Dzień czwarty
Dotknąłem raju – Lopesan Meloneras Golf Club
Zaczęło się niefortunnie. Te time 7.20. Horror. Pobudka o piątej rano – słoneczko jeszcze w Afryce, a my na nogach. Dojechaliśmy na pole 6.50 w nadziei, że jak rano, to sami. Nikogo z przodu, nikogo z tyłu. Pole i my.
O my naiwni – przed nami dwa flighty, za nami kolejka. Recepcja – proszę się nie dziwić, tee time-y wykupione z miesięcznym wyprzedzeniem. A ja myślałem, że gorzej niż na Kalinowych w weekendy, nie ma nigdzie na świecie.
Gramy pierwsze dwa dołki w swetrach. Nowe doznanie. Na trzecim zdejmujemy. Jest 10 listopad.
Gdzie raj ?
Na pierwszej dziewiątce. Palmy szorowane dwa razy dziennie, farwaye zamiatane na okrągło, greeny – szkoda mówić. Jeżeli to coś znaczy : szybkość 9,5. Kolor soczysty. Żadnych przebarwień. Nawet górski potok zbudowali. Więc jest pięknie. Raj.
Pole w Maspalomas to raj z mocno przechodzonymi aniołami. Meloneras to raj dla VIP – ów. Jednak jakoś nudno, brak adrenaliny. Pas farway-a w górę, w dół, w górę, w dół. Ale palmy są.
Trudność? W Maspalomas można grać z rozmachem, po pańsku. Czy zaciągasz w lewo, czy posyłasz piękne slice-y jesteś na farway-u. Na Meloneras po krzywym strzale witasz się z sąsiadami. Trzeba grać prosto. Ale pięknie jest.
Do czasu. Okazuje się, że raj to sprawa przejściowa. Zwykle kończysz w piekle, w najlepszym przypadku w czyśćcu.
I taka jest druga dziewiątka. Koniec z landrynkową rzeczywistością, wkraczamy w prawdziwie męski świat. Świat potu, krwi i łez. Dołki ciągnące się wzdłuż oceanu, poprzecinane wąwozami, z wyniesionymi greenami. Tutaj nie prowadzą cię aniołki za rączkę, tutaj krąży mroczny Archanioł Gabriel. Do tego bóg wiatru lubi pobawić się z twoją piłeczką. Też się nudzi w raju. Ale to właśnie w golfie kochamy. Raj, nawet dla VIP-ów, to nuda. Dziura w ziemi i do przebicia 150 m w locie, to jest mentalne wyzwanie.
Czy warto wydać 130 euro ? Warto, tylko trzeba się jeszcze na to pole dostać. O 7.20 jest szansa.
wasz wygnany z raju super golfista jacek zaidlewicz
p.s. co u Caddego ? Wszędzie raj. Tym razem spódniczka. Oczywiście, “no zobacz jaka okazja” – przeceniona