Przeczytałam ostatnio bardzo ciekawy felieton Petera Bronsona pt.” Taki jest golf”. Przeczytałam go nawet kilkukrotnie, i długo zastanawiałam się nad wnioskami, do jakich doszedł autor. Puenta artykułu brzmiała tak samo jak jego tytuł, czyli „taki jest golf.”  „Jednego dnia putty wpadają do dołka, a drive’y lecą prosto. Kolejnego znajdujesz swoją piłkę 10 cm za out of bounds. Taki właśnie jest golf”. Ja jednak doszłam do innych wniosków. Autor opisuje krok po kroku swój golfowy turniej. W artykule czytamy: „ Na ostatnim dołku w Gradi trudno jest zapomnieć o wodzie. Po tym, jak widziałem piłki Kuby i Martyny dające nura do hazardu, ciężko było nie pomyśleć, że moja piłka może skończyć tak samo.” To zdanie świetnie obrazuje, jak można skutecznie postawić sobie barierę mentalną w drodze do zwycięstwa. Skoro im się nie udało, dlaczego mi się ma udać? Skoro to jest ciężki dołek, po prostu nie pójdzie, albo pójdzie gorzej. Wychodzimy z pewnego założenia, nastawiamy się i mamy jakieś przekonanie. Czy to przekonanie nie jest jednak błędne? Czy to przekonanie jest prawdziwe? Przecież to, że im nie wyszło, nie znaczy, że Tobie nie wyjdzie. Z góry coś zakładając, następuje większe prawdopodobieństwo, że tak się właśnie stanie. Jeśli coś zakładamy, nasz umysł do tego będzie podświadomie dążył. Jeśli jest to na dodatek coś negatywnego, nasz poziom szczęścia emocjonalnego opada. Więcej jest przeciwko nam niż z nami. Wiele więcej zyskalibyśmy, mając pozytywne przekonanie. Nawet jeśli jest ono nieprawdziwe. Choć tak jak pisałam w ostatnim artykule, powtórzę i w tym, swoje jedno z ulubionych powiedzonek „Z prawdą jest jak z dupą, każdy ma swoją”. Czy Twoje przekonanie jest prawdziwe, zależy tylko od Ciebie. To, że sto innych osób uważa, że ten dołek jest trudny, nie znaczy, że tak jest. Spróbuj zbudować przekonanie, iż ten dołek jest pięknym wyzwaniem, dodaj do tego regularne ćwiczenie umiejętności. Uwierz mi, że po jakimś czasie dołek ten stanie się łatwym dołkiem. Musisz tylko zapamiętać ten dołek jako ulubiony, łatwy dołek. Jestem o tym głęboko przekonana, że Ci się uda.

Dla potwierdzenia tego, co piszę, opowiem Ci jedną historię, ze swojego doświadczenia. Często ćwiczę grę w golfa na tzw. akademii, w podkrakowskich Paczółtowicach. Jak każdy, tak i ja, mam swoje ulubione i mniej ulubione dołki. Moim ulubionym dołkiem na akademii jest ostatni dołek. W minioną niedzielę pojechałam troszkę poćwiczyć. Byłam zmęczona, być może zdekoncentrowana. Tego dnia nie szło mi dobrze. Docieram do ostatniego dołka. Słyszę od Michała: ”O! Twój ulubiony dołek”. Uśmiechnęłam się 🙂 Czułam jak dobra energia wypełnia mnie od stóp do głów. Czułam pozytywne wibracje i wewnętrzną miłość do tego dołka, który niezmiennie kojarzy mi się z moim wewnętrznym zwycięstwem. Kojarzy mi się tak, gdyż pamiętam dzień, w którym udało mi się pierwszy raz przejść akademię. Pamiętam emocje, jakie mi wtedy towarzyszyły. Byłam strasznie szczęśliwa i dumna z siebie. Ten ostatni dołek był moim pucharem. Na tym ostatnim dołku, miałam ochotę ucałować ziemię i podziękować całemu wszechświatu, że przeszłam sama całe pole, że mi się udało. Generalnie kocham ten dołek 🙂 Podejście do piłki, ustawienie się, uchwyt… I co? Piękne uderzenie. Zły dzień? Taki to golf? Nie! Taka to głowa !!! Wchodząc na pole, miałam w głowie, że jestem zmęczona i dziś ta gra będzie jaka będzie. Przyszłam z założeniem, że mi nie zależy. Co ma być to będzie. Założenie się spełniło. Dlaczego miało się nie spełnić? Jesteśmy autorami naszego życia. Chciałaś, to masz. Byłaś zmęczona, zaplanowałaś, że w związku z tym dziś będzie średnio. Proszę! Było średnio. Wiedziałaś, że kochasz ostatni dołek , i tam na pewno pójdzie Ci dobrze. Poszło. Historia była już wcześniej zapisana w mojej głowie. Sama ją zapisałam. Czy nie widzicie analogii? Mądre porzekadło mówi:” Jesteś kowalem swojego losu”. Jestem. Jesteś. Jakie to proste 🙂

