Jest Pan certyfiowanym fitterem dlaczego Pan się tym zajął?

No cóż, jest kontynuacja mojej szajby golfowej, gdyż z zawodu jestem ekonomistą, pracuję w branży turystycznej. A choroba golfowa postępuje już piaty rok, bez nadziei na szybkie wyleczenie. Wzięło się to z tego, że najwyraźniej jestem typem faceta, który kupuje browar aby napić się piwa. Po tym jak nie mogłem dojść do porozumienia w sprawie mojego swingu, z różnymi Golf Pro, gdzie każdy z nich mówił co innego, nie umiejąc uzasadnić w logiczny sposób tego co głosi, zapisałem się na studia trenerskie. Ponadto spędziłem wiele tygodni na kursach w USA z Top 100 Teachers of the USA. Setki godzin narad z Krzyśkiem Czupryną i Doktorem Michałem Dwornikiem. Dziś mogę powiedzieć, że wiem wszystko, co należy zrobić, aby mieć swing jak najlepsi zawodnicy w PGA Tour. Mogę odpowiedzieć na absolutnie każde pytanie dotyczące swingu golfowego. I nie zrobiłem tego po to aby porzucić mój dotychczasowy zawód i zacząć zarabiać na uczeniu innych, zrobiłem to z pasji dla siebie i moich bliskich golfistów, lubię wiedzieć co robię i być pewnym, że robię to dobrze. Od czasu do czasu, sam lub Krzyśkiem w ramach Target 54, czy ZGP prowadzę kliniki i golfowe obozy sportowe gdzie dzielę się swoją wiedzą. Fajnie jest pomagać innym pasjonatom i odpocząć od zawodowej prozy codzienności. I właśnie podczas tych zajęć zauważyłem, że nie sama technika swingu decyduje o sukcesie długiej gry. Nie raz widziałem jak zawodnicy się mordują z powodu ewidentnie za długiego, albo za krótkiego sprzętu. Widziałem Drobną Kobietę z ironami o szaftach stiff o wadze 130 gram, i dwumetrowego King Konga dysponującego szaftami grafitowymi regular o wadze niecałe 60 gram. Długość oczywiście losowa. Pan uderzał jak trafił 7 iron 180 metrów, pani 80 m. Naprawdę nie trzeba być golfową alfą i omegą, żeby się zorientować, że coś tu nie gra. Oni oboje nie grali, natomiast oboje by odżyli gdyby zamienili się kijami, niestety nie trafili mi się w tej samej grupie.

Jeśli nie masz dopasowanych kijów, Twój swing zaadaptuje do niewłaściwego sprzętu w technicznie niewskazany sposób ! Koniec i kropka.

Możesz wydawać u najlepszego trenera 500 dolarów za godzinę, a przez to, że masz niedopasowany sprzęt nie będziesz mógł właściwie wykonać zalecanych Ci ćwiczeń. Cały wysiłek psu na budę. I rzadko, który PRO zwróci Ci uwagę, że masz kije do bani, mnie się to nie zdarzyło, ani w Polsce ani na świecie. Niewiele zmieniającym sytuację wyjątkiem – jest to: gdy Golf PRO zajmuje się także sprzedażą kijów, albo 30 minutowy fitting podczas tzw. Demo Days, ale to jakby nie ten moment na tę opowieść.

Wracając do tematu, Drobna Kobieta i King Kong pytają mnie: to co ja mam sobie w takim razie kupić ? Bo te kije, które mają polecił im jakiś PRO. No to ja się pytam sam siebie, co im odpowiedzieć? Odesłać ich do tych samych „fachowców” może następnym razem im się lepiej uda ? Na biegu poleciłem kogoś kto wydawał się rzetelny i tyle.

