Ludzie golfa ARKADIUSZ MUŚ

Kilkanaście lat temu miałem zaszczyt i przyjemność wprowadzać Arka do Polskiej Rady Biznesu. Trochę śmieszne, bo królik wprowadzał lwa, ale tak było. Po krótkim przedstawieniu, Zbyszek Niemczycki, ówczesny Prezes, poprosił Arka o zabranie głosu i kilka słów o sobie.

„Dzień dobry” – usłyszeliśmy – „nazywam się Arkadiusz Muś. Jestem typem faceta, który, jeśli chce się napić piwa, to kupuje sobie lub buduje browar. Chciałem grać w golfa, to wybudowałem pole golfowe”. Ta historyjka świadczy trochę o jego charakterze i dystansie do samego siebie. Już wtedy bowiem Arek grał w ekstraklasie polskich przedsiębiorców, bardzo poważnie podchodził nie tylko do rozwoju swego biznesu, ale szeroko rozumianej przedsiębiorczości, wolności gospodarczej i demokracji. No, ale po kolei.

Arkadiusz Muś

Arkadiusz Mus golfguru 1

Arkadiusz Muś urodził się w 1962 r. więc kiedy ten egzemplarz trafi w Wasze ręce będzie tuż przed albo tuż po świętowaniu swoich 60-tych urodzin. Z wyglądu, sylwetki, dynamiki zachowania i podejścia do życia bardziej wygląda jednak na dobrze zakonserwowanego czterdziestolatka. Ruchliwy, sprężysty, w marynarce o rozmiarze chyba takim samym, jaki miał na maturze.

Jest rok 1991. To bardzo specyficzny i wyjątkowy czas w rodzącej się w Polsce gospodarce wolnorynkowej. Od półtora roku wicepremierem i ministrem finansów jest Leszek Balcerowicz. Firmy prywatne zostają zrównane w prawach z państwowymi. Złotówka staje się walutą wymienialną, a kilka branż dostaje na zachętę kilkuletnie wakacje podatkowe. Rząd walczy z inflacją, która z prawie 600 proc. w 1990 r. spada do „zaledwie” 70. Powstają tysiące prywatnych firm. Każdy, kto ma pomysł i minimalny wkład własny na start, rusza z legalnym importem (czegokolwiek, bo w kraju nie ma nic), produkcją czy usługami. Dla wielu tysięcy energicznych ludzi z inicjatywą otwiera się Eldorado. Studia, wykształcenie, wykonywany zawód są kompletnie wtórne. Przecież w Polsce Ludowej nie było kierunków biznesowych na wyższych uczelniach, uczyliśmy się zasad gospodarki planowej, obowiązywała ekonomia marksistowska. A tu nagle zaczął liczyć się pomysł, spryt, przedsiębiorczość i praca po kilkanaście godzin dziennie, siedem dni w tygodniu.

Arek kończy studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Śląskiego i bezskutecznie stara się dostać na aplikację adwokacką. To taka trochę mission impossible w tamtych czasach. Jak nie było się członkiem rodziny adwokackiej, to do wyboru była praca w prokuraturze albo w milicji.

Magister Muś dokonał słusznego wyboru i zaczął pracę w prokuraturze, z pensją około 30 dolarów miesięcznie (po kursie rynkowym).To nie było zajęcie, które chciał wykonywać, więc jak trafiła się okazja do zakupu małego warsztatu, bo nawet trudno to nazwać zakładem, produkującego szyby, nie wahał się ani chwili

Marzył o tym, żeby być przedsiębiorcą, producentem więc nie mógł zmarnować tej szansy i okazji.

Zakup od Szwedów

Szwed prowadził spółkę joint-venture we wsi Wręczyca Wielka pod Częstochową. Zarządzał firmą, jeździł zachodnim samochodem, był prawdziwym biznesmenem i swego rodzaju wzorem dla Musia. Arek kupił od niego część udziałów, choć firma była w długach. Wydał wszystkie swoje oszczędności, dostał wsparcie finansowe od rodziny i zapożyczył się u kolegów, ale „zapiął” tę swoją pierwszą inwestycję. Kilka miesięcy później wykupił całość za kolejne pożyczone pieniądze i stał się jedynym właścicielem. Jak sam mówi – „o produkcji szyb zespolonych wiedziałem wtedy tyle, ile absolwent filozofii o fizyce kwantowej”.