„Przyznaję – będąc na tee, myślałem tylko o tym, aby znaleźć się na greenie. Oczywiście, że się stresowałem. Próbowałem tylko trafić na green i to zrobiłem. Green, dwa putty. Tak zrównałem wynik z liderem i znalazłem się w playoffie. Pół godziny później, stojąc na tym samym tee, myślałem w ten sam sposób: green i dwa putty; i tak się stało. Dwa razy graliśmy osiemnastkę. Green, dwa putty. Na to miałem nadzieję i to dostałem. Normalnie by to wystarczyło, aby wygrać, ale… Anglik z pewnością nie myślał w ten sposób. On widział tylko flagę: właśnie dlatego, że ten dołek jest dosyć krótki i potrzebowaliśmy na niego tylko 9 albo 8 żelazo. Może taka różnica pomiędzy kimś, kto co tydzień gra w turnieju, jak on, i kimś kto gra raz w miesiącu, jak ja. Nie próbowałem atakować chorągiewki. Tak naprawdę to nawet jej nie widziałem: po prostu liczyłem na to, aby znaleźć się gdzieś na greenie. Jak prawdziwy tchórz. Jak gracz z handicapem 36. Koncentrowałem się głównie na tym, aby nie trafić do wody…”. To kolejny mały fragment tego samego felietonu. Ostatnie zdanie jest tu wg mnie kluczem. „Koncentrowałem się głównie na tym, aby nie trafić do wody.”  To był cel. Efekt dążenia do celu, nie mógł być inny.

Kilka lat temu odbyłam kurs doskonalenia jazdy w szkole jazdy Subaru. Ćwiczyliśmy na torze, który w jednej swojej części miał drzewo. Po serii komplementów od instruktora czułam w sobie taką wielką moc, że podczas jednego z ostrzejszych zakrętów prawie pocałowałam ów drzewko. Wtedy instruktor zapytał mnie, gdzie podczas tego zdarzenia miałam skierowany wzrok? Ja z dumą odpowiedziałam: ”Patrzyłam na drzewo :)”. Do końca życia nie zapomnę, co odpowiedział: „A czy to drzewo było Twoim celem?”. Cóż 🙂 Powinnam była je mieć na uwadze, gdyż stanowiło przeszkodę, ale mój wzrok powinien więcej czasu poświęcić na miejsce do, którego chciałam dotrzeć. Z całą pewnością nie było to drzewo:) Ta, krótka historia pokazuje, jak działa nasz mózg. Skupia się często bardziej na tym, czego się boimy, zamiast na tym na czym naprawdę nam zależy. I o, ile za kierownicą wydaje mi się to być troszeczkę trudniejsze, gdyż czasem są to ułamki sekund. O tyle, w golfie warunki są sprzyjające 🙂

Jedno jest pewne, każdy z nas ma lepsze i gorsze chwile. Jeden dzień, do drugiego jest niepodobny. Jednego dnia wstajemy i czujemy się Panami wszechświata, innego najchętniej nie wychodzilibyśmy z łóżka. Nasze życie to sinusoida. Ona jest bardzo potrzebna, bo wtedy jest równowaga. Nie możemy być cały czas na fali, byłoby to sprzeczne z naszą naturą. Możemy jednak nauczyć się panować nad swoimi emocjami, możemy nauczyć się pomagać sobie w cięższych sytuacjach oraz przejąć kontrolę w sytuacjach, na których szczególnie nam zależy. Powinniśmy nauczyć się zarówno wygrywać, jak i odpuszczać. Wygrywać wtedy, kiedy chcemy i odpuszczać, wtedy kiedy tego potrzebujemy. Bez wyrzutów i pretensji wobec siebie.