Ale wtedy zrozumiałem, że tak nie można. Zresztą sam byłem pół roku po „fittingu” z Trackmanem i bajerami, wydałem 1500 euro na komplet ironów i nawet nie zbliżyłem się w ciągu tych sześciu miesięcy do swojego rekordu. Za to, jak moje kije zaginęły podczas lotu, będąc w Tajlandii zagrałem, starymi kijami Czupryny na kolejny rekord. Przypadek ? Nie sądzę. Teraz wiem, że byłem jak stryjek, co zamienił siekierkę na kijek. Moje pierwsze moje kije były z kategorii Ultra Game Improvement 885 punktów MPF. Zamieniłem je na kategorie Classic 360 punktów MPF, stare, Krzyśkowe miały 716 punktów MPF i były z kategorii Super Game Improvement ! Dlaczego to istotne opisałem tu:

A mówimy tu jedynie o projekcie główki ironów. A gdzie gripy, szafty, putter, wedge, woody, driver ?!

Niestety, w kwestii club fittingu, nie znalazłem u nas w kraju i nawet Europie partnera do rozmowy na interesującym mnie poziomie. Zapragnąłem sam zbudować sobie kije, dlatego zdecydowałem się stworzyć Golf Club Fitting Studio z prawdziwego zdarzenia. Chciałem kupić sprzęt do warsztatu i zapisać się do szkoły w Wielkiej Brytanii, ale tamtejsi „fachowcy” ze znanej skądinąd firmy, nie specjalnie byli zainteresowani. Za to w USA: WELCOME ! Chciał nie chciał, nie bacząc na koszty, drugi browar powstać musiał !

Zanim udałem się na 3 tygodniowe szkolenie w USA przeczytałem tysiące fachowych stron w Internecie: Ralph Maltby, Tom Wishon i Dave Tutelman to moim zdaniem najciekawsze osobistości club fittingu i club buildingu. Dwóch pierwszych projektuje i produkuje pod własnym nazwiskiem swoje kije. Ponadto obaj Panowie napisali wiele książek w interesującej mnie dziedzinie. Te publikacje są obowiązkowe i zalecane przez wszystkie organizacje golfowe dla zawodowych club fitterów. Czytałem je z zapartym tchem, nieomal przy latarce pod kołdrą. Z Tomem Wishonem wymieniłem kilka maili, u Ralpha Maltby byłem w szkole, w fabryce, w jego garażu samochodowym (Ralph ściga się na torze), warsztacie/laboratorium golfowym, położonych w amerykańskim stanie Ohaio. Moim wykładowcą był Jim Yanich, który pracował i projektował dla firm takich jak True Temper (Dynamic Gold) czy Cobra. Fantastyczni ludzie, którzy dzielą się swoją pasją i wiedzą. Tak jak i ja się staram.

Prototypy

Prototypy

Maltby Studio Projektowe

Maltby Studio Projektowe

Maltby Studio Projektowe

Maltby Studio Projektowe

Maltby studio projektowe

Maltby studio projektowe

Historia Golfa

Historia Golfa

Garaż wyścigowy Maltbyego

Garaż wyścigowy Maltbyego

Aby dobrać sprzęt do zawodnika trzeba się nieco poduczyć

Aby dobrać sprzęt do zawodnika trzeba się nieco poduczyć

You may also like

4 Comments

  1. Idea słuszna i piękna, tylko jest mały problem z graczami początkującymi – swing potrafi im się zmieniać dość dynamicznie, wtedy jest problem z dopasowanymi kijami.

    Mój swing od początku roku znacząco się zmienił (na lepsze), staram się w większym stopniu pracować nad pracą ciała i pewnie jeśli będę robił postępy, to dopasowanie kija w tym momencie sprowadzić się może do lekko mówiąc zdenerwowania gdyż nie będą one pasować za kilka miesięcy.

