Jutro, w niedzielę, (piszę ten felieton w sobotę 16 marca) ma być 20 st. C., a za 5 dni, znowu tradycyjnie, jak co roku, dzieciaki zrobią sobie dzień wagarowicza, a my przywitamy oficjalnie pierwszy dzień Jej Wysokości – Wiosny.

Fajowo. To moja ulubiona pora roku, a jak bym mógł wybierać któryś z miesięcy to bez zastanowienia wskażę czerwiec, który dla mnie mógłby trwać od marca do listopada, co najmniej.

Dzień robi się dłuższy, ciepłe okrycia chowamy głęboko w szafach, przylatują bociany, na drzewach pojawiają się pierwsze listki. Świat budzi się do życia, po długim zimowym śnie. Trawa robi się zielona, a słonko przygrzewa coraz mocniej.

No właśnie ta trawa niektórych zaczyna kręcić najbardziej.

Mam na myśli oczywiście golfistów.

Zapaleńcy grają w golfa przez cały rok. Ciepłolubni pakują kije i lecą sobie do Dubaju, Tajlandii, na Florydę, czy nawet bliżej – do Portugalii, czy Hiszpanii, gdzie sezon trwa praktycznie na okrągło. Zmiennocieplni przywdziewają wind stopery, rękawiczki, wełniane czapki z nausznikami i racząc się gorącą herbatą z termosów grają w Polsce jak tylko śnieg ustępuje, choć Skandynawowie potrafią nawet grać na śniegu, tyle że białe piłeczki zamieniają na czerwone.

Ci jednak, którzy zimą wybrali narty lub nie mieli kasy na zagraniczne wyjazdy lub nie lubią  sztywnych od zimna palców, czerwonego nosa i trawy w kolorze szaro-burym i ziemi twardej jak beton, a lubią grać w golfa, czekają na wiosnę jak na zbawienie.

I to nie na Wiosnę Roberta Biedronia, którego znam, lubię i cenię – choć nie gra, przynajmniej na razie, w golfa – tylko na tę prawdziwą, kalendarzową i pogodową.

Czas więc wyciągnąć kije z zachowanka, przygotować od dawna nieużywane buty, stroje, czapeczki i rękawiczki golfowe, a może nawet wymienić baterie w pin seekerach (to są laserowe dalmierze używane przez golfistów do pomiaru odległości od miejsca gdzie leży piłeczka do flagi, czyli do dołka). Bo przecież nieważne jest, jak mówi moja żona (niepoprawna golfowa optymistka), czy zagram prosto, czy trochę krzywo, ważne jest żebym wiedziała, że do flagi jest równo 82 m, albo 136 m. Po co jej ta wiedza doprawdy nie wiem, bo nijak nie potrafi jej wykorzystać, ale lubi wiedzieć i basta. Czas też odnowić swoje członkostwo w macierzystym klubie i opłacić składkę na PZG (Polski Związek Golfa), co jest świętym obowiązkiem każdego golfisty, a szczególnie tych, którzy chcą startować w turniejach.

Warto też pójść parę razy na driving range, zwany po polsku, nie wiedzieć czemu, strzelnicą, bo tam się przecież nie strzela, tylko odbija piłki trenując prawidłowy swing i uderzenie, a tym którzy przesadzili z wagą w czasie świątecznego obżarstwa gorąco polecam parę wizyt w klubie fitness.

Tak czy inaczej, sezon za chwilę zacznie się pełną gębą i tłumy stęsknionych za soczystą, zieloną trawą, ludzi  wylegną na pola golfowe.

Może z tymi tłumami trochę przesadzam, bo golf to w Polsce ciągle jeszcze sport nie do końca odkryty, zrozumiały i przyciągający rzesze wielbicieli.

Ja jestem jednak niepoprawnym optymistą i głęboko wierzę, że chwila, jeszcze moment, może dwa i golf trafi pod strzechy.

Co zrobić, żeby Was zachęcić do uprawiania tego szlachetnego sportu ?

Pisałem już wiele razy, że nie jest drogi, że nie jest nudny, że budzi emocje, wyzwala adrenalinę i wolę walki, że jest zdrowy, że pozwala poznać mnóstwo nowych, ciekawych ludzi. Pozwala też spędzać czas, w przepięknych miejscach z przyrodą i naturą dookoła.