Wracając jeszcze do naszego felietonu, który stał się moją inspiracją do napisania tego artykułu, zauważyłam  jedną ważną kwestię. To, czego zabrakło Peterowi Bronsonowi, to nie szczęście, co zresztą podkreślił w tym artykule. Zabrakło mu pewności siebie. Uznał, że jako zawodnik grający rzadziej, ma mniejsze szanse. Umiejętności prawdopodobnie były na tym samym poziomie. Przekonanie, że jest słabszy, już na starcie było sporą mentalną przeszkodą. Analizując jeszcze raz zdanie:  „taki to golf”. Ja tak nie uważam. Nie taki to golf… Bo jak to jest, że jak wsiadamy na rower, to on zawsze pojedzie? Jak to jest, że tego się nie zapomina? Jak to jest, że to po prostu się umie? Mamy w sobie przekonanie, że zawsze jak wsiądziemy na rower, po prostu pojedziemy. Mamy w sobie przekonanie, że umiemy jeździć. Pamiętacie takie chwile, w których pojechaliście do kogoś na działkę, na rowerze nie jeździliście z pięć lat, a kumpel Wam mówi: „Dawaj! Wsiadaj! Tego się nie zapomina!” No to co? Wsiadacie i jedziecie. Z ogromnym przekonaniem, że pojedziecie, bo przecież jazdy na rowerze się nie zapomina. Nie wywalacie się… Jasne, bo przecież jazdy na rowerze się nie zapomina:) Już widzę, jak mnie czytelnicy obrzucą piłkami golfowymi, za porównanie golfa do jazdy na rowerze:) Z tym, że nie porównuję tu tych dwóch sportów, a pokazuję część wspólną obu dyscyplin, czyli umysł. Głowa podpowiedziała pojedziesz, pojechałeś. Głowa podpowiedziała, trudny dołek… OB 🙂

Dlaczego w golfie jest trudniej podziałać głową? Bo warunki się częściej zmieniają. Cały czas zmienia się otoczenie. Piłka może spaść na tym samym polu, w milion różnych miejsc. Grając setny raz na tym samym polu, możesz być postawiony w milion pierwszej innej sytuacji. To sprawia, że golf jest tak interesujący, ale również stanowi o tym, iż jest on bardziej wymagający mentalnie. Inna sytuacja, inne położenie piłki sprawia, że możemy się czuć niekomfortowo. Może to budzić niepokój, lęk i dystans przed nowym. Czy Twoje umiejętności się zmieniły? Czy to, że piłka upadła w troszkę innym miejscu, zmieniło coś w Twoich umiejętnościach? Czy to, że grasz w turnieju z kimś, kto gra częściej, zmienia coś w Twoich umiejętnościach? NIC ! W takich sytuacjach, kiedy warunki zmieniają się, kiedy oceniamy je na trudniejsze, spada nasza pewność siebie. Wewnętrzny krytyk podpowiada, że w tej sytuacji możemy sobie tak dobrze nie poradzić. Z drugiej strony, skąd możemy to wiedzieć. Piszemy scenariusz do filmu, w którym nigdy nie chcielibyśmy zagrać. Paradoks. Czy nie lepiej byłoby sobie napisać jakiś fajniejszy scenariusz. Zlitujmy się nad sobą i bądźmy dla siebie łaskawsi. Przyznaj się, ile razy pomyślałeś:” Jemu na pewno się uda.” Jak to jest, że dla innych jesteśmy tacy dobrzy, a dla siebie samych piszemy dramaty. Tak czasem jest, ale tak być nie musi. Zależy to tylko i wyłącznie od nas.

Wiecie, kiedy zrozumiałam, że wiara we własne możliwości i pewność siebie jest taka ważna? Kiedy zrobiło mi się przykro, podczas jednego treningu mentalnego. Niecały rok temu byłam na pewnym wyjeździe, z trenerem mentalnym naszej kadry narodowej siatkarzy Jakubem B. Bączkiem. O Kubie pisałam już w swoim pierwszym artykule, przypomnę dla tych, którzy nie czytali, że Jakub jest trenerem mentalnym, przedsiębiorcom i podróżnikiem. Prywatnie to wspaniały człowiek, z ogromną wiedzą oraz niewyczerpaną empatią. Zdecydowałam się pójść do Jakuba na trening mentalny. W sumie sama nie wiedziałam, po co dokładnie tam idę. Nie miałam jakiegoś sprecyzowanego problemu do rozwiązania.

