Home WYJAZDY GOLFOWE TERAZ POLSKA – wirus, wakacje i golf.

TERAZ POLSKA – wirus, wakacje i golf.

by golfguru

Wirus z koroną w nazwie nie ustępuje

Niby wszystko powoli zaczyna wracać do normalności – lockdown się kończy, knajpy, bary, hotele, kina, teatry otwierają drzwi coraz szerzej, samoloty zaczynają latać we wszystkich kierunkach, można już przekraczać granice państw, choć ciągle nie wszystkich, a gdzieniegdzie dalej obowiązuje 14-dniowa kwarantanna, ale nie ma mądrego, który powie co dalej, w jakim kierunku wszystko się potoczy.

To wygląda trochę tak jakbyśmy z jednej strony zaakceptowali istniejące zagrożenie, rządy przestraszyły się skutków ekonomicznych dalszego zamrożenia gospodarki, a jednocześnie ludzie uświadomili sobie, że nie taki ten wirus straszny na jakiego z początku wyglądał.

Z drugiej strony strach, a jeszcze bardziej niepewność – co dalej, jak sytuacja będzie się rozwijać – tkwi i będzie tkwić w nas jeszcze przed długi okres czasu.

Szczególnie, że w ubiegłym tygodniu WHO ogłosiło, że liczba dziennych zakażeń jest największa od początku epidemii i może dalej rosnąć. Co prawda, dotyczy to głównie USA, Ameryki Południowej z Meksykiem i Brazylią na czele, a także Indii i Rosji, ale i u nas, w Polsce, tempo przybywania nowych dziennych zakażeń nie specjalnie słabnie.

Zostawmy jednak na chwilę epidemiologię i pandemię, bo zbliża się czas szczególny dla wielu osób – wakacje.

Dorośli, mam na myśli tych, którzy nie mają dzieci w wieku szkolnym nie muszą podejmować żadnych decyzji. Część z nich, zresztą, tak już od dawna robi, bo maj i czerwiec, a także wrzesień i październik to miesiące, gdy ceny w wielu kurortach spadają, nie ma już takich tłumów, a pogoda ciągle dobra.

Dzieci rządzą się jednak swoimi prawami i po zakończeniu roku szkolnego powinny wyjechać na zasłużony „urlop”. Czy to będzie obóz, czy wyjazd pod namiot, czy spływ kajakowy, czy z rodzicami, czy w górach, czy nad morzem, nie ma znaczenia. Odpoczynek należy się i basta.

Studenci są w trochę lepszej sytuacji, bo raz, że mają dłuższe wakacje – o ile nie zawalili sesji – a dwa, że nie muszą oglądać się na rodziców i jak tylko stan finansów jest wystarczający i nie trzeba w lecie pracować na czesne, czy też inne potrzeby, to mogą decydować sami – kiedy, jak, gdzie i z kim.

Teraz jednak pojawia się problem – COVID-19.

Jechać? Nie jechać?  Kiedy jechać, gdzie jechać?

Może samoloty zaczną już regularnie latać wszędzie, całkiem otworzą granice, zniosą kwarantanny, a może nie.

Trochę nas te wszystkie tanie linie lotnicze i setki biur podróży przyzwyczaiły do niezbyt drogich podróży, nawet w odległych kierunkach. Kilka godzin lotu, czasem w niezbyt komfortowych warunkach, ale potem hotel przy samej plaży, all inclusive, a jeszcze kupa atrakcyjnych wycieczek leży na stole i kusi.

A teraz co?

Kupimy wycieczkę, załadujemy rodzinę do statku powietrznego, nasmarujemy się różnymi olejkami, zalegniemy na piaseczku, a za parę dni nam powiedzą – loty powrotne odwołane – w hotelu ktoś zarażony, wszyscy na kwarantannę, granice znowu zamknięte. No i dupa. Z wakacji i morza nici, wrócić nie ma jak. Pełna afera.

 

Można oczywiście samochodem. Najbliżej gdzieś do sąsiadów – kraje bałtyckie, Niemcy, Czechy, Słowacja. Można do Austrii, a nawet dalej do Bułgarii, Francji, Włoch czy Chorwacji, a nawet Grecji. Na upartego można i do Hiszpanii, i do Portugalii, ale to już solidne wyprawy z paroma dniami jazdy tam i z powrotem.

Zdecydowanie gorzej z pomysłami na północną Afrykę, Turcję, o dalszych destynacjach nie wspominając.

Rozsądek podpowiada więc – teraz Polska.

