Siedzę, nad klawiaturą siedzę, a klawiatura, jak zwykle, pod kotem siedzi. Ponieważ nie mogę pisać, aż Precel nie opuści miejsca swojego siedzenie, to myślę
Zastanawiam się, gdzie Cię wysłać drogi czytelniku, na majówkę.
I wymyśliłem. Żebyś za nadto się nie męczył wyślę Cię do Hiszpanii.
Miss Costa Blanca i jej golfowe rodzynki
Nie do Andaluzji, bo za oczywista, nie na Costa Brava w okolice Barcelony, bo za bardzo znana, ale do Alicante Cię wyślę, na wybrzeże Costa Blanca.
Dlaczego w okolice Alicante? Bo „Białe Wybrzeże” oferuje temperatury śródziemnomorskie, słońce przez 300 dni w roku i najwyższej klasy pola golfowe. Krótki lot i piękne plaże dopełniają ofertę.
Costa Blanca gra cały rok, ale jak już ustaliliśmy na wstępie, Ty pojedziesz na majówkę.
Najciekawszy golfowo w tej okolicy jest trójkąt Las Colinas; Lo Romero i Las Ramblas.
W pobliżu są jeszcze Campoamor i i La Font del Llop, a wszystkie te pola w odległości 30 minut jazdy samochodem.
Jeżeli pięć pól dla Ciebie to za mało, możesz wybrać się do niedalekiej Murcji z sześcioma polami golfowymi Jacka Nicklausa i resortem La Manga szczycącym się trzema kursami.
Las Colinas Golf & Country Club
Green fee: 70-125 Euro
Las Colinas Golf & Country Club to najsłynniejszy w okolicy, a może i w Hiszpanii, resort golfowy.
To miasto apartamentowców, willi i do tego przepięknego pola golfowego.
Współczesne jaskinie dla golfistów tak zostały zaprojektowane, że nie przeszkadzają w grze i nie przytłaczają pola golfowego.
Nie wiem co kombinował resortowy szef marketingu, żeby ustawić nam tee-time na ósmą rano, ale był to strzał w dziesiątkę. Wprawdzie pierwszy dołek graliśmy kierując się światłem latarni morskiej, ale na drugim zaczęło świtać i gra po kolana we mgle, zrobiła się magiczna. A najbardziej magiczny na Costa Blanka jest golf bez graczy z przodu i z tyłu. Bezcenne.
Według prestiżowej nagrody World Golf Awards La Colinas Golf & Country Club został uznany za “Najlepsze pole golfowe w Hiszpanii w 2021 roku”; według rankingu Top 100 brytyjskiego magazynu Golf World jednym ze 100 najlepszych pól golfowych w Europie kontynentalnej; oraz piątym najlepszym polem golfowym w Hiszpanii – to według Golf Digest.
Najwięcej jednak nagród zbiera za możliwości pobytowe. Pięć lat z rzędu uznawane jest za najlepszy golfowy resort w Hiszpanii.
Tereny treningowe do krótkiej gry zaprojektował Miguel Ángel Jiménez, a strzelnica wyposażona została w system Toptracer Range. Dla każdego piramida piłek i własny radar golfowy, który na monitorze analizuje uderzenia. Fajna zabawa. Oczywiście jak wychodzą uderzenia.
Niestety pro shop jest nieźle wyposażony co spowodowało, że Caddie, moja aktualna, od pięćdziesięciu lat żona, po trzech polach bez żadnych zakupów, pękła i wpakowała do ekologicznej torby: haedcover, spódniczkę, skarpetki, dwie lewe rękawiczki, torebkę, i reszty nie widziałem, wyszedłem.
Co ciekawe, nie poprosiła mnie o kartę. Sprawa wyjaśniła się wieczorem w trakcie robienia przelewów. Poinformowałem, z niekłamaną satysfakcją, moją przeuroczą Caddie, że ma niewiele środków na koncie. Niech oszczędza pomyślałem i cichutko zachichotałam, na co moje szczęście odparło ” no właśnie, bałam się debetu i zakupy w pro shopie zrobiłam z twojego konta”. Co za inteligencja. Po prostu geniusz.
Lo Romero Golf
Green fee: 95 Euro
Na Costa Blanca obowiązuje zasada ” flajty chodzą czwórkami”, dołączono więc nas do Irlandzkiego małżeństwa. Przeczuwając co to może znaczyć dla mojego rozklekotanego mózgu, zaproponowałem Caddie grę w formacie Texas Scramble.
