imperium handlowego nie udało się odzyskać. W 1822 niepodległość uzyskała Brazylia, Portugalia uznała ten fakt trzy lata później.

W październiku 1910 roku obalono monarchię i proklamowano republikę.

 Rewolucja goździków (port. Revolução dos Cravos) – wojskowy zamach stanu w Portugalii w 1974. Doprowadził do obalenia dyktatury Marcela Caetana – następcy Antónia Salazara. W konsekwencji doszło do przywrócenia swobód obywatelskich i politycznych oraz dekolonizacji posiadłości w Afryce i Azji.

Lizbona to skrzyżowanie historii i teraźniejszości – dzielnice Alfama (spuścizna po Maurach) i Belem – to stąd Vasco da Gama wyruszył w swoją podróż do Indii, skąd przywiózł pieprz; zamek św. Jerzego, liczne zabytki, słynne stare tramwaje i współczesne, nowoczesne miasto ze słynnym mostem, oczywiście imienia Vasco da Gamy, najdłuższym w Europie (17,2 km).

Z Lizbony tylko rzut beretem do Cascais, to zaledwie 30 km w prostej linii na zachód. Kiedyś rybackie miasteczko, potem letnia siedziba królów, miejsce gdzie szlachta budowała pałace i eleganckie wille nad morzem. Obecnie kurort z licznymi hotelami, kasynami, ale również wieloma atrakcjami turystycznymi. Po drodze do Cascais można zahaczyć o Estoril, gdzie jeszcze do niedawna ścigała się Formuła 1. Trochę bardziej na północ leży Sintra, urokliwa miejscowość na obrzeżu parku naturalnego, z wieloma zabytkami.

W Lizbonie byłem wiele razy, a to na konferencji naukowej, a to na sales meetingu albo na wyjeździe integracyjnym Polskie Rady Biznesu. Raz nawet rzuciliśmy cumy w lokalnej marinie płynąc jachtem z ambitną załogą z zachodniej Francji, przez Zatokę Biskajską i Gibraltar na południe Hiszpanii.

W czasie kolejnych wyjazdów udało się parę razy pójść na pole golfowe i tak moim łupem padły po kolei:

– Oitavos Dunes – Arthur Hills, 2001.

– Quinta de Marinha – Robert Trent Jones Sr., 1985.

– Penha Longa, Atlantic Course – Robert Trent Jones Jr., 1992. Fantastyczne pole.

Tym razem jednak, zupełnie świadomie i planowo postanowiłem pojechać głównie na golfa mając w głowie sprytny plan zagrania na West Cliffs i Troia, która wg. wielu różnych zestawień plasowała się jako drugie najlepsze pole w Portugalii. Na pierwszym miejscu jest Monte Rei w Algarve, na którym grałem wiele razy i z pełną świadomością zgadzam się, że to pole nr 1 w tym kraju.

Zbliżały się Walentynki, które w tym roku wypadały we wtorek więc z wrodzonym sprytem zapytałam koleżanki małżonki, czy nie miałby ochoty spędzić ze mną romantycznego, trochę wydłużonego weekendu w Lizbonie. Bez specjalnego zdziwienia przyjąłem jej pełną akceptację. Miałem drobny problem z odpowiedzią na pytanie, czy codziennie będziemy grać w golfa. Znalazłem jednak iście salomonowe rozwiązanie, zapewniając ją, że absolutnie nie, bo nie wliczyłem dnia przyjazdu i dnia wyjazdu, na wszelki wypadek nie informując mojej miłości, że przylatujemy wieczorem, a wylatujemy rano. Nie uznałem też za stosowne poinformować jej, że w środku krótkiego pobytu zaplanowałem jednego dnia dwa pola do zagrania, bo wiedziałem, że trochę ponarzeka, ale zagra ze mną z przyjemnością.

I tak się właśnie stało.