Część rodzin ćwiczy to od wielu lat i nie narzeka. Powiem więcej – mam wielu przyjaciół i znajomych, którzy mówią: „letnie wakacje poza Polską? Czemu? Po co? Nie ma lepszego miejsca do wypoczynku niż nasz kraj od połowy czerwca do połowy września. Późną jesienią, zimą, tak, ok, możemy polecieć na Bali, Mauritius, do Tajlandii, na Dominikanę czy do Meksyku, ale teraz – bez sensu. Ciepło, czasem wręcz upalnie, zielono, spokojnie, bezpiecznie, blisko domu, a dodatkowo porozumieć się jest stosunkowo łatwo. Góry, jeziora, morze. Coraz lepsza baza noclegowa, coraz bardziej zróżnicowana oferta turystyczna, coraz lepsze jedzenie. Żyć, nie umierać.”

Część musi jednak teraz zrewidować nabyte ostatnio przyzwyczajenia i tym razem odpuścić sobie Hurgadę, Kretę, Bodrum czy Tunezję.

Może i dobrze?

Swego nie znacie, cudze chwalicie, jak mówi stare przysłowie.

Ilu dorosłych, ile dzieci, ilu studentów odkryje nasz kraj na nowo lub po raz pierwszy?

Każdy tu znajdzie coś dla siebie.

Można oczywiście po najmniejszej linii oporu – Zakopane i Krupówki, oscypek i fotka z „niedźwiedziem”; Międzyzdroje i spacer wzdłuż alei straganów, gdzie kicz goni odpust i odwrotnie; molo w Spocie z obowiązkową przechadzką, choć zygzakiem, bo wszędzie tłumy, „Monciakiem” w górę i w dół, a potem próbą zajęcia dla siebie kawałka plaży wśród setek parawanów; Mikołajki lub Giżycko z walką o miejsce w marinie lub rower wodny i smażoną rybką prosto z zamrażarki.

Można, ale po co?

Polska to naprawdę piękny kraj.

Jest tyle wspaniałych miejsc w górach – w Bieszczadach, Tatrach, Beskidach, Sudetach. Można po nich łazić, można się wspinać, można leżeć na leżaku i tępo z zachwytem wgapiać się w zalesione zbocza lub wysokie szczyty, obojętnie czy skrzące się w słońcu, czy groźnie przykryte warstwą ciemnych chmur. Rowery albo zwykły koc i pełen relaks na łące wśród przyrody.

Nie lubicie gór?

Nie ma problemu. Jedźcie nad wodę. O Mazurach nie muszę pisać, ba nawet dzieci w przedszkolu już wiedzą, że to europejska perła. Można pieszo z plecakiem lub rowerami, albo innymi jednośladami, można na jachcie, można kajakiem. Co kto lubi. Jest tyle cudnych miejsc z ciszą, ciepłą wodą, z lasem schodzącym do samej wody, z małymi, urokliwymi polankami z miejscem na biwak, wieczorne opowieści przy ognisku. Szukacie większego odosobnienia – wybierzcie Pojezierze Drawskie, Bory Tucholskie, Kaszuby, Warmię, a nawet któryś z licznych sztucznych zalewów.

Chcecie nad morze? Też dobry pomysł – Mierzeja Wiślana, Hel – gdzie nie tylko liczne szkoły windsurfingu i kite’a, ale coraz więcej ścieżek rowerowych, o wspaniałej plaży nie mówiąc, która czym bliżej Helu tym pustsza, dziksza i piękniejsza. Miejsc do wyboru jest oczywiście znacznie więcej, bo macie w końcu ponad 400 km wybrzeża do eksploracji.

A może konie? Albo Białowieża lub Puszcza Piska, albo Puszcza Knyszyńska czy Czerwony Bór? A może Biebrza?

Jedno zresztą nie wyklucza drugiego.

Są tacy co lubią stacjonarnie. Są tacy, których nosi, coś gna przed siebie.

Ileż to roboty?

Namiot, przyczepa kempingowa, kamper, a nawet z góry zaplanowana marszruta w wynajętymi po drodze kwaterami lub hotelami.

Jeśli na trasie nie znajdą się góry, morze i jeziora, to też będzie fajnie.

Wiecie jak bardzo Polska zmieniła się w ciągu ostatnich 20-30 lat?

Nie wiecie, bo nie macie czasu i okazji tego zobaczyć.

Wykorzystajcie więc tego pieprzonego wirusa i sprawdźcie to, pokazując przy okazji dzieciom.