    Możliwe, że to co mówię jest bez sensu 😉 ale takie mam wrażenie

  2. O jedną rzecz Earl Woods – ojciec Tigera dbał z patologiczną wręcz precyzją. Aby jego mały syn miał dopasowane kije.
    Kupowanie sprzętu na wyrost to fatalna praktyka, lepiej częściej zmieniać sprzęt, niż wyrobić sobie złe nawyki. Ciężko się czegoś oduczyć.
    Jeśli będziesz musiał zmienić kije bo urosłeś albo ręce Ci się wydłużyły to trudno zmieniaj. 🙂
    Natomiast jeśli nie już rośniesz, a kije masz dopasowane od początku, to jedyne co Ci grozi to wymiana szaftów na sztywniejsze R na S później S na X
    I to nie dzieje się z miesiąca na miesiąc. Kije golfowe są jak narty czy rakiety do tenisa, co jakiś czas trzeba zmieniać i oddać do serwisu – sorry taki mamy klimat 🙂
    wzrasta Twoja siła, gibkość musisz dostosować sprzęt do siebie ale tylko pod warunkiem, że chcesz grać lepiej. Jak Ci nie zależy tłucz tym czym masz. Bardziej elastyczny szaft Ci nie zaszkodzi, jedynie piłka będzie latała za wysoko i mniej celnie.
    Ja swoje R flexy wymieniłem na S flex po dziewięciu miesiącach ostrego treningu.
    Po kolejnych 4 latach powoli rozważam X – flex, ale to było by rozwiązanie też na parę lat, bo człowiek się starzeje i powrót do S fexu jest nieunikniony.
    Mógłbym spokojnie do dzisiaj grać moimi drugimi ironami, maja 4 lata, ćwiczę nimi czasem jak mi się nie chce torby z auta targać na symulator, mam je dla uczniów ale znudziły mi się. Trzecie były do bani i mam obecnie 4 komplet.
    Za to driver i 3 wood mam od 3-4 lat te same bo lepszych dla mnie nie znalazłem, zmieniłem jedynie szafty.

  3. Gwoli ścisłości, nie zamierzam uczyć ojca dzieci robić 😉 Zgłosiłem pewne zastrzeżenia do początkowej fazy rozwoju umiejętności golfisty, gdzie swing zmienia się z miesiąca na miesiąc. Choć zgadzam się, iż idealnie dopasowane kije z pewnością mogą przyspieszyć wzrost umiejętności.

    Na szczęście wzrost mi już nie grozi, co najwyżej wzrost mobilności (spadek jest chyba niemożliwy), godzę się z koniecznością wymiany sprzętu raz na kilka lat w zależności od zmiany budowy ciała, wzrostu umiejętności itp. Tylko nie chciałbym robić tego rok do roku i do tego odnosi się mój komentarz tak na prawdę, bo customfitting planowałem już w czerwcu, ale los chciał że musiałem fortunę wydać na auto (naprawę).

    Także jeśli “jedyne” co mi grozi to wymiana szaftów to jest to akceptowalne. Wiadomym jest, że główki także będą do wymiany, pewnie ścieralność jest także duża.

  4. Wszystko zależy od tego jaki gracz przychodzi do fittera.
    + Jeśli jest to osoba, która nie chce zmieniać swingu, nawet jeśli słabo gra, to kije dobiera się tak by niwelować mankamenty swingu. Takie kije dla osoby z bardziej funkcjonalnym swingiem mogę się nie nadawać do gry 🙂
    + Jeśli jest to osoba, która aktywnie pracuje nad swingiem to trzeba się upewnić, że ma odpowiednią długość kijów, grubość gripu i ciężar shaftu. Natomiast nie ma sensu starać się sprzętem niwelować obecnych błędów w swingu. Czyli nie ma sensu dostosowywać lie i loft do obecnego swingu lecz ustawić bardziej neutralnie. Taki setup zapewni, że w miarę poprawiania się techniki sprzet nie będzie przeszkadzał a raczej coraz spójniej współdziałał z graczem. Gdy ustawimy sprzęt do aktualnego swingu to za kilka tygodni z poprawą techniki przyjdą gorsze wyniki na polu bo sprzęt będzie przeszkadzał.

Comments are closed.