Wylądowaliśmy w Lizbonie dość późno wieczorem, wynajęliśmy auto i natychmiast ruszyli w drogę w kierunku Obidos. Kierunek północ, niecałe 100 km od stolicy Portugalii. Hotel Praia D’EL Rei Marriott Golf & Beach Resort. To jak sama nazwa wskazuje resort golfowy z trzema polami. Sam hotel jednak nas nie zachwycił. Standardem bardziej przypominał porządny motel niż prestiżowy Marriott. Droga z recepcji do pokoju przez trzy długie korytarze trwała i trwała. Pokój ok, bez obciachu i bez rewelacji. Dopiero rano okazało się, że prosto z drzwi balkonowych roztaczał się widok, na hektary soczyście zielonej trawy, za którą pobłyskiwały błękitno szare fale Oceanu Atlantyckiego. Było miło zrobić sobie rano kawę w ekspresie w pokoju, zasiąść, a wręcz nawet zalec na leżaku przed pokojem i napawać się tym bezkresnym widokiem. Koło recepcji dość porządny lobby bar, obok jedna restauracja z bufetem i druga, piętro niżej z menu a’la carte. Przed barem duży dziedziniec z wieloma stolikami, pustymi z uwagi na pogodę, fontanną i oczywiście widokiem na Ocean. Nie przyjechaliśmy tam jednak podziwiać widoki, tylko pograć w golfa więc po niezłym śniadanku i dobrej kawie ruszyliśmy na pierwsze pole.

Praia del Rei Golfguru 3

Praia del Rei

  1. Praia del Rei, projekt Cabell B. Robinson (to ten, co między innymi zaprojektował wspaniałe pole Finca Cortesin między Marbellą i Sotogrande w Hiszpanii), otwarte w 1997 r., green fee 48 €.
Praia del Rei Golfguru 2

Pole golfowe Praia del Rei

Pole nie zaczyna się dołkiem zapowiadającym najwyższą jakość i piękne widoki. Pierwsza dziewiątka głównie wśród rosnącego po bokach fairwayów lasu, z niektórymi dołkami na dość otwartej przestrzeni, wzdłuż, albo z widokiem na wprost na liczne domy. Ładnie robi się od 10. dołka z widokiem na Ocean. Potem kolejne osiem dołków praktycznie wzdłuż wody, niektóre bliżej, niektóre dalej, ale z ładnymi widokami i dopiero osiemnastka znowu wchodzi w las. Całe pole na dość pagórkowatym terenie. Jakość lekko powyżej średniej, bez rewelacji, ale i bez dramatu. Kilka ciekawych dołków zmuszających do przemyślenia strategii gry. Domek klubowy słaby. Proshop też. Ocena: pole 67,6 (max. 84), całość 76,4 (max. 100). Po zastanowieniu myślę jednak, że wróciłbym na to pole zagrać na nim jeszcze raz.

Praia del Rei Golfguru 1

Praia del Rei

Na greenie 18. dołka czekał już na nas nasz przyjaciel, taki przez duże P, jeszcze z liceum z Warszawy. Trochę ponad 20 lat życia w Polsce, potem prawie 40 w USA i w perspektywie zbliżającej się emerytury wymyślił sobie, że na starość będzie pił wino, grał w golfa i cieszył się życiem w Portugalii. Działkę już kupił koło Lagos i teraz ponad rok czeka na zgodę na budowę domu więc co pewien czas zjeżdża spod Chicago do Algarve, a tym razem nie mógł sobie odmówić przyjemności, żeby nie spędzić z nami weekendu pod Lizboną i zagrać oczywiście razem rundkę golfa. Reszta dnia upłynęła na rozmowach o życiu, piciu dobrego wina, plotkowaniu o znajomych i snuciu planów na przyszłość.

Praia del Rei Golfguru 6

Praia del Rei

Wyszła z tego krótka noc, a plan na następny dzień zakładał dwa pola.

  1. West Cliffs Golf Links, projekt Cynthia Dye, Matt McGarrey, Dye Design Group, otwarte w 2017 r., green fee 48 €.

    West Cliffs Golfguru 13

    West Cliffs

Wspaniałe pole. Soczysta zieleń przyrody, widoki na odległe wzgórza i na Ocean, trudne technicznie dołki, zmuszające do precyzyjnej gry, trudne otwarcia wymagające długich uderzeń nad krzewami i kępami roślin, dobrze rozmieszczone bunkry i prawie zero zabudowań. Bajka.

West Cliffs Golfguru 14

West Cliffs

Dla mnie to drugie w rankingu pole w Portugalii. Teren bardzo pagórkowaty, trochę waste areas, trochę wody, las niewysoki raczej na obrzeżach fairwayów.