Może więc napiszę wam dziś o paru polach w Polsce, o najładniejszych dołkach o domach klubowych, gdzie po grze warto usiąść, smacznie zjeść, porozmawiać z przyjaciółmi.

Warszawa – w okolicy 3 pola

  • First Warsaw Golf & Country Club (Rajszew k. Jabłonny); ok. 25 km od centrum W-wy najstarsze pole w Polsce. Tuż przy Wiśle, za wałem przeciwpowodziowym wśród starodrzewa, ładne i jedno z najtrudniejszych technicznie. Słaba droga dojazdowa po szutrowej drodze. Średni driving range. Dom klubowy niestety prowizoryczny, pod namiotem, ale ładny taras z widokiem na 18 green na cypelku, na pole i na stawy.
  • Sobienie Królewskie Golf & Country Club (Sobienie Królewskie); ok. 50 km od W-wy dość dobre pole na rozległej polanie z drzewami na horyzoncie. Pole poprawnie zaprojektowane z kilkoma ciekawymi dołkami. Na 18 dołku najtrudniejszy chyba green w Polsce, pofałdowany jak stara kapa. Duży, niezbyt ładny, ale porządny dom klubowy. Z tarasu dobrze widoczne greeny obu kończących dołków. Bardzo dobry driving range. 2 km od pola hotel.
  • Klub Golfowy Lisia Polana (Pomiechówek, za lotniskiem Modlin); ok 50 km od centrum W-wy „lowcostowe” pole na płaskim terenie otoczone głównie polami uprawnymi. Nieźle utrzymane, robi się trudne gdy roughy są nieskoszone. Słaby driving range. Brzydki dom klubowy, ale z paroma pokojami hotelowymi, jak by ktoś chciał zostać na noc i ponoć z najlepszymi pierogami w Polsce (przynajmniej w restauracjach na polach golfowych).

Gdańsk – w okolicy 4 pola

  • Postołowo Gdańsk Golf & Country Club (Postołowo); ok. 35 km na południe od Gdańska ładne, jedno z najdłuższych w Polsce, pole wśród naturalnej przyrody otoczone lasem. Bardzo ładnie zaprojektowane. Zjawiskowy dołek nr 16, par 3, grany przez jezioro na wyniesiony green, gdzie po lewej woda, po prawej las, a przed greenem bunkier głębokości takiej, że lepiej tam nie wpaść. To dla mnie najładniejszy dołek par 3 w Polsce. Średni dom klubowy, porządny driving.
  • Tower Golf Club (za miedzą Postołowa); jedyny zamknięty klub golfowy w Polsce, dostępny jedynie dla członków. Szkoda, bo ładne i ciekawe pole.
  • Tokary Golf Club (Przodkowo, Kaszuby); ok. 25 km na zachód od Gdańska. Położone na pagórkowatym terenie, ładne i ciekawe. To jedyne pole w Polsce, które ma dołek par 6 (z białych tee – 554 m). Słaby dom klubowy, słaby driving range.
  • Sierra Golf & Country Club (Pętkowice, za Wejherowem); plotka krążąca wśród golfistów jest taka, że kiedyś właściciel Postołowa zaprosił na rundkę golfa kolegę. Założyli się o whisky i zaproszony kolega przegrał. Właściciel poszedł się przebrać, a kolega udał się do samochodu i przyniósł flaszkę. Właściciel wrócił, spojrzał na butelkę i powiedział : „U mnie w barze nie ma takiej whisky, skąd ją wziąłeś ?” – „Przyniosłem z auta” – odpowiedział kolega, zgodnie z prawdą. „To ciebie nie stać nawet na to, żeby kupić u mnie whiskacza, k.. ? Wypier.. z mojego pola, więcej tu nie zagrasz”. No to kolega wypier.. i za czas jakiś zbudował sobie własne pole, nazywając je Sierra.

Czy to prawda, nie wiem, ale powstało super pole. Jak ktoś żyje już tak długo jak ja, to pewnie pamięta serial Dynastia, a droga dojazdowa do klubu wygląda jak podjazd pod rezydencją Carringtona.  Bardzo ładny dom klubowy, trochę w szkockim stylu. Perfekcyjny driving range, chyba najlepszy w Polsce. Samo pole, niewątpliwie jedno z dwóch najlepszych w naszym kraju położone na pagórkowatym terenie, bardzo ładnie zaprojektowane i dość trudne. Perfekcyjnie utrzymane. Gra tam to czysta przyjemność. Przy polu apartamenty i domy do wynajęcia.

