Golf w moim życiu pojawił się dosyć niedawno i dosyć niespodziewanie. Po raz pierwszy na polu golfowym znalazłam się co prawda nie za sprawą kosmitów, a świadomie. Jednak wchodząc na pole golfowe, nie miałam pojęcia, że od tej pory już nic nie będzie takie samo. Próbowałam różnych sportów. Bieganie, narty, rolki, pływanie, fitness, jazda konna… Było fajnie, ale żebym od razu poczuła flow? Pasję? Nie… Kiedyś ktoś bardzo mądry (o kim jeszcze wspomnę nie raz w swoich artykułach, ale jeszcze nie teraz, bo to niespodzianka 🙂  ) powiedział, że prawdziwa pasja jest wtedy, gdy się ogień w sercu ma. Wychodząc z pola golfowego, czułam w sercu właśnie taki ogień. Różowe policzki, wszechogarniająca radość i miłość. Zakochałam się w golfie od pierwszego uderzenia. Nigdy wcześniej mi się coś takiego nie zdarzyło. Widziałam wielu ludzi, którzy z wielkim zapałem opowiadali o swoich pasjach. Opowiadali z lekko rozszerzonymi źrenicami i ekscytacją. Myślałam wtedy, że albo jestem jakaś inna, albo mnie nic nie „kręci”. Tak było do dnia, w którym po raz pierwszy stanęłam na polu golfowym. Po tym dniu napisałam post na FB, którego kawałek pozwolę sobie tu zacytować: „…świeże powietrze i powiew wiatru. To jakby wejść do innej krainy. Jakby nie było nic poza tą piękną, zieloną krainą. Polecam każdemu, kto potrzebuje wyciszenia i spokoju. Dla mnie odkrycie golfa, to jak odkrycie żarówki…” Właśnie tak było. Piękna chwila, której nie zapomnę do końca życia.

Skąd pomysł? Jakieś 3 lata temu przyszło mi do głowy, by zacząć grać, ale po przejrzeniu kilku stron pól golfowych i przeczytaniu tych wszystkich hieroglifów, odpuściłam. Gdybym wiedziała, co wtedy tracę, na pewno nie odpuściłabym tak łatwo. Patrząc na to wszystko z perspektywy czasu, może i lepiej, że wtedy nie zaczęłam. Osobiście uważam, że nie byłam na to mentalnie gotowa. Golf to gra wymagająca niesamowitej harmonii wewnętrznej, cierpliwości i pokory. To sport, który trzeba traktować z ogromnym szacunkiem i umiłowaniem. To sport królewski, który wymaga odpowiedniej postawy, nie tylko ciała, ale przede wszystkim ducha. Ciało jest plastyczne. Szybko się uczy. Duch wymaga dużo pracy mentalnej. Do golfa potrzebny jest dojrzały duch. Mój duch dziś jest dużo dojrzalszy niż 3 lata temu. Wszystko to za sprawą jednego niezwykłego człowieka, Jakuba B. Bączka. Jakub jest trenerem mentalnym, złotym medalistom Mistrzostw Świata 2014 w siatkówce. Poza tym jest wykładowcą biznesowym i akademickim, właścicielem kilku firm oraz podróżnikiem. Prywatnie to wspaniały człowiek, pełen empatii do świata i ludzi. Niezwykle skromny i szlachetny. Nie sposób ująć osobę Jakuba w kilku zdaniach, jest to po prostu niemożliwe. Kubę poznałam pierw wirtualnie jako autora książki “Zarobić milion idąc pod prąd”. Już wtedy wiedziałam, że to swój gość, którego zakres fal mi odpowiada. Zaczęłam śledzić profil Jakuba na Facebooku. Umocniło mnie to tylko w przekonaniu, że jest to człowiek o ponadprzeciętnej wiedzy i warto się od niego uczyć. Kolejnym krokiem, jaki poczyniłam w kierunku swojego rozwoju osobistego, był udział w siedmiodniowym szkoleniu. Autorskie szkolenie pod hasłem “Urlop z wolnością finansową”, które Kuba co roku organizuje, dało mi takiego kopa mentalnego, jakiego nigdy wcześniej, po żadnym szkoleniu nie miałam. Ilość wiedzy z zakresu przedsiębiorczości, biznesu, psychologii i po prostu życia, przewyższyła moje najśmielsze oczekiwania. To właśnie na tym szkoleniu odnalazłam prawdziwą siebie, przejrzałam się w oczach innych, ale i osobiście poznałam Jakuba B. Bączka, który prywatnie gra również w golfa 🙂

Pokochałam tematykę rozwoju osobistego, treningu mentalnego, a następnie zakochałam się w golfie. Wszystko to zajmuje teraz większą część mojego życia. Daje mi szczęście, dodaje wiele energii i motywacji. Daje mi również siłę i mądrość do prowadzenia własnej firmy. Zresztą tematyka golfa i treningu mentalnego jest już chyba moim przeznaczeniem. Trener, z którym obecnie uczę się gry w golfa, zupełnie przypadkowo, również jest pasjonatem “pracy z głową” 🙂

To dzięki pasji i wiedzy Jakuba, dzięki zaproszeniu mojego przyjaciela Sławka Zakrzewskiego na pierwszą partyjkę golfa, i dzięki ogromnemu zaangażowaniu mojego trenera golfa Dariusza Pejasa, bywam dziś na polu golfowym tak często. To dzięki tym ludziom poznałam “miłość swojego życia”, jaką od niedawna jest golf.

