Życiem rządzą przypadki. Nie wierzycie ? – no to przeczytajcie.
Siedzę sobie spokojnie w biurze w środę 16-go września i nagle dostaję maila od Pani Joanny Drużby, redaktor naczelnej magazynu “Golf & Roll”, że firma Rolls Royce zaprasza za parę dni do odwiedzenia swojej fabryki w Goodwood, w Anglii, a dodatkowo na golfa do prywatnego klubu Goodwood Golf Club, i żeby było milej i przyjemniej – płaci za wszystko !
Pani Joanna ceduje zaproszenie na mnie i prosi tylko o artykuł o Rolls Royce.
No dobra, myślę sobie, pracy dużo, ale czemu nie ?
Trochę mało czasu do namysłu, ale … Rolls Royce, golf… za darmo… – jadę.
Lecę więc w niedzielę wieczorem LOT-em na Heathrow, bussines class, tam czeka na mnie szofer (przepraszam – chauffeur) i Rolls Royce Phantom. Rozsiadam się wygodnie na tylnym siedzeniu i przeglądając prasę, w godzinkę dojeżdżam do przeuroczego boutiq’owego hotelu Park House w wiosce Bepton. W barze czekają już na mnie Frank Tiemann – nasz gospodarz, Corporate Communications Manager Europe Rolls Royce Motor Cars, oraz Varvara Brisnikina from Moscow, pracująca dla ekskluzywnego magazynu w Rosji i Dejan Kemperl ze Słowenii, właściciel i wydawca dwóch magazynów, w tym jednego o golfie.
Jemy super kolację, racząc się single malt przed i dobrym winem w trakcie i omawiamy plan na następny dzień.
Pobudka 7 rano, szybkie śniadanie i już przed hotelem czekają na nas trzy Rolls Royce – dwa Phantom i jeden Wraith. Ładnie to wygląda.
Jedziemy jakieś 15 min w kierunku południowym. Nagle szofer pyta – widzisz fabrykę ? Nie widzę – mówię. A widzisz, mówi szofer i pokazuje zieloną łąkę porośniętą krzewami. Tam właśnie jest fabryka.
Goodwood w hrabstwie West Sussex, jakieś 60 mil od centrum Londynu i niecałe 50 mil od Heathrow w kierunku południowo zachodnim, to spokojna, bogata okolica.
Zielone przystrzyżone trawniki, posiadłości, rezydencje, pola golfowe, małe hoteliki, tor wyścigów konnych. Cisza, spokój i sielanka. Bogato.
Na wieść o tym, że Rolls Royce chce budować w tej okolicy nową fabrykę samochodów mieszkańcy zgodnym chórem powiedzieli – nie.
Po pokazaniu jednak planów budowy i zapewnieniu o zagwarantowaniu pełnej ekologii w budowie i funkcjonowaniu fabryki, mieszkańcy dali zgodę.
Lord March (syn Księcia Richmond, nieślubnego syna Króla Karola II Stewarta) wydzierżawił firmie ziemię na 150 lat i budowa wg projektu Nicholas Grimshaw ruszyła. Wykopano 80 tys. ton ziemi i w tak powstałej niecce zbudowano budynki ze szkła, a w środku umiejscowiono linie produkcyjne. Na płaskim, nie wystającym poza poziom terenu dookoła, dachu wysiano specjalną, płożącą się trawę i posadzono krzewy. Nic więc dziwnego, że nawet stojąc w niedalekiej odległości od fabryki, praktycznie jej nie widać bo zlewa się z otoczeniem. Rozległe zielone trawniki, finezyjnie przycięte drzewa i staw dopełniają obrazu całości.
Ale nie przyjechaliśmy tam oglądać tego, co na zewnątrz, tylko to co robi się wewnątrz. Tam produkuje się samochody Rolls Royce.
Na początku XX wieku arystokrata Charles Rolls dorabiał sobie w życiu sprzedając wśród śmietanki towarzysko biznesowej sprowadzane z Francji auta.
Miał benzynę w żyłach zamiast krwi – startował w wyścigach samochodowych, jako pierwszy przeleciał dwukrotnie samolotem nad Kanałem La Manche i jako jeden z pierwszych otworzył w Anglii salon samochodowy.
Zginął tragicznie w czasie pokazów lotniczych w 1910 r.
W tym samym czasie inżynier Henry Royce, właściciel niewielkiego zakładu w Manchester sprowadził sobie taki samochód. Niestety, nie udało mu się go uruchomić. Naprawił go oczywiście, ale doszedł jednocześnie do wniosku, że on sam zbudowałby lepsze auto. Tak też zrobił.
Jakiś czas potem – w 1904 roku – panowie spotkali się i pan Rolls zamówił u pana Royce auto z jego warsztatu. Krótko potem obaj doszli do wniosku, że sami mogą rozpocząć produkcję samochodów i w 1906 roku założyli firmę Rolls-Royce Motors.