Można po wielkich miastach, muzeach, architekturze, historii Polski.

Pojedźcie do Krakowa, idźcie na Wawel, na starówkę, na Kazimierz.

Zobaczcie jak piękne jest Podkarpacie i jak bardzo zmieniło się ostatnio.

Widzieliście starówkę we Wrocławiu? Poczuliście tę wspaniałą atmosferę, która tam panuje?

Ale nie chcę pisać i zachęcać Was do odwiedzenia tylko tych „kamieni milowych” na turystycznej mapie Polski.

Wakacje to czas zabawy, luzu, wypoczynku, relaksu.

Zwiedzajcie, patrzcie w jakim pięknym kraju żyjemy, ile jest ciekawych miejsc do zobaczenia i to nie tylko tych historycznych. Warto pokazać dzieciom i sobie samym jak w małych miasteczkach wyrosły cudne ryneczki, ile powstało hoteli, SPA, o których pewnie nawet nie słyszeliście, a gdzie można pojeździć na koniach na rowerach, odbyć fascynujące piesze wędrówki, albo zrelaksować się regenerując ciało i duszę.

 

Toczy się ostra walka polityczna. Brat nie podaje ręki bratu, rodziny nie chcą się spotykać, bo mają różne poglądy polityczne.

Wygra Trzaskowski, walka się zaostrzy, choć to niewątpliwie mąż stanu światowego formatu, z kulturą, prezencją, z własnym zdaniem, demokrata i poliglota.

Wygra Duda będzie jeszcze gorzej, bo nad nim stoi człowiek, który nie ma rodziny, nie ma dzieci, nie wie co to miłość, nie zna Europy, świata, nie rozumie, że ludzkość poszła naprzód, zmieniła się, że stoją przed nami inne wyzwania niż 40 lat temu, że nie ma powrotu do kultu i władzy jednostki, a ludzie, którzy myślą, czują, kochają inaczej mają takie same prawa jak wszyscy.

 

Jestem Polakiem i czuję się Europejczykiem.

Nie pytam ludzi na kogo głosują, w co wierzą i z kim sypiają.

To ich prywatne sprawy.

Patrzę na nich i dzielę ich w bardzo prosty sposób: na dobrych i złych.

Czuję jednak, że prawo, wartości, swoboda przemieszczania się, wybór miejsca zamieszkania i pracy, godność, szacunek, demokracja, tolerancja, wolność wypowiedzi i poglądów są nadrzędne. Są ważniejsze niż głupi, płytki patriotyzm i podział na tych i innych. Nie jestem hołotą i nie mam zdradzieckiej mordy.

Nie chcę szczucia na emigrantów, bo ilu z nas i z naszych bliskich wyjechało z Polski w poszukiwaniu lepszej pracy, godniejszego życia, lepszych warunków lub po prostu poczucia wolności i demokracji? Nam było wolno (nam się należało!!!), a im nie? Oni są gorsi, bo nie wierzą w Pana Boga, mają inny kolor skóry?

A ci, którzy kochają inaczej? To ich wina? Oni mają żyć poza nawiasem społecznym?

 

Może te wakacje, ten czas poświęcony dzieciom, unaocznienie sobie piękna Polski, naszych tradycji, historii, które nie stoją przecież w kontrze do wartości europejskich, lecz są ich integralną częścią, zmieni w jakiś sposób nastawienie, jeśli nie wszystkich, to chociaż części z nas.

To przecież nasz wspólny kraj, nasz dom. Niesnaski, różnice w poglądach, inne opinie są i będą na porządku dziennym. To normalne. W rodzinie, w bloku, w mieście, wszędzie, też często mamy odmienne zdania, bo jesteśmy inni. I bardzo dobrze. Nauczmy się szacunku dla siebie samych, tolerancji na inne poglądy, zachowania, wygląd.

 

Z demokracją trochę jak z golfem.

Bo bez względu, czy się ścigamy, walczymy o lepszy wynik, musimy uznać i stosować etykietę, reguły i prawa obowiązujące w tej grze.

Może więc chwilę podczas tych wakacji poświęcicie na golfa?

Wystarczy krótki, kilkudniowy kurs na zieloną kartę, która uprawni was do wejścia na każde pole golfowe w Polsce i da wam szansę zabawy i zdrowej rywalizacji z całą rodziną, a przy okazji nauczy poszanowania właśnie prawa i reguł.