Podczas tego wyjazdu mieliśmy ćwiczenie, które polegało na przejrzeniu się w oczach innych. Ogólnie rzecz biorąc chodziło o to, by napisać w kilku słowach, anonimowo, jak odbieramy każdego z uczestników. Na jednej z takich karteczek, przeczytałam: „Pozytywna, ale nie wierzy w siebie”. Cóż, coś w tym było. Musiało to dość mocno ze mnie epatować, skoro ktoś kto znał mnie zaledwie dzień, zauważył to. Zauważył to również Jakub. Nie mam pojęcia jak to można było dostrzec, skoro nawet ja tego nie widziałam. Do dziś się nad tym zastanawiamJ Niewątpliwie było coś na rzeczy. Powędrowałam zatem do Jakuba na trening. Długo rozmawialiśmy. Padło wiele kluczowych pytań. Były nawet łzy… Po tym treningu wróciłam do pokoju. Pomimo iż była jeszcze wczesna pora, a znajomi czekali z kolorowymi napojami, ja położyłam się spać. Zanim usnęłam, zrobiło mi się przykro. Jak to się mogło stać, że osoba, którą znam zaledwie dwa dni, wierzy we mnie bardziej niż ja sama. Jak? Dlaczego? Przytuliłam się wewnętrznie i usnęłam spokojnie, wiedząc, że następnego dnia obudzę się  w zupełnie innym życiu. Tak też się stało. Wstałam radosna, zadowolona i pełna wiary w swoje możliwości.

Mogą mi teraz ludzie mówić, że się nie uda. Mogą próbować tłumaczyć, że czegoś się nie da… Niech mówią, niech tłumaczą. Przyjmuję to do wiadomości, ale nie ma to kompletnie wpływu na mnie. Jeśli ja uważam, że coś się da, to się da. Staram się widzieć szklankę do połowy pełną, a nie pustą. Nie zawsze tak jest. Jesteśmy tylko i aż ludźmi. Daję sobie też prawo do gorszych dni. Daję sobie prawo do gorszego dnia na polu golfowym. Cały czas pracuję nad sobą. Cały czas się doskonalę, żeby współpracować ze sobą i swoim umysłem, tak by działały na moją korzyść. Staram się budować w głowie pozytywne przekonania, które odzwierciedlają się w pozytywnych wynikach. Umysł, pozytywne myślenie, trening i podwyższanie swoich umiejętności, dają jedność w postaci sukcesu.

I na koniec jeszcze jedna historia, która może być inspiracją oraz pomysłem, jak budować pewność siebie. Jednym z rozwiązań, które można zastosować, gdy warunki na polu golfowym są nieprzyjazne, jest zmiana nastawienia. Taką zmianę nastawienia, można osiągnąć poprzez stwarzanie pozytywnych wyzwań. Costas I. Karageorghis, współautor książki pt. ”Psychologia dla sportowców”, w pracy ze szkockim golfistą amatorem, podczas testu kwalifikacyjnego usłyszał: „ Moje piłki lądują podczas deszczu poza polem w 65% przypadków”. Autor zasugerował mu zmianę tego zdania na: „ Wyzwanie stojące przede mną to podniesienie celności podczas deszczu powyżej 35%.” Widać, że fakty się nie zmieniły, sytuacja również ta sama. Jednak przy wykorzystaniu tej prostej techniki, zostało stworzone pozytywne wyzwanie, którego efektem było podniesienie celności zawodnika w warunkach deszczowych o 55%. Tak o 55 procent! Nie do wiary? A jednak!

 Wyznaczajcie sobie takie wyzwania, które są realistyczne, dzięki nim zwiększy się Wasza pewność siebie oraz motywacja. Pozytywne nastawienie naprawdę podwyższa wyniki. Pamiętajcie o tym zawsze, w każdej sytuacji. Pamiętajcie o sobie, swoim pozytywnym nastawieniu i przekonaniu, że jesteście najlepsi. Najlepsi!