Zaczęliśmy. Nasi nowi przyjaciele z krainy deszczowców, mimo wieku przekraczającego możliwość samodzielnej gry, szli przez pole jak automaty do prostego wybijania piłeczek. Krótko, ale prosto. Nic nie gubili. Za to ja grałem z „rozmachem”.
Po grze zapytałem Caddie co sądzi o polu?
Cóż odpowiedziała „pierwsza dziewiątka wkur…ony mąż, druga trochę lepiej”.
Pomińmy moje rozterki golfowe i wróćmy do pola.
Mały, drewniany i uroczo kameralny domek klubowy nie zapowiadał pełnowymiarowego, mistrzowskiego pola, a takim Lo Romero jest.
Przestrzeń, cudowna zieleń, wody pożerające krzywo latające piłki. Czyż może być piękniej? Mimo usadowienia się pola na terenach słynących z pomarańczowych plantacji, znalazło się kilka dołków o górzystym charakterze.
Czy grać? Oczywiście, że tak. Dobrze, że pro shop marny. Caddie nic nie wydała, dzięki czemu mogłem uzupełnić zapas straconych piłeczek.
Las Ramblas Golf Club
Green fee: 69 Euro
Jestem sfrustrowany. Od lat jeżdżę po świecie, opisuję najpiękniejsze i te mniej piękne pola golfowe, a przy Las Ramblas zgłupiałem. Nie wiem, jak je opisać, mimo, że jest o czym pisać.
Zacznijmy od pierwszego wrażenia. Tłum wszędzie. Przed pierwszym tee-boxem rząd 15 meleksów. Lecę przerażony do recepcji, a tam okazuje się, że mam tylko jedno miejsce we flajcie z trzema Anglikami. Dla Caddie miejsca nie ma. Pomyłka mogła być do przewidzenia. Korespondowałem z polem po angielsku, a pole odpowiadało mi po hiszpańsku.
Problemy były dwa. Pierwszy to, że grałem w angielskim turnieju, drugi, że nie mogłem uciec od odpowiedzialności za swoje uderzenia do Texasa z Caddie.
Pamiętałem swoją wczorajszą katastrofalną grę, a to nie ułatwiało oddania pierwszego strzału w trzydziestometrową przepaść. I te trzy pary brytyjskich oczu, niby nie patrzących, a śledzących każdy ruch, jak gdyby byli z MI6.
Po pierwszych trzech dołkach, okazało się, że to nie ja miałem problem, tylko moi współgracze, których turniej dosłownie zabił.
Mogłem więc skupić się na smakowaniu pola, które w menu ma tylko dołki o ostrości “spicy”
Nie możesz poprosić kelnera o łagodniejsze danie, w karcie niczego takiego nie ma.
Odniosłem wrażenie, że projektant postanowił w jednym miejscu umieścić osiemnaście najtrudniejszych dołków zebranych ze wszystkich hiszpańskich pól.
Jak nie przebijasz przepaści, przebijasz wodę, jak nie wodę to drzewa, jak nie drzewa to musisz trafić w farway, którego nie widzisz.
Przykład?
Dwa leżące w wąwozie i przylegające do siebie farwaye, które oddziela rząd palm. Uderza ośmiu graczy. Gdzie jest osiem piłek? Wszystkie w palmach.
To co, nie grać?
Nic bardziej mylnego. Takie poje to obowiązek w dossier każdego golfisty. Jest niewiarygodne. Pociągające jak zdjęcie Brigitte Bardot na kieszonkowym lusterku (to przykład dla mojego rocznika).
Grać i nie bać się błędów. “Pole Ci wszystko wybaczy”, jak śpiewał Mieczysław Fogg (a to już dla rocznika przed moim rocznikiem)
Jeżeli akurat na tym polu przydarzył ci się dobry dzień i gra się dobrze układa, to można wkręcić się wręcz w stan euforyczny. Coś wiem o tym 😊
Las Ramblas cofnęło mnie do początków mojej przygody z golfem i tak jak za dawnych czasów zasypiałem i budziłem się analizując poszczególne dołki tego niebywałego pola.
Majówka w Alicante to trzy i pół godziny lotu, bilet za tysiąc złotych i wejście na pola za mniej niż sto Euro.
Jacek Zaidlewicz