Jest u nas ponad 20 dziewięciodołkowych pól. Jak to w życiu bywa łatwiejszych i trudniejszych, ale za kilkadziesiąt złotych od osoby sprawdzicie w praktyce wasze umiejętności, nabędziecie doświadczenia i gwarantuję wam będziecie mieli fun.

Chcecie prawdziwego wyzwania?

Spróbujcie swoich sił na pełnowymiarowych, osiemnastodołkowych polach.

Proponuję taką trasę:

Zacznijcie od Rosy (Konopiska k. Częstochowy) – to jedno z dwóch najlepszych pól golfowych w Polsce. Trudne i wymagające, ale bardzo zadbane i piękne.

Rosa Golf

Rosa Golf

Stamtąd blisko do Kraków Valley w Paczółkowicach pod Krakowem – z jednej strony zaczynająca się Jura Krakowsko Częstochowska, z drugiej widok na szczyty Tatr. Bajka.

Kraków Valley Golf

Kraków Valley Golf

 

Rzut beretem i A4 doprowadzi was do Wrocławia, a tam dwa pola: Toya tuż pod miastem i niewiele dalej Gradi z pięknym pałacykiem, z miejscami do spania.

Gradi Golf

Gradi Golf

 

Potem na północ przez Kalinowe Pola między Poznaniem, a Zieloną Górą i wprost do Modrego Lasu, który jak dla mnie jest najpiękniejszym polem w Polsce, pośród czystej niczym nie skażonej natury. Trzymając się tego kierunku możecie zagrać pod Szczecinem w Binowie, a potem w Amber Baltic tuż koło Międzyzdrojów lub nieodległym Kamień Country Club.

Modry Las

Modry Las

Teraz trzeba zmienić kierunek i ruszyć na wschód. Nie dojeżdżając do Trójmiasta możecie spróbować sił na Sierra – drugim najlepszym polu w Polsce. Przecinając Kaszuby dotrzecie do Tokary GC, a stamtąd blisko do Gdańsk G&CC w Postołowie.

Dalej trzeba ruszyć na południowy wschód, zatrzymać się na chwilę w Sand Valley pod Pasłękiem, a następnie zagrać Mazury G&CC w Naterkach pod Olsztynem.

Mazuy Golf wakacje

Na koniec zostanie wam Warszawa z trzema polami: Lisia Polana pod Modlinem, Rajszew koło Jabłonny i Sobienie Królewskie.

Dla Warszawiaków żadna atrakcja, choć wstyd przyznać, że ciągle wielu moich przyjaciół nie było w Zamku Królewskim, ale dla innych jest moc atrakcji, muzeów, nocnego życia, parków i ogrodów, bulwarów wiślanych, nie mówiąc o niesłychanie zróżnicowanej ofercie kulinarnej. Można być malkontentem i mówić, że Paryż, Praga czy Sztokholm ładniejsze. Nie wiem. Może. Ale trochę głupio mówić o sobie, że jest się Polakiem i nie znać własnej stolicy. Po prostu trzeba wejść na chwilę do Muzeum Narodowego, Muzeum Powstania Warszawskiego – zobaczyć jak inni tragicznie walczyli za naszą wolność, Muzeum Historii Żydów Polskich – bo to lekcja historii, pokory i szacunku dla innych, Muzeum Sztuki Współczesnej – bo wolność wyrazu, sztuki, wypowiedzi jest bardzo ważna w naszym życiu. Trzeba pojechać do Łazienek i do Wilanowa, przejść się Traktem Królewskim, pójść na Starówkę, zobaczyć Stadion Narodowy, a nawet sprawdzić, jak zmienia się Praga, Powiśle i wiele innych miejsc.

Co nie zrobicie, gdzie nie pojedziecie w Polsce, będzie fajnie. Jestem tego pewien.

Może coś w was się zmieni? Staniecie się bardziej otwarci, tolerancyjni. Docenicie, piękno naszego kraju i przekonacie się, że tu w większości mieszkają dobrzy ludzie.

Miłych wakacji.

 

 

Pozdrawiam

 

Pasyn

 

Instagram: Traveling4golf

Facebook: Wojciech Pasynkiewicz

Facebook: Fanpage – Pasyn travelling4golf

E-mail: w.pasynkiewicz@upcpoczta.pl

 

 

You may also like

Subscribe my Newsletter for new blog posts, tips & new photos. Let's stay updated!

Contact info

@2025 – Designed and Developed by  GOLFGURU

Ostatnie Posty

Are you sure want to unlock this post?
Unlock left : 0
Are you sure want to cancel subscription?
-
00:00
00:00
Update Required Flash plugin
-
00:00
00:00