Co mi daje golf? Otóż golf daje mi przede wszystkim wewnętrzną siłę. Zaczynam trening o 7 rano. Trenuję około 2h, potem robię kilka dołków. Następnie koło 11.00 jadę do firmy. Telefon firmowy, a w zasadzie trzy telefony, potrafią dzwonić nieprzerwanie. Pierwszy telefon, drugi telefon, trzeci telefon, czwarty…. Sto piętnasty. Frustracja. Strach, że nie zdążę. W między czasie jeszcze milion papierów do ogarnięcia. Frustracja razy dwa? Nie po poranku na polu golfowym. Napojona widokiem zielonego koloru traw, widokiem pięknych krajobrazów oraz czystym powietrzem, jestem spokojniejsza. Strategia jak najmniejszej ilości uderzeń, by dojść do celu oraz maksymalna koncentracja na celu, uspokaja. Przecież niczego nie przyspieszę. Muszę krok po kroku realizować cel. Dołek po dołku. Spokojnie. Tak samo w pracy. Nie zrobisz siedmiu rzeczy na raz. Poukładaj sobie pracę dołkami 🙂 Jak najskuteczniej osiągaj kolejne cele. Konsekwentnie. Jeden po drugim. Ze spokojem. Strach i niepewność nie są Twoim sprzymierzeńcem.

Golf mnie wycisza, uczy cierpliwości oraz harmonizuje moje wnętrze. Absorbuje do tego stopnia, że moje myśli na polu golfowym jakby usypiały. Nigdzie indziej nie miałam tak lekkiej głowy. Nic, nigdy nie wyłączyło mi myślenia o innych rzeczach. Golf to dla mnie rodzaj medytacji.

Prywatnie z wykształcenia jestem administratywistą i prawnikiem, z zawodu przedsiębiorcą. Na co dzień podejmuje wiele ważnych decyzji, prowadzę swój zespół, a wraz z nim swoją firmę. Wkładam w to dużo swojego czasu i serca, przy czym nie zawsze jest łatwo. Bywają chwile ciężkie i takie, w których człowiek już ma dość. Nawet sen nie daje wytchnienia, bo gonitwa myśli skutecznie go zakłóca. Myślę, że każdy to kiedyś przeżył. Właśnie wtedy warto znaleźć swoją pasję, coś, co choćby na te parę dłuższych chwil wyłączy gonitwę myśli. Takie przewietrzenie głowy niezwykle uspokaja oraz pomaga spojrzeć z innej perspektywy. Ja znalazłam. Jeśli Ty nie, gorąco zachęcam Cię do spróbowania gry w golfa. Nie musisz od razu robić zielonej karty. Nie musisz mieć swojego sprzętu. Umów się z trenerem na jednogodzinne spotkanie. Wejdź na pole golfowe, poczuj to. Może u Ciebie też będzie “klik”, może zaskoczy J.

Ps. Zachęcam do czytania kolejnych moich artykułów. Ten artykuł był luźnym wstępem do cyklu merytorycznych artykułów o treningu mentalnym i rozwoju osobistym, w kontekście gry w golfa.

 

You may also like

8 Comments

  1. Super. Brawo.

  2. Aneta,

    Fajnie się czyta. Pisz dalej 🙂

  3. Bardzo dziękuję. Będę pisać. Dam z siebie wszystko, by było jak najciekawiej 🙂 Serdecznie pozdrawiam.

  4. Dziękuję i serdecznie pozdrawiam:)

  5. Mentalne aspekty tej gry są bardzo ważne. Ostatnio dość boleśnie się o tym przekonałem. Jestem ciekawy dalszej części. Powodzenia 🙂

  6. Dziękuję 🙂 Dalsza część będzie bardzo ciekawa. Wykorzystam wiedzę od największych mentalistów tej ziemi:) Przy okazji słowo problem czy nie umiem, nie mogę, nie dam rady, warto zastąpić słowem wyzwanie. Powiedzieć sobie – fajne, nowe wyzwanie. Kocham wyzwania. Pilnować swoich słów, to jakby zrobić milowy krok do zaprogramowania głowy tak, by zapamiętała pozytywne rzeczy. Rezultat? Pozytywne efekty. Brzmi jak życzenie do złotej rybki, ale działa:) Wszystkiego dobrego i do przodu:)

  7. Świetne się czyta 🙂

  8. Pięknie dziękuję:) Przy okazji ściskam jednego z moich najlepszych Śpiochów z zespołu:) Przy okazji jestem dumna ze swojego zespołu, który również dodaje mi wiele siły i motywacji do działania. Jesteście najlepsi !!! Ściskam:)

Comments are closed.