Low Budget Story – Hiszpania
Część pierwsza – jajko czy kura ?
Siedzę i piję, a może piję i siedzę. Chyba najpierw siedzę, a potem piję. A co piję? Wytrawne, czerwone piję. Zagraniczne, hiszpańskie. I dobre jest to co piję i fajnie jest, że piję. Bo piję w zaczarowanym świecie, na tarasie, w krótkim rękawku i dołek widzę. Dwunasty jest to dołek i piękny jest to dołek, bo Jack Nicklaus go stworzył, żebym mógł pić i siedzieć. I siedzę. A gdzie siedzę ? W Mar Menor apartamencie 2703 siedzę i czuję zapach cebuli, grzybów i mięsa.
Caddy robi obiad. Nie myślcie, że jest to rzecz naturalna. Ona naturalna nie jest. Caddy obiadów nie robi. To co robi ? Jak sama nazwa wskazuje, Caddy gra.
To robi ten obiad, czy nie robi ?. Robi. Za karę robi, bo zapomniała kupić sól i pieprz. A do sklepu daleko. Trzeba przejść szesnastkę, ominąć siedemnastkę, na skuśkę przez osiemnastkę, przecisnąć się przez Irish Pub, a Guiness kusi i już sklep. Kupiłem garstkę soli i pieprz za 7 Euro i już z robienia obiadu jestem zwolniony. Zadyszki dostałem. Więc siedzę na tarasie i …….patrz początek artykułu.
Siostra Caddiego obiadów też nie robi, a co robi ? Czyta. Czyta wszędzie i zawsze. Ma tysiąc książek i podobno je przeczytała. Nieważne – czyta. A jak gra w golfa ? Tak jak czyta. Jak komedie czyta, zaśmiewa się jak wpadnie do bunkra. Jak utopi piłkę, thriller. Jak uderzy za krótko, romans. I płacze. Wewnętrznie płacze, bo w tym wieku oczodół suchy. Współczuje sobie i światu, że tak durny sport wymyślił.
I taka księgarnia ze mną chodzi. I nie muszę nic czytać, bo mam zaliczone.
Koniec.
Ile można pisać o niczym ? Pisz gdzie jesteś, po co jesteś, za ile jesteś.
No to piszę.
Zaczynamy Low Budget Story.
Jestem w Hiszpanii, a konkretnie w Murcji, a dokładnej w Mar Menor Golf Resort, które słynie z sześciu, zaprojektowanych przez Jacka Nicklausa, pól golfowych. I fundują takie Safari przez te wszystkie sześć pól. Kuszące. No to się skusiłem i wykupiłem, u Niemca. W Albrecht Golf Travel. Noclegi w apartamencie, nie lubię hoteli, śniadania, sześć green fees. Każdego dnia inne pole. Za?……. 465 Euro. No to trzeba tam dolecieć i dojechać też trzeba. Można do Cartageny, można do Murcji i jest blisko, parę kilometrów. A ja jak zwykle do Madrytu i mam 450 km. Już nie sprawdzam. Wiem , że jest taniej i nie sprawdzam. Wy sprawdźcie. Więc – nie zaczyna się zdania od więc. Więc lądujemy w Madrycie i samochód na nas czeka, o ile go znajdziemy. Na lotnisku w Madrycie trudno znaleźć cokolwiek. I jedziemy. Wcześniej ubezpieczamy. Od wszystkiego. Koniecznie. I wychodzi 900 Euro za osobę – wszystko. Zapłacone. I gramy. Pierwsze pole.
MAR MENOR GOLF COURSE – co było pierwsze jajko czy kura ? A może kogut ?
Grając na tym polu zastanawiałem się co było pierwsze golfiści czy developerzy ?. Takiej ilości apartamentowców nie widziałem w życiu. Pazerność ludzka jest przerażająca. Do tego stopnia, że na jednym dołku jest zakaz zaczynania gry driverem i trójką wood, żeby zręczni golfiści nie rozbijali szyb.
Sprawę wyjaśnił mi Marshall. Caddy i siostra Caddiego zachwycone. Podobno taki cudny. A ten podobno taki cudny powiedział, że najpierw był dziewiątka. Potem domy. A potem chcieli więcej domów, to zrobili drugą dziewiątkę. I jeszcze więcej domów. I połowa jest pusta. Amen.
Nie grajcie na tym polu. Nie warto. Pijcie hiszpańskie. Warto. Idę sobie dolać.
Super golfista jacek zaidlewicz
Ps. Rozmawiałem z zamorskim przyjacielem. Jak Tajlandia z Hiszpanią. Przerywało. Sens rozmowy był taki. Tajlandia pyta – jak można zagrać siedem parów, a potem zrobić na dwóch dołkach po 10 uderzeń?. Hiszpania odpowiada – no piłkę utopiłem i leżała tak fajnie, płytko. Więc uderzyłem z wody. Tajlandia dopytuje – ile razy w życiu uderzałeś z wody ? . Ja ? Nigdy !. To pewnie jeszcze wybijałeś driverem.
I przypomniałem sobie 99 przykazanie golfisty ułożonego – nie uderzaj jeżeli nie masz przynajmniej 80 procent pewności, że to uderzenie masz opanowane. Ja uderzyłem I wyszło 10. Taki wstyd.
Idę spać. Jutro Saurines Golf Course. Dobranoc.