Od początku nastawili się na produkcję luksusowych aut, „szytych” na miarę dla klienta. Zaprezentowany w 1907 r model Silver Ghost uznawany był za najlepszy samochód na świecie, co udowodnił m.in. przejeżdżając non stop ponad 23 tys. km. Biznes zaczął szybko się rozwijać. W 1916 roku utworzyli firmę produkującą silniki lotnicze, w 1921 r otworzyli zakład produkcyjny w USA, w 1931 roku przejęli markę Bentley.
W 1973 roku firmy produkujące samochody pod marką Rolls-Royce i Bentley; i silniki lotnicze rozdzieliły się. Firmę Rolls Royce Motors kupił Vickers, brytyjska firma z branży wojskowej , która wprowadziła ją na giełdę.
To był jednak zmierzch świetności marki. Niedostosowanie do wymogów współczesnej techniki, przestarzałe technologie, mała sprzedaż, źle adresowany marketing, duże koszty produkcji itp. Itd. Efekt był taki, że Vickers wystawił Rolls Royce / Bentley na sprzedaż. Wpłynęły dwie oferty : 1 – od grupy Volkswagen; 2 – od grupy BMW.
Podobno oferta VW była o 100 mln € większa i oni zostali nowymi właścicielami.
I tu do sprawy wmieszali się prawnicy. Okazało się bowiem, że właścicielem znaku, „brandu” Rolls Royce nie jest grupa Vickers, tylko Rolls Royce plc – producent silników.
VW kupił więc jedynie fabrykę (zakład produkcyjny) i markę Bentley. BMW szybko dogadało się z Rolls Royce plc i odkupiło od nich prawa do brandu Rolls Royce i produkcji tych aut.
Konieczna była jednak nowa fabryka.
I tak zaczęła się historia Goodwood.
Pierwszy egzemplarz – Phantom – zjechał z nowej linii produkcyjnej 5 minut po północy 1 stycznia 2003 r. Była ogromna feta : szampany, przemowy itd., tylko nowy właściciel nie mógł podobno odebrać samochodu, bo lakier na nim był jeszcze za świeży.
Moce produkcyjne nowej fabryki obliczone były na 300 samochodów rocznie, a w zakładzie pracowało około 350 pracowników.
W 2014 r nabywców znalazło 4.063 nowych Rolls Royce’ów, a Goodwood produkuje około 20 samochodów na dobę i zatrudnia ponad 1.400 osób.
Znakomitą część załogi stanowią Polacy, bardzo cenieni za twórczą, dokładną pracę przy wykończeniach, szczególnie w drewnie i skórach.
Ramy do nadwozia i bloki do silników dostarczane są z fabryk BMW w Niemczech.
Ale auto jako takie powstaje dopiero tu – w Goodwood.
Nic się jednak nie zmieniło i dalej, od 109-u lat Rolls to samochód produkowany indywidualnie dla każdego klienta.
Paleta barw lakieru liczy sobie ponad 40 tysięcy kolorów i odcieni. Co nie zmienia faktu, że można zażyczyć sobie zupełnie nowy np. odpowiadający kolorowi włosów naszej ukochanej żony. Fabryka nie tylko zrobi taki lakier , ale nazwie go jeszcze naszym imieniem i zastrzeże wyłączność na ten kolor tylko dla nas.
Na skórzane wykończenia do modelu Phantom potrzeba skór z sześciu byków (byków, nie krów, bo podobno jakość ich skóry jest lepsza) i to podobno ze specjalnej hodowli z Bawarii.
Szlachetne gatunki drzew, do okładzin w środku, carbon, najlepsze aluminium i stal, wykładziny podłogowe z najlepszej wełny lub jedwabiu, malowane ręcznie ornamenty, czy też prawie 1.500 diod na suficie imitujących rozgwieżdżone niebo (za drobną dopłatę prawie 10.000 €) – to standard.
Ten program indywidualnego zestawienia wszystkich elementów w samochodzie nazywa się Bespoke.
Każdy Phantom jest tak zamawiany i tak wykonywany i cztery z pięciu modeli Ghost i Wraith.
No właśnie jeśli o modele chodzi to :
- 2003 – Phantom
- 2005 – Phantom Extended
- 2007 – Phantom Drophead – Cabrio
- 2008 – Phantom Coupe
- 2009 – Ghost
- 2011 – Ghost Extended
- 2012 – Phantom Series II
- 2013 – Wraith
- 2014 – Ghost Series II
- 2015 – Dawn – premiera miała miejsce na Targach we Frankfurcie, we wrześniu br. Pierwsze auta tego modelu będą dostępne w marcu 2016 r
Kto kupuje Rolls Royce ?
Powiedzenie, że bogaci ludzie byłoby uproszczeniem.
