Czyli cała prawda o Deutsche Bank Polish Masters 2017

Siedzę i piję, czarne piję, gorzkie czarne, z torebką w środku, piję i długo tak nie wytrzymam. Czerwone, portugalskie, rocznik 2016, wolę i chyba się napiję. Idę po czerwone.

Zaraz wracam.

Więc piję to co wolę i myślę o przewrotności życia.

Dwa tygodnie temu udowadniałem swoją niechęć do golfowych spędów. Tak nazwałem, złośliwie, turnieje. Tak ich nienawidzę !!!. I co ? Po tygodniu od napisania artykułu zagrałem w turnieju.

I jak tu wierzyć politykom. Jestem jak prezydent. Najpierw wetuję, a potem, hop i po staremu, w turnieju. Zgroza.

No to teraz się tłumacz. Tłumaczę się.

Do finału DBPM się nie dostałem. Ani drogą korespondencyjną, ani w grze na polu. Jak się dostałem?  Przez znajomości się dostałem i jako VIP zagrałem. Teraz można mnie zrozumieć dlaczego zagrałem. Każdy marzy żeby choć na chwilę być VIP-em. Zamarzyłem i zostałem. Na krótko zostałem, bo na dwa dni. Nie przeszedłem jakiegoś Cut-a. Nie wiem kto to jest, ale nie przeszedłem. Mało tego, nie dość, że nie przeszedłem, to okazało się , że ze mnie żaden VIP. Cut-a nie przeszedł też Tomek Iwan i Michał Ligocki. W telewizji zawrzało. Kogo pokażą na ekranie! I trzeciego dnia zorganizowali flight pocieszenia z wyżej wymienionymi. Mnie nie zaprosili. Taki ze mnie VIP. I jak tu kochać turnieje? Nienawidzę.

A turniej?

Jak zawsze fajowy. I ludzie fajowi i pola fajowe i nawet słyszałem, że ktoś fajowo zagrał. I TV było, ale takie jakieś mniejsze, niż przed rokiem. Małe kamery, nie na żywo i bez komentatorów. A miałem tyle do powiedzenia. I nie powiedziałem.

Turniej odbywał się na dwóch, jak zawsze, polach. Warszawskich polach. W Sobieniach i Rajszewie.

Sobienie Królewskie – z pałacem klubowym, pięknym pałacem i mniej pięknym polem. Za to greeny w Sobieniach, najpiękniejsze. Pokrzywione jak Bieszczady. Szybkie, tak w miarę, po polsku, szybkie. Każdy green to rozkoszne przeżycie. Zrobię w trzech, czy czterech. W trzech! Jestem mistrzem! W sumie to w Sobieniach mógłbym grać tylko na greenach.

Rajszew – wg. nie wiadomo kogo, najpiękniejsze pole w Polsce było „ładnym” polem, nigdy jednak nie najpiękniejszym. Zapamiętajmy raz na zawsze. Najpiękniejszym polem w Polsce jest….werble….Modry Las.

Dlaczego napisałem było „ładnym” polem. Bo było. Chlubą First Warsaw i tak dalej, była druga, parkowa dziewiątka. Piłeczki śmigały po drzewach, a jej hymnem były odgłosy dzięciolich uderzeń. Bang, bang, po drzewach, a ty się cichutko cieszyłeś, że znowu komuś nie wyszło. A teraz cisza, tylko mżawka w Rajszewie, a odgłosów nie ma. Skończyły się drzewa. Na rundę do Rajszewa przyjechał minister od korników i zagrał. I po Rajszewie. Tak mówią.

Co jeszcze mówią?. Są dwie wersje : oficjalna i mniej. Ta oficjalna, z recepcji, opowiada o strasznej burzy, która wyburzyła połowę drzewostanu. Ta mniej, ludowa,  mówi, że nowy właściciel jechał melexem i wskazywał. I po drzewach.

Jaka jest prawda? Nieważne. Rajszew zbrzydł.

To co Panie Piotrusiu, mam grać?   Grać, grać! Gdzieś grać trzeba. A Rajszew, z trzech warszawskich i tak najładniejszy. A może Lisia Polana? – podobno wyładniała.