Ale takie to były czasy. Po długich latach bezsensu księżycowej gospodarki pojawiła się rzesza ambitnych, przedsiębiorczych, głodnych sukcesu ludzi, którzy za Mazowieckiego i Balcerowicza nagle dostali szansę wzięcia życia we własne ręce. Nie mieli nic poza wizją, wiarą i swoją własną ciężką pracą. Zygmunt Solorz, Bogdan Kaczmarek, Krzysztof Oleksowicz, Zbigniew Jakubas, Ryszard Florek, sporo innych – i Arkadiusz Muś.

Self made man

Sukces dla wszystkich był w zasięgu ręki. Problem polegał na tym, że część wydawała zarobione pieniądze na rzucającą się w oczy konsumpcję, a część dalej inwestowała wierząc w efekty ciężkiej pracy, swoją wizję i konsekwencję działania. Arek należał do tej drugiej grupy ludzi. Press Glass rozwijał produkcję i budował nowe zakłady. Jednym z kluczowych momentów w rozwoju firmy było wpierw zakupienie najnowocześniej na świecie linii do produkcji szyb zespolonych, a potem nabycie udziałów szwajcarskiego producenta wznoszącego nowoczesną hutę szkła w Polsce. To dało gwarancje dostępu do surowca, czyli szkła, co w połączeniu z odwagą zakupu w pełni zautomatyzowanych linii technologicznych stworzyło szansę dalszego wzrostu – i sukcesu. Jeszcze ważniejsze wg. Musia było wejście Polski do Unii Europejskiej, bo dopiero to w dłuższej perspektywie dawało prawdziwe szanse rozwoju biznesu.

pressglass 1

Siedziba PressGlass

Po 12 latach (zaledwie) Press Glass przekroczył granicę 500 mln w przychodach, a zysk netto wyniósł 83 mln zł. Imponujące. Polska stała się dla Arka za mała i ruszył w świat. Zakłady w Chorwacji, potem Anglia, Kanada, Litwa, Walia, Stany Zjednoczone. W perspektywie kolejne zakłady i następne kraje. W jednym z wywiadów Arek powiedział, że w zasadzie nie ma konkretnej strategii rozwoju, bo jego wizją jest stały rozwój.

rosa golf golfguru 1

Gdzie i kiedy w tym wszystkim znalazł czas na golfa? Wyznaję teorię życiową, że wszystkim rządzi przypadek (no, może prawie wszystkim). Potwierdza się. Kolega, Polak mieszkający w USA, zabrał Arka w ’92 r. na golfa do Międzyzdrojów, do klubu Amber Baltic. „O golfie nie wiedziałem nic, ale jako chłopak ze wsi zauroczyłem się zielenią, architekturą krajobrazu, przestrzenią, widokami. Wziąłem kilka lekcji i zaczęło mi to sprawiać przyjemność. Bywało więc tak, że w sobotę po pracy wsiadałem w auto, jechałem bez mała 700 km z Częstochowy nad Bałtyk, grałem w niedzielę rundę golfa i wieczorem wracałem do domu” – mówi Arek.

Wierzę mu, bo sam to przerabiałem będąc wcześniej fanatykiem windsurfingu. W latach osiemdziesiątych program 1 Polskiego Radia nadawał o pierwszej w nocy z piątku na sobotę rybacką prognozę pogody. Pod naszym blokiem stały 2-3 samochody kolegów z deskami surfingowymi na dachach, gotowe do drogi. Jak w prognozie podawali, że wieje, zbiegaliśmy na dół i ruszaliśmy na Hel. Jak nie wiało, rozpakowywaliśmy auta i otwierali pierwszą butelkę wina.

Hektary na golfa

Golf wciągał Arka coraz bardziej. W 2000 roku kupił 100 ha ziemi po byłej kopalni rudy żelaza w Konopiskach pod Częstochową. Zamiar był prosty – budowa nowego zakładu produkującego szyby zespolone. Okazało się jednak, że teren nie nadaje się pod fabrykę. Ktoś rzucił hasło budowy pola golfowego.

rosa golf golfguru 2

Press Glass miał już co prawda przychody roczne powyżej 100 mln zł, bardzo ładną EBIDTĘ i rosnące zyski netto, ale Arek, poważny już wtedy przedsiębiorca, postanowił sięgnąć po fachową opinię na temat rozwoju golfa w Polsce, bo ewentualna inwestycja mogła wpłynąć na stabilność finansową firmy. Zwrócił się do KPMG, światowego giganta w zakresie audytu i doradztwa. Firma wzięła się energicznie do pracy i za niemałe pieniądze przygotowała solidny raport z pełną dokumentacją. We wnioskach napisano, że rozwój golfa w Polsce będzie dynamiczny i że w ciągu najdalej 10 lat tę dyscyplinę będzie w naszym kraju uprawiać nie mniej jak 80 tys. ludzi, że powstanie ponad 100 nowych pól golfowych i że bez wątpienia inwestycja w pole klasy mistrzowskiej zwróci się w błyskawicznym tempie. Wsparty taką argumentacją Arek ruszył do banków po finansowanie. W bankach raport i wnioski KPMG robiły wrażenia, tak jak wyniki Press Glass, ale o golfie ludzie tam pracujący nie wiedzieli nic.