West Cliffs Golfguru 12

West Cliffs

Jakość pola bardzo dobra. Nowoczesny, elegancki, przestronny i ładny dom klubowy z nieźle zaopatrzonym proshopem. Ocena: pole 77,0, całość 92.0. Bardzo polecam.

West Cliffs Golfguru 8

West Cliffs

Zjedliśmy całkiem smaczny lunch. Sami z żoną, bo przyjaciela nie chcieli obsłużyć, bo on anty-szczepionkowiec, nie miał covidowego paszportu, a wyniku testu zapomniał zabrać ze sobą. On ruszył w drogę powrotną do Lagos, a my na drugie tego dnia pole.

Royal Obidos Golfguru 14

Royal Obidos

  1. Royal Obidos Golf & SPA Resort, projekt Severiano Ballesteros, otwarte w 2012 r., green fee 48 €.

Pole położone na niewielkich pagórkach, na szeroko otwartej przestrzeni. Wybaczające fairwaye, całkiem porządne greeny. Design ok. Jakość w porządku. Oceniłem to pole na: 62,0, całość na 74,4 więc nie najgorzej, choć mam świadomość, że grałem i widziałem tylko drugą dziewiątkę. Dom klubowy bardzo nowoczesny, przestronny z panoramicznymi szybami z widokiem na pole. Niezły proshop.

Royal Obidos Golfguru 2

Royal Obidos

Zaczęliśmy od 10. dołka i daliśmy radę zagrać tylko back nine. Na drugim dołku zaczęła się mżawka, na czwartym zamieniła się w deszcz, a na siódmy w ulewę i kierowniczka wycieczki powiedziała: „dziś wracamy do Lizbony, jutro są Walentynki i nie zamierzam spędzić ich w łóżku z temperaturą.

Royal Obidos Golfguru 13

Royal Obidos

Teoretycznie mogłabym pozwolić ci skończyć grać to pole, czekając na ciebie w domu klubowym, ale praktycznie obawiam się, że ty również możesz zachorować więc pakuj się kochany do auta i ruszamy w drogę”. Są takie chwile w życiu mężczyzny, że podejmuje się dyskusję i takie, że się tego nie robi. To była ta druga sytuacja.

Royal Obidos Golfguru 23

Royal Obidos

Wcześniej niż zakładał plan zameldowaliśmy się więc w Fontecruz Lisboa, Autograph Collection Hotel i zjedliśmy nienajgorszą kolację w restauracji hotelowej.

Royal Obidos Golfguru 18

Royal Obidos

Na następny dzień, mając świadomość, że to święto zakochanych zaplanowałem główną atrakcję w postaci gry na Troia Golf i dobrą restaurację na wieczorną kolację Walentynkową.

  1. Troia Golf Resort, zaprojektowane przez Robert Trent Jones Senior, otwarte w 1980 r., green fee 102 €.

    Troia Golfguru 1

    Pole golfowe Troia

Pole golfowe leży na samym czubku długiego i cienkiego, przypominającego trochę Hel, półwyspu. Od południa i zachodu pieszczą go fale Oceanu Atlantyckiego, a od północy i wschodu wody Zatoki Setubal. Z Lizbony kierujemy się na wschód i po przejechaniu mostu Vasco da Gamy musimy podjąć decyzję, czy okrążamy szosą zatokę Setubal (ok. 130 km drogi), czy kierujemy się do miasteczka Setubal i promem przepływamy krótki odcinek wprost do Troia Resort. My wybraliśmy drogę szosą na około. Ostatni, bardzo malowniczy odcinek o długości 16 km wiódł wśród piaszczystych wydm, widoków na zatokę i leżący wcześniej Resort Pestana.

Troia Golfguru 2

Pole golfowe Troia

W końcu zaparkowaliśmy samochód i pełni podniecenia ruszyliśmy do proshop, żeby zapłacić za green fee i napić się dobrej kawy przed grą. Dookoła soczysta zieleń, mały staw i śpiewające ptaki. „No” – powiedziałem do koleżanki – „będzie ci się podobało”. „Też tak uważam” – odrzekła moja walentynka i kazała pakować torby golfowe na buggy. No i niestety na tym nasze wrażenia artystyczne i zachwyty nad polem się skończyły. Design pola nas rozczarował. Trochę przewyższeń, wydaje się, naturalnych, położonych na wydmach, parę dołków typu dogleg, parę granych na lekko wyniesione greeny. Nic specjalnego. Ani jednego dołka nad wodą na polu leżącym na wierzchołku cypelka.