Kraków – w okolicy 1 pole

  • Kraków Valley Golf & Country Club (Paczółtowice); ok. 35 km na północny zachód od centrum miasta. Pole na jurze krakowsko-częstochowskiej, pagórkowate, trochę na otwartej przestrzeni, trochę wśród drzew. Jak jest ładna pogoda i dobra widoczność to czasami widać Tatry z odległości prawie 100 km. Pole dobrze zaprojektowane i dobrze utrzymane, dające przyjemność z gry. Mój ulubiony dołek to otwierający drugą dziewiątkę nr 10, par 4. Bardzo dobry driving range, słaby dom klubowy. Przy polu w odległości mniej jak 1 km niewielki hotelik.

Katowice – w okolicy 2 pola

  • Śląski Klub Golfowy (Siemianowice Śląskie); jeden z niewielu przykładów w Polsce, gdzie właścicielami są członkowie. Pole średniej jakości, co może i tak jest powiedziane trochę na wyrost. Słaby design, niewielki domek klubowy, średni driving range, ale za to atmosfera wspaniała.
  • Rosa Private Golf Club (Konopiska k. Częstochowy); to jedno z dwóch (oprócz Sierra) najlepszych pól golfowych i klubów w Polsce. Bardzo ciekawe pole na rozległej przestrzeni z lasem na obrzeżach. Trudne pole z dużą ilością wody. Bardzo dobrze utrzymane. Dobry dom klubowy z bardzo smacznym jedzeniem. W domu klubowym dwa pokoje i apartament, ale o miejsce tam nie jest łatwo. Bardzo dobry driving range.

Wrocław – w okolicy 2 pola

  • Toya Golf & Country Club (na obrzeżach Wrocławia); pole na terenie dawnego poligonu wojskowego. Ciekawe pole na prawie płaskim terenie, z niewielkimi tylko przewyższeniami. Trochę lasu i trochę wody, wszystko tak jak być powinno. Dobrze utrzymane, dające przyjemność z gry. Ogromny dom klubowy, porządny driving range.
  • Gradi Golf Club (Brzeźno, k. Prusic); ok. 35 km na północ od Wrocławia. To dość kompaktowe i krótkie pole na niewielkiej powierzchni, ale gra się całkiem przyjemnie. Przeszkadza parę przejść między dołkami wzdłuż dawnych zabudowań gospodarczych. Dołki otoczone lasem, cisza i spokój. Piękny kończący dołek, par 3, gdzie jednym uderzeniem trzeba pokonać duży staw, żeby się dostać na green na jego drugim brzegu. Domek klubowy słaby, driving średni, ale na polu pałacyk z pokojami gościnnymi. Syn właściciela jest jednym z dwóch najlepszych golfistów w Polsce.

Olsztyn – w okolicy 2 pola

  • Mazury Golf & Country Club (Naterki k. Olsztyna); bardzo ładne pole w naturalnej mazurskiej scenerii, szkoda że nie nad brzegiem jakiegoś jeziora. Zagrać tam o świcie słysząc klang żurawi, na trawie pokrytej srebrzystą rosą, to uczucie fantastyczne. Pole trochę pofałdowane, robi się trudne, jak nie skoszą wysokiej trawy po bokach fairwayów. To jedno z dwóch pól w Polsce z hotelem i to całkiem fajnym. Nienajgorszy driving range. Miło tu przyjechać na weekend.
  • Sand Valley Golf & Country Club (Pasłęk); Całkiem przyjemne pole choć piasku, poza jednym dołkiem, nie jest więcej niż gdzie indziej. Najładniejszy (dla mnie) dołek nr 9, kończący pierwszą dziewiątkę, grany przez głęboki wąwóz na green otoczony lasem. Średni dom klubowy, średni driving range.