„Wojtek” – powiedział do mnie Arek w czasie ostatniej naszej rozmowy – „zapiąłem finansowanie z wkładem własnym na inwestycję wartościowo znacząco przekraczającą moje ówczesne dochody. Dodatkowo nie naruszyłem środków koniecznych na dalszy rozwój firmy. Szczerze mówiąc, nie wiem sam do tej pory, jak, ale to zrobiłem”.

Powstało pierwsze dziewięć dołków. Arek to perfekcjonista, dbający o wizerunek i szczegóły. Przeszedł się po dopiero co wybudowanym fragmencie pola, obejrzał dokładnie i kazał to wszystko zaorać. Potem już poszło gładko. Zatrudnił austriackiego architekta pól golfowych i od nowa wybudował 18-dołkowe pole klasy mistrzowskiej.

Marysia, jego ukochana córka chodząc na bosaka po świeżo wysianej trawie powiedziała, że czuje rosę na stopach. Tym samym nazwa pola była gotowa: Rosa – Private Golf Course. Pole zostało zbudowane kosztem ponad 36 mln zł i otwarte w 2006 r, a kilka lat później powstał przepiękny dom klubowy z dachem w kształcie fali, za jeszcze większe pieniądze.

Imponująca Rosa

Wyjątkowe pole golfowe w Polsce, według mnie jeden z dwóch najlepszych klubów golfowych w kraju obok, Sierra Golf Club. Jakość pola, dbałość o jego kondycję, trawa, fairwaye, greeny, bunkry, obramowania licznych stawów, mostki, dróżki, klomby kwiatów, nasadzenia, a przy tym wszystkim żadnych zabudowań wokół. Co ważne dla golfistów szukających trudnych pól, jego design stwarza wspaniałe wyzwanie i daje mocne wrażenia z gry.

rosa golf golfguru

Jak pojechałem tam zagrać pierwszy raz, kolega, który był ze mną zapytał – „ile masz piłek golfowych w torbie?” „Nie wiem”, pewnie ze 12”. „Mało” – zareplikował – „tam (na Rosie) jest więcej wody wokół niż fairwayów. Kup sobie drugie tyle”. I niewiele się pomylił, szczerze mówiąc. Świetny driving range do ćwiczeń, a przede wszystkim dom klubowy z nienaganną, uśmiechniętą i życzliwą obsługą. Wyśmienite jedzenie, nie mówiąc o zaopatrzeniu baru od wymyślnych „butelek” wysoko procentowych, po bardzo długą listę dobrych i bardzo dobrych win.

Roczne członkostwo, czy pojedyncze green fee kosztuje mniej niż płacę w swoim macierzystym klubie w Rajszewie. Z Rosy do Częstochowy niedaleko, do centrum Katowic równe 70 km, czyli też blisko, a w tygodniu na polu gra 5 – 6 golfistów, w weekend 15 -16. Żałośnie mało. Rocznie Arek dokłada do pola ponad 6 mln zł. Prawie milion z tego idzie na same opryski, co w efekcie dla wielu jest szokiem, bo na polu nie ma meszek, komarów i innego robactwa. Stać go na to, ale przecież nie o to chodzi. Szkoda, po prostu szkoda, że tak piękne i zadbane pole całymi dniami stoi puste.

Jadę pograć w golfa do Irlandii Północnej. Wszystkie wyjazdy i rezerwacje hoteli i pól golfowych zawsze robię sam. Tym razem jednak, zwróciłem się o pomoc do tamtejszego tour operatora. Wpierw mnie zapytał, czy wyjazd planuję na 2023 rok. Kiedy zaprzeczyłem, grzecznie mnie poinformował, że na polach Royal County Down i Royal Portrush (dwa najlepsze pola w Irlandii Płn.) green fee na 2022 rok mają wyprzedane do końca roku. Rosa nie jest może tak sławnym polem z taką historią i tradycją, ale sądzę, że jakościowo im nie ustępuje, a może nawet przewyższa. I jest pod ręką, można wsiąść w auto, bez wcześniejszej rezerwacji, pojechać i zagrać. Naprawdę wielka szkoda, że tak mało z Was to robi.