Troia Golfguru 3

Pole golfowe Troia

Ocean widać może z dwóch dołków i to z pewnej odległości. Gdybym na tym poprzestał, to puenta byłaby taka – ot, zwykłe pole, jakich setki, czy tysiące na świecie. Niestety muszę jednak napisać parę słów o jakości pola. Parę słów to może nawet będzie i za dużo, bo mogę to określić znacząco krócej: dramat!

Troia Golfguru 4

Pole golfowe Troia

Na fairwayach miejscami więcej piasku lub pożółkłej wypalonej trawy, niż oczekiwanego zielonego dywanu. Greeny nieznacznie lepsze, ale od oczekiwań wynikających z drugiego miejsca w rankingu najlepszych pól w Portugalii, dzieli je co najmniej rok świetlny. Wody na polu nie ma. Bunkry mogę określić i to lekko na wyrost jako średnie, a tee boxy zdecydowanie poniżej tej wartości.

Troia Golfguru 5

Pole golfowe Troia

Generalnie jedno wielkie rozczarowanie. I pomyśleć, że ładnych parę lat kombinowałem jak tu zagrać, na tym polu sygnowanym imieniem mistrza designu – Roberta Trenta Seniora. Ocena: pole 50,0, całość 57,2.

Troia Golfguru 6

Pole golfowe Troia

Nawet kieliszek dobrze schłodzonego białego wina po grze, na całkiem miłym tarasie w domku klubowym i świetna pogoda nie poprawiły nam humoru. Cóż, takie jest przecież życie. Czasem zachwycamy się czymś czego żeśmy się nie spodziewali, czasem jest odwrotnie, tak jak w tym przypadku.

Wróciliśmy tą samą drogą do hotelu, odpoczęli, przebrali się i poszli na spacer po Lizbonie. Dziwnym trafem podczas spaceru weszliśmy (chyba przez pomyłkę) do firmowego sklepu Loewe. Nie mylić proszę z marką niemieckich telewizorów, bo to stara, designerska firma modowa z Hiszpanii. Po wypiciu dwóch kieliszków Cavy, zaserwowanych uprzejmie przez obsługę sklepu, łatwiej mi było wyciągnąć z portfela plastikową kartę, żeby zapłacić kwadratowe pieniądze na jakieś buty i torebkę nr sześćset pięćdziesiąty czwarty do kolekcji torebek mojej żony. „Kochanie” – zaszczebiotała moja lepsza połówka, po wyjściu ze sklepu – „widzisz, teraz wiem, że mnie naprawdę kochasz i że jestem Twoją Walentynką”. Nie wszedłem w polemikę, bo choć duchem jestem ciągle młodym człowiekiem, to jednak mam już swoje lata, doświadczenie i wiem, że powiedzenie milczenie jest złotem ma swoje duże uzasadnienie.

Kolacja była jednak całkiem miła, a buteleczka zacnego czerwonego wina, oczywiście portugalskiego, pozwoliła zatrzeć niektóre niemiłe wrażenia mijającego dnia.

Co tu zresztą narzekać. Zagraliśmy cztery pola z tego jedno absolutnie fantastyczne (West Cliffs), połazili po Lizbonie i spędzili razem parę fajnych dni.

Lizbona jest miastem, które warto odwiedzić i poznać. Mamy jeszcze parę rzeczy do obejrzenia, a poza polami, które zagrałem wcześniej i tymi z tego wyjazdu ciągle pozostały do zagrania: Belas Clube de Campo Golf, Quinta do Peru G&CC i Aroeira Golf Resort.

Jest więc po co tam pojechać znowu, do czego i was namawiam.

 

Pozdrawiam

Pasyn

Instagram: Traveling4golf

Facebook: Wojciech Pasynkiewicz

Facebook: Fanpage – Pasyn travelling4golf

E-mail: w.pasynkiewicz@upcpoczta.pl

 

 

 

 

 

 

 

 

You may also like

Comments are closed.