Ps. A może koszulka z napisem: „Jestem królem uderzeń”? Swoją drogą rywale na widok tej koszulki już trzęśliby portkami:)

Całuję, do zobaczenia w kolejnym artykule.

You may also like

10 Comments

  1. Bardzo fajny artykuł 🙂 niby taki oczywisty, a jednak zapominamy o treści z niego płynących gdy stajemy na pierwszym tee martwiąc się by czysto w piłkę trafić, miast mieć pewność, że w piłkę trafimy czysto i poleci na określoną odległość.

    Ostatnio na turnieju na Gradim, jak stanąłem na 18 to widziałem tylko green i flagę. Odrobina rutyny, w trakcie której zobrazowałem sobie mój strzał i lądowanie piłki. Ustawiam się, 6 żelazo w ręce, backswing, downswing i widzę jak piłka leci wysokim lotem i zaczyna opadać w kierunku greenu … Powoli narastała we mnie radość, która po chwili opadła na dno tego hazardu wraz z moją piłką 😉 znowu zabrakło mi ok metra. Niestety nie był to czysty strzał, gdyż piłka poleciała lekko w lewo. Gdyby był czysty to znalazłbym się w końcu na tym greenie. Niestety pozostaje niezdobyty w tym sezonie, pozostaje mi z nadzieją upatrywać następnego turnieju gdzie będę mógł w końcu osiągnąć cel 🙂

    W sobotę mistrzostwa klubowe mam, wykorzystam rady.

    Pozdrawiam serdecznie i do ponownego przeczytania 😉

  2. Cześć Maćku. Bardzo dziękuję:) Właśnie często jest tak, że zapominamy o najprostszych kwestiach. Komplikujemy sobie życie zbyt analitycznym myśleniem. Na szczęście da się nad tym pracować i to zmienić. Skoro jutro mistrzostwa klubowe obiecuję, że będę trzymała kciuki, bardzo mocno! Jutro mam konferencje z największymi trenerami mentalnymi tego świata, wyślę Ci od nas wszystkich mnóstwo pozytywnej energii. Zawsze działa! Zobaczysz:) Ściskam:)

  3. Dzięki Aneto za moc i mnóstwo pozytywnej energii 😉 3 miejsce netto także mnie satysfakcjonuje 😉

  4. Cześć Jacku:) Moje zdjęcie, które jest wstępem do artykułu wyjaśnia, że golf (sport) to gotowość mentalna, kondycja fizyczna i poziom umiejętności. Po nieudanym uderzeniu, powinno się wykonać analizę. Przyczyna może tkwić w jednym z tych trzech obszarów. Ja zajęłam się kwestią treningu mentalnego, gdyż wiem jak często jest ona w sporcie zaniedbywana. Książka psychologia sportu bardzo fajna, polecam. Aczkolwiek jeśli tematykę treningu mentalnego zacznie się od tej lektury, może znużyć 🙂 Polecam Ci płytę Jakuba B. Bączka o treningu mentalnym. Nie odbierz tego proszę jako marketing (jedna z moich czytelniczek mi to zarzuciła, a ja po prostu polecam bo to jest mistrz tej dziedziny). Jakub jest naprawdę niesamowity, poprowadził naszą reprezentację siatkarską do wygrania Mistrzostw w 2014. Jego techniki są bardzo proste, zatem trafiają do każdego, przy tym są zadziwiająco skuteczne ). Polecam Kubę bo znam go osobiście i on jest naprawdę świetnym trenerem mentalnym. Ja sama jestem jego uczennicą:) Czekam z niecierpliwością na wyniki. Wierzę, że Ci się uda. Już sam Twój komentarz jest najlepszym dowodem na to, że pretendujesz do najlepszych. Wierz mi:) Ja się rzadko mylę co do ludzi. Tak więc, mam nadzieję, że jak się uda to dowiem się o tym szybko 🙂 Serdecznie Cię pozdrawiam i dziękuję za komentarz:)

  5. Czesc -ja do Anety.
    Chylę czoła, masz swietne pioro. Czyta sie super,ale…..
    nic z tego nie wynika, poza jednym, moge zwalic kazde nieudane uderzenie na glowe.
    Oczywiscie dotyczy to tylko nizszych handicapów, powiedzmy ponizej 20. Wszystko co wyzej, to nie glowa, a braki techniczne. Co z tego, ze glowa pozytywnie nastawiona, jak swing kuleje.
    Jestem doskonałym przykładem “pokręconej” głowy. Ostatni rok przeznaczyłem na ćwiczenia. Na polu byłem widziany rzadko. Codziennie akademia, driving, putting green. Efekty były doskonałe. Zacząłem regularnie grać poniżej 85 uderzeń. Swing marzenie. I co ? ano nic. Tutaj powinno pojawic się brzydkie słowo.
    Postanowiłem zacząć wygrywać. Czułem moc. I co ? (ponownie brzydkie słowo)
    W turniejach regularnie gram 10 uderzeń więcej , niż normalnie. I to też moja głowa przyjęła do wiadomości. Oczywiscie praca, ktorą wykonałem przynosi efekty. W tym roku byłem finalistą i WAGC i DB Polish Masters. Ale ja powiniennem wygrywać, a nie być finalistą.
    Najlepszym przykładem “chorej” głowy była moja gra w finale DB Polish Masters. Do flagi miałem 50 m. po drodze rów z wodą (normalnie z tej odległości piłka spada od 3 do 6 stóp, od flagi), Wpadłem do wody. Do końca rundy żadne uderzenie z tej odległości mi nie wyszło.
    I co durna głowa zrobiła po powrocie do domu ? Zmieniła kij.
    Teraz po przeczytaniu artykułu, stary kij wrócił do torby. Przecież to wina głowy.
    P.s
    Przeczytałem Zen golf, Putting Zen i takie efekty, ale Psychologię Sportu już zamówłem. O wynikach będe informować.
    pozdrawiam jacek zaidlewicz

  6. Wow, jestem pod wrażeniem 🙂 Pamiętałam o Twoim turnieju, liczyłam na to, że się odezwiesz:) Odezwałeś:) i to jeszcze taki wynik. Jestem mega dumna. Dawaj znać koniecznie o swoich dalszych krokach. Pozdrawiam serdecznie:)

  7. Do Anety
    z płytą jest kłopot. Pod linkiem jest kilka propozycji DVD. Która jest dla zagubionego golfisty ?
    jacek

  8. Pamiętaj, że życie to droga. Jeśli tor życia zszedł właśnie na trudniejszą drogę boczną, która jest może dłuższa, to tylko dlatego, że jak już dojdziesz, nie tylko osiągniesz cel, ale jeszcze będziesz silniejszy. “Nikt nie powiedział, że będzie łatwo. Ale na pewno będzie warto”. I wiesz co Ci powiem, że ja myślałam, że mi się nie uda. Nie wierzyłam w siebie. Bałam się kolejnych kroków. Porównywałam się do innych. Efekt był taki, że osiągałam jakieś tam sukcesy, ale w pewnym momencie zatrzymałam się w miejscu. Bo jak można wejść na szczyt, nie wierząc, że się to zrobi? No way:) I wiesz co? Pomogło mi jedno zdanie, które usłyszałam właśnie od Kuby: Nie da się? No to k… patrz:)”. Wszystko się w życiu da, nie tak, to tak. Jak nie drzwiami, to oknem. Jak nie oknem, to zmień budynek, widocznie tamten nie był dla Ciebie. Wiesz co czasem trzeba zrobić? Zuchwale w siebie uwierzyć. Tak po prostu:) I obiecaj mi coś:) Od dziś podpisujesz się: Super golfista:) Dobrej nocy:) a DVD Kuby to: CELE I MOTYWACJA™.

  9. Super Golfista do Anety
    jesteś niesamowita i chyba trochę”nawiedzona”, strach się bać… Jak czytam Twoją odpowiedź gęba śmieje mi się bez przerwy. Dlaczego ?
    Będziemy w kontakcie.
    super golfista Jacek zaidlewicz

  10. Aneta do Super Golfisty
    Podobno najbardziej zmotywowani ludzie wyglądają na szaleńców 🙂 A mi się gęba uśmiechnęła, jak zobaczyłam Twój komentarz. I widzisz, tak to działa. Motywujemy się wzajemnie. Bez Was i Waszej pozytywnej energii, nie byłoby moich artykułów. To Wy jesteście moją siłą. Strasznie Ci dziękuję za ten wpis. Widzisz jakim jesteś wspaniałym trenerem mentalnym:) Dziękuję.

Comments are closed.