Chce się rozwijać

Pytam Arka o jego marzenia golfowe. „Nie mam takich” – odpowiada. „Jeżdżę dużo po świecie, głównie oczywiście biznesowo, ale znajduję też czas na golfa. Grałem na wielu świetnych i kilku wspaniałych polach golfowych, ale nie spędza mi snu z powiek, że do tej pory nie zagrałem na Augusta, czy Cypress Point lub Pine Valley. Przyjdzie na to czas. Teraz mam inne priorytety i wyzwania przed sobą”.

Arkadiusz Mus golfguru 3 1

Rozwój firmy, biznesu jest najważniejszy. Mam kapitał, mam wizję i ciągle głodny jestem sukcesu. Nie mniej ważne jest dla mnie budowanie demokracji w Polsce i wsparcie przedsiębiorczości. To, co osiągnąłem jest wynikiem – jak zawsze – trochę przypadku, trochę szczęścia, ale przede wszystkim wizji, ciężkiej pracy, konsekwencji, doboru ludzi i współpracowników. Osiągnąłem to, bo w Polsce powstał wolny rynek, a ja potrafiłem się na nim znaleźć. Sukces firmy Press Glass jest kombinacją kilku czynników: ludzi, miejsca, czasu, determinacji i szczęścia, ale przede wszystkim wolnego rynku. Jestem więc coś winien innym. Czuję to, rozumiem i wiem co mam robić.”

Jan Nowicki w filmie Wielki Szu na pytanie czemu pomaga chłopakowi „znikąd” powiedział – „to sztafeta, ale pewnie nie rozumiesz tego”.

Arek chyba to rozumie. Wie, że coś osiągnął dzięki temu, że w Polsce nastąpiła zmiana systemu i tacy, jak on mogli z tego skorzystać. Trzeba im więc pomóc, trzeba walczyć o rozsądne prawo, o wolność gospodarczą, o wolny rynek, o demokrację. Musi być więcej przedsiębiorców, bo niczym nie różnimy się od innych ludzi i narodów. Wystartowaliśmy co prawda bardzo późno i musimy gonić innych, ale to tylko od nas zależy, jak szybko będziemy biegli. I czy będą nam rzucali kłody pod nogi, czy pomagali.

Stąd jego zaangażowanie w działalność społeczną i wsparcie dla liberalizacji gospodarki. Od lat czynnie wspiera FOR i Leszka Balcerowicza, ale nie tylko. Na dziś jego priorytetem jest doprowadzenie do wejście Polski do strefy Euro.

A golf? Golf to pasja, przygoda, czas na relaks i nauka jak należy postępować zgodnie z tradycją oraz regułami i w życiu i w grze.

Zazdroszczę Arkowi

Zazdroszczę Arkowi, ale to jest zazdrość pozytywna, motywująca.

Prywatnie jest trudnym człowiekiem. Chodzi własnymi drogami, ma własne zdanie, nie cierpi głupców. Nie ma parcia „na szkło”, nie przejmuje się opiniami innych ludzi. Nie interesuje go bycie celebrytą, choć mógłby wszędzie błyszczeć. Ceni swoją prywatność. Jest przedsiębiorcą i działaczem społecznym i nie uważa siebie za golfistę, choć sama gra jest czystą przyjemnością i formą rywalizacji z innymi. Gra jak profesjonalista, podziwiam go za to. A jednocyfrowego handicapu: 4,2 po prostu mu zazdroszczę. Mój wynosi na dziś 17,5. W golfie to różnica taka, jak Rajd Monte Carlo i wycieczka samochodem na Mazury.

Nie ma misji golfowej do wypełnienia, ale nic by tak go nie cieszyło jak rozwój golfa w Polsce, a przede wszystkim to, żeby zaczęły grać elity – społeczne, kulturalne, biznesowe i polityczne. To proste, tak jest na świecie, bo za elitami idą inni, idą zwykli ludzie.

Bo golf to szkoła życia i cywilizacji. Nauka eleganckiej rywalizacji, zwycięstw, porażek, pokonania własnych słabości i akceptacji samego siebie. I konstrukcja nośna interesujących kontaktów towarzyskich. Trochę jak w życiu, trochę jak w biznesie.

Grajcie w golfa. Warto. A jak jeszcze nie graliście na Rosie, to pakujcie auto i czym prędzej tam jedźcie. Piękna podróż, będziecie tam powracać.

Pozdrawiam

Pasyn

 

Instagram: Traveling4golf

Facebook: Wojciech Pasynkiewicz

Facebook: Fanpage – Pasyn travelling4golf

E-mail: w.pasynkiewicz@upcpoczta.pl

 

 

 

 

You may also like

Comments are closed.