Szczecin –  w okolicy 4 pola

  • Binowo (na obrzeżach Szczecina); ładny dojazd drogą wijącą się wśród starej puszczy. Pole dość pagórkowate z niektórymi całkiem trudnymi dołkami. Średni dom klubowy, średni driving range, ale dobry klub, gdzie przyjmą cię z otwartymi ramionami i wciągną w środowisko golfistów.
  • Modry Las Golf Club (Choszczno k. Stargardu); pole zaprojektował jeden z kilku najlepszych projektantów – Gary Player, nick name Black Knight, i kiedyś jeden z najlepszych golfistów na świecie. Dla mnie to najładniejsze pole w Polsce. Otoczone lasem z pojawiającymi się co pewien czas oczkami wodnymi i jeziorami. Naturalna sceneria, cisza, spokój, golf i ty. Bajka. Spektakularny dołek otwierający, par 5. Dom klubowy wybudowany w zeszłym roku ma być otwarty z początkiem tego sezonu. Średni driving range. To pole jak to mówią jest in the middle of nowhere, ale warto tam pojechać.
  • Amber Baltic Golf Club (Kołczewo k. Międzyzdrojów); drugie najstarsze pole w Polsce. Położne na bardzo pagórkowatym terenie i choć blisko morza, to nie widać go z żadnego dołka. Bardzo fajne otwierające dołki pierwszą i drugą dziewiątkę. Średni domek klubowy z restauracją na piętrze z niewielkim tarasem dookoła. Driving OK. W Międzyzdrojach można spędzić miły weekend, a nawet wakacje, bo obok dwa pola, a po przeprawieniu się promem do Niemiec kilka kolejnych, całkiem niedaleko. Plaża, golf, spacery, rowery, może być i sportowo i leniwie, co kto woli.
  • Kamień Country Club (Kamień Pomorski); pole wybudowane niewielkim nakładem finansowym, praktycznie płaskie, częściowo wśród pól, częściowo wśród lasu. Ładne 2-3 ostanie dołki wzdłuż szpaleru brzóz. Słaby dom klubowy, słaby driving.

Zielona Góra – w okolicy 1 pole

  • Kalinowe Pola (Świebodzin), niecałe 50 km na północ od Zielonej Góry, prawie 125 km na zachód od Poznania; pole w naturalnym otoczeniu lasów sosnowych i łąk. Bez rewelacji, przyzwoite. Słaby dom klubowy, średni driving, ale moge się mylić, bo dawno mnie tam nie było i może pozmieniało się na lepsze.

I to by było na tyle, jak mawiał Jan Tadeusz Stanisławski na zakończenie swoich wykładów z Mniemanologii stosowanej  w kultowym niegdyś programie : Zapraszamy do Trójki.

19 pól golfowych osiemnasto dołkowych, czyli pełnowymiarowych. Dziewięcio dołkowych jest znacznie więcej, a ponadto jest spora szansa, że z biegiem czasu część z nich „urośnie” do osiemnastu, ale póki co tak to wygląda.

Nie jest najlepiej bo np. w Szwecji mają prawie 400 pól, na Florydzie ponad 1100,

Ale jak to mówią klasycy : „Sorry, taki mam klimat.”

Trochę dziwi, że tak znaczące miasta (i ich mieszkańcy) jak Poznań i Łódź nie mają 18-sto dołkowych pól. Nie rozumiem, dlaczego do tej pory nie powstało pole z prawdziwego zdarzenia nad brzegiem morza, nad jeziorem na Mazurach czy Warmii, że nie ma golfa w górach, w Tatrach, koło Zakopanego, w Bieszczadach, w Sudetach. Może regionom nie zależy, żeby ściągnąć dodatkowych turystów, golfistów, żeby zarabiać na nas, na tych wariatach chodzących po trawie i usiłujących jak najlepiej uderzyć małą białą piłeczkę.

Cieszmy się tym jednak tym co mamy, bo i tak mamy więcej niż w Grecji, gdzie i pogada lepsza i sezon dłuższy.

Popyt rodzi podaż (tak to chyba było, ale nie jestem pewien, bo nigdy nie byłem mocny w ekonomii), ale mówiąc po naszemu czym więcej golfistów, tym więcej pól.

Jest więc duża szansa, że w końcu przekroczymy Rubikon i wzorem zachodniej cywilizacji docenimy tę grę i zaczniemy ją uprawiać, a może nawet pokochamy, jak ja.

Łapcie więc swoje kije i ruszajcie na pola bo sezon już się zaczął.

A jak nie macie własnych kijów (na razie), to idźcie się uczyć na driving range, zdawajcie egzamin na zieloną kartę, która uprawni was do gry na polu i dołączcie do naszej społeczności.

Warto.

Bo golf to piękna gra !

 

Pozdrawiam

 

Pasyn

Instagram: Traveling4golf

Facebook: Fanpage – Pasyn travelling4golf

Twitter: Pasyn1

 

 

You may also like

Comments are closed.