To osoby szukające prestiżu, wynikającego oczywiście z ceny samochodu, ale bardziej z historii marki, z tradycji, angielskiej finezji, smaku, elegancji, ale połączonej z niemiecką techniką, z wykonaniem auta na zamówienie, z komfortem w środku i z silnikiem V 12, o pojemności prawie 7 l., o mocy prawie 500 km, przyspieszającym bezszelestnie w niewiele ponad 5 sek. do setki. A do tego z unlimited warranty.
Jeszcze do niedawna większość aut była prowadzona przez szoferów.
Dziś prawie 30% jest zamawiana przez ludzi, którzy jeżdżą sami, a ponad 5 % klientów firmy to kobiety i ten trend rośnie.
„Zwykłego” Rollsa można już kupić za 250 -300 tys. $. Netto oczywiście. Ale wartość samochodu wyprodukowanego na bardzo indywidualne zamówienie powyżej 1 mln $ – nikogo nie dziwi.
Pewien klient z Singapuru zażyczył sobie wykończenia środka dwudziestoma pięcioma tysiącami malutkich diamentów. Inny z Japonii ręcznie malowanymi ozdobami. Chińczyk kazał pokryć auto pozłacanym lakierem, a Amerykanin ręcznie malowaną karoserią we wzory. Hulaj dusza, co kto wymyśli – w Goodwood to zrobią.
Ostatnio inny Chińczyk, z Makau, budujący właśnie nowe kasyno z elewacją w kolorze czerwonym zamówił do obsługi swoich gości 30 Phantom’ów w kolorze czerwonym, a że był z żoną w trakcie składania zamówienia, to w prezencie dla niej dorzucił jeszcze jeden. Na pytania jaki kolor sobie małżonka życzy – bez namysłu odpowiedziała różowy. I taki oczywiście dostała.
Właściciel najbardziej luksusowego hotelu w Kong Kongu – The Peninsula – zamówił 16-cie Phantom’ów, a że klienci hotelu dobrze to przyjęli, to dorzucił zamówienie na kolejne 8.
Największe rynki zbytu na świecie to w kolejności : USA, Chiny i UK, a w samej Europie : UK, Rosja i Niemcy.
Polska nie wypada źle w tym zestawieniu, moi przyjaciele Piotr i Tomek Fus, zarządzający Auto Fus – przedstawicielstwem Rolls Royce na Polskę liczą w tym roku na sprzedanie znaczącej ilości aut !!!
No, ale wracając do samej fabryki Goodwood.
Po krótkiej prezentacji, nałożyliśmy obowiązkowe fartuszki i ruszyliśmy w obchód. Najpierw zdjęcie z zabytkowym modelem z lat 30-tych, potem linia produkcyjna. Na hali cisza. Aż trochę dziwi, że można rozmawiać normalnym głosem. Pierwszy etap lakiernia, gdzie z całej fabryki tylko tu można znaleźć roboty przemysłowe. Potem linia montażowa, gdzie co chwila ktoś mnie pozdrawiał po polsku, potem działy tkanin, skór, drewna, a na końcu trzy miejsca do testów – hamownia, „deszczownia” i kontrola jakości i na koniec hala z gotowymi, czekającymi na wysyłkę w świat samochodami. Robi wrażenie.
Lunch w restauracji „zakładowej” i znowu pod nas podjechały trzy Rollsy, żeby nas zawieźć na pole golfowe Golf At Goodwood.
Kompleks dwóch pól 18-sto dołkowych : The Downs – prywatne, zamknięte dla gości z zewnątrz i publiczne The Park Course.
Dom Klubowy, po którym nas oprowadził główny Manager Stuart Gillett, to dawna psiarnia, ale gdzie ciągle na honorowym miejscu nad kominkiem wisi ręcznie malowany portret najlepszego psa, a pod schodami stoją miski dla psów; każda z imieniem psa. Nie zmienia to faktu, że pole otwarte w 1901 roku, kilkukrotnie znajdowało się w zestawieniu 100 najlepszych pól golfowych na świecie. Zagrałem rundkę z naszym przeuroczym gospodarzem Frankiem Tiemannem. Niestety, deszcz nie padał, tylko lał rzęsiście. Poddaliśmy się po dziewięciu dołkach i kompletnie przemoczeni wsiedliśmy do czekających (zacząłem się powoli przyzwyczajać, że czeka na mnie Rolls Royce) na nas aut, które w trosce o ”higienę” wyłożono w środku ręcznikami. Powrót do hotelu, suszenie i już kierowcy nas zabrali do Royal Oak Restaurant na pyszne steki. Zaszczycił nas swoją obecnością szef działu marketingu z fabryki. Późny powrót do hotelu, krótka noc i Phantom odwiózł mnie rano na Heathrow. Wysiadając z Rollsa przed halą odlotów poczułem się trochę, wobec tłumu ludzi z walizkami dookoła trochę jak nowo ruski, bo przecież na Chińczyka nie wyglądam. Ale co mi tam. Lubię od teraz jeździć Rolls Royce z chauffeur….
Autor:
Wojciech Pasynkiewicz