First Warsaw  to nie tylko golf course. To także Green Fee. I tu się zmieniło! Brawo! Pokochano seniorów. Od poniedziałku do piątku 60+ grają do godziny dwunastej za 150 zł, a po dwunastej za 120 zł. Ciekawe, jest to chyba jedyne pole na świecie, gdzie za „early bird” płaci się więcej. Seniorzy śpiochy mają taniej. Nie tylko seniorzy. Normalna opłata w weekend 350 zł, ale po 12,00 już tylko 250 zł. To kto zagra o 8 rano? Musi być w tym jakiś haczyk. Dla mnie za trudne.

To co z tymi turniejami Panie Jacusiu? – grać, nie grać?

Odpowiem tak. Postanowiłem odpuścić. Koniec z turniejami, które nieustannie podnosiły mi handicap. Ja coraz lepszy, a handicap w górę. Postanowiłem przerzucić się na rundy EDS. To taka runda towarzyska, ale z markerem, który cię pilnuje i potwierdza w PZG twój wynik. Mój Caddy jest wredny i nie odpuszcza. Argument, że wziąłem nie ten kij, nie działa. Mulligana nie daje. Poszliśmy grać. Zagrałem swoje, handicap spadł o 2,5 punktu. Pomyślałem, gramy dalej, jeszcze 1 punkt i wchodzę w zimę z satysfakcjonującym handicapem. I wiecie co? Głowa zwariowała. I nie było już towarzysko, a było turniejowo.

Jak ja nienawidzę turniejów!!!! i EDS też!!!

Super golfista Jacek Zaidlewicz

Ps. Idzie jesień. A co robi szanujący się golfista o tej porze roku? Jedzie do Modrego Lasu na rundę zagrać z szykującymi się do odlotu żurawiami, dzikimi gęśmi i innym mniej dorodnym ptactwem. Zobaczcie zresztą sami. Wynik i zdjęcia z turnieju DBPM widzieliście, to zobaczcie co dzieje się w Modrym. Magia.

 

You may also like

3 Comments

  1. Jacku.Zapoznaję się z Twoimi golfowymi relacjami i o dziwo widzę że jest golfista który ma jakże fajny dystans do tego sportu, ale również do samego siebie i rzeczywistości jaka nas otacza. Że patrzy trochę z przymrużeniem oka i to oko też puszcza do nas. Śpieszę Ciebie jednak poinformować, że oprócz golfa który pozwala wyzwalać zarówno emocje sportowe jak i te związane z pięknem natury jest inny który nazywa się wioślarstwo. Zapewniam Ciebie że kiedy wsiadam bardzo wcześnie rano na mojego wyczynowego skiffa i płynę po porannej przymglonej tafli wielkiego jeziora Nowowarpieńskiego słysząc tylko delikatny szum przesuwających się w wodzie wioseł czuję to co Ty nazwałeś magią. Dzikie gęsi, kaczki, czaple, bandyckie kormorany (bo zjadają ogromną ilość ryb i narybku), para wiernych sobie łabędzi i bobry ciągnące z niewiadomych mi powodów gałęzie z miejsc gdzie jest ich pełno do miejsc gdzie jest ich jeszcze więcej stanowią piękno samo w sobie.
    Jest jeden jedyny minus tego sportu. Ty zabierasz worek z kijami i jedziesz gdzie chcesz, ja niestety z ośmiometrową łódką nie jestem w stanie się przemieszczać. Przeżyję.
    Pozdrowienia dla Lwa od Wodnika

  2. Cudem nad cudy jest to, że umiemy magiczność otaczającego nas świata dostrzec. I nieważne czy dzieje się to na polu golfowym, czy na środku jeziora. Ważne, że nam nie umyka. Połączmy nasze siły w obserwacji magicznej magiczności. W jednym czasie, ja zagram w Modrym Lesie, a Ty żegluj na jeziorze Raduń otaczającym pole golfowe. Otoczymy magiczność ze wszystkich stron.
    Pozdrawiam Cię Grzesiu serdecznie i życzę udanych zimowych wypraw. Byłbym zapomniał. Serdeczne pozdrowienia od Caddiego.

  3. Dziękuję. A kim jest Caddie? Chyba nie osiemnastoletnią, rudą. Natomiast pamiętam jak byliśmy kiedyś pod wielkim urokiem piętnastoletniej, też zresztą rudej. Cholera! Teraz to nas chyba zamkną